Badacze zgłębiając historię Puszczy Amazońskiej na terenie dzisiejszego Peru doszli do wniosku, że rdzenni mieszkańcy żyli w niej przez tysiąclecia i nie doprowadzili do znaczących strat gatunkowych ani zakłóceń. Ich zdaniem w dobie prehistorycznej nie dochodziło do karczowania, uprawiania, ani innych form modyfikacji lasów. Wyniki badań prowadzonych pod kierownictwem Dolores Piperno opublikowano w czasopiśmie PNAS. Jej zdaniem wyniki mogą… ukształtować nowoczesne metody konserwacji i zachować bioróżnorodność.
Jak podaje BBC badania toczyły się w trzech regionach w odległych częściach północno-wschodniego Peru. Nowe odkrycia rzucają światło na działalność człowieka na terenie Peru. Dr Piperno w rozmowie z BBC News twierdzi, że tubylcy żyjący w pradawnych czasach w lesie prowadzili działalność „zrównoważoną, nie powodując żadnych wykrywalnych strat gatunków ani ich zaburzeń na przestrzeni tysiącleci”. Według naukowców ich badania wskazują na znaczenie wartości wspólnot tubylczych mogących posłużyć do ochrony bioróżnorodności w regionie Amazonii. Zespół badawczy oparł się na badaniu i datowaniu poziomów gleby.
Choć nie sposób negować wyników badań, to wydaje się, że wpisują się one, a w każdym razie mogą się wpisać w trend idealizowania pradawnych społeczeństw plemiennych. Wiązał się on z kultem egalitaryzmu, porzucenia indywidualizmu oraz odrzuceniem cywilizacji. Zwolennicy nurtów zbliżonych do teologii wyzwolenia przedstawiali te społeczeństwa jako wzór, do jakiego powinien dążyć świat zachodu, podkreślając także ich powiązanie z teologią katolicką.
Wesprzyj nas już teraz!
Idealizacja starożytnych plemion, ongiś dokonująca się w imię walki z własnością prywatną, dziś wiąże się ze zwalczaniem zanieczyszczenia środowiska. W 1977 roku w książce „Indiański trybailzm: ideał komunistycznego misjonarstwa dla Brazylii w XXI wieku” katolicki działacz Plinio Correa de Oliveira zauważył, że zwolennicy lewicowej misjologii uznawali proste i wyzute z własności prywatnej życie Indian za wzór do naśladowania. Zwracał uwagę, że wiąże się z tym również umniejszanie konieczności przyjęcia przez Indian wiary chrześcijańskiej. Idealizacja pierwotnych społeczeństw neguje także de facto problem grzechu pierworodnego. Neguje, a może laicyzuje. Z wydarzenia o charakterze religijnym staje się ono wydarzeniem świeckim związanym z budową cywilizacji.
Warto też zauważyć, że to nie powrót do prymitywu, lecz ludzka technika pozwalają na pokonanie problemu zanieczyszczeń. Marian Tupy w książce „Ten Global Trends Every Smart Person Should Know” (omawianej w rozmowie z Jordanem Petersonem na kanale YouTube tego ostatniego) w ciągu ostatnich 100 lat liczba osób, która zginęła wskutek naturalnych katastrof, zmniejszyła się o 99 procent w ciągu ostatnich 100 lat. To skutek lepszej zdolności przewidywania zagrożeń egzystencjalnych jak również dysponowania lepszą technologią. Zdolności przewidywania przyszłych zagrożeń jesteśmy w stanie na nie reagować i zapobiegać stratom u ludzi. Oznacza to, że jesteśmy w stanie zapobiegać przyszłym katastrofom z odpowiednim wyprzedzeniem. Więc nawet jeśli dojdzie do tragedii, to nie staniemy wobec niej bezbronni. Takiej możliwości nie mieli zapewne ludzie żyjący w społeczeństwach pierwotnych.
Nie warto więc dawać się zwieść romantycznej wizji przeszłości. Jej środowiskowa neutralność wynikała z braku możliwości technicznych, a nie cywilizacyjnej wyższości. Wiązała się też z ludzką krzywdą – odkrycia archeologiczne mówią bowiem nie tylko o braku niszczenia środowiska, lecz również o masowych ofiarach międzyludzkiej przemocy. Życie w nich było zgodnie ze słowami Thomasa Hobbesa „samotne, biedne, bez słońca, zwierzęce i krótkie”.
Marcin Jendrzejczak