17 lutego 2024

Trzy godziny czyśćca – czterdzieści lat cierpienia na Ziemi. Egzorcysta o „matematyce” Pana Boga

(Oprac. PCh24.pl)

Czyściec to znak nieskończonego Miłosierdzia Bożego dla człowieka. Bóg walczy o każdego do końca. Dokąd jesteśmy na ziemi to musimy walczyć o to, żeby nie trafić do czyśćca, ale od razu osiągnąć niebo, które jest celem naszego życia – mówi ks. Zbigniew Baran CSMA – egzorcysta ze Zgromadzenia Św. Michała Archanioła.

Proszę Księdza, dlaczego powinniśmy się modlić za bliskich zmarłych i dusze w czyśćcu cierpiące?

Dusze czyścowe, mimo, że same bardzo się modlą, nie są w stanie sobie pomóc. Dusze w czyśćcu liczą tylko na nasze modlitwy. To nie są intencje tylko na listopad, ale przez cały rok i przez całe życie. Im bardziej duszom z czyśćca wywalczmy niebo – one z nieba będą pracować nad tym, abyśmy czyściec ominęli i od razu weszli do nieba. Tak by było najlepiej.

Wesprzyj nas już teraz!

Jaka dusza trafi do czyśćca?

Dusza, która jest zbawiona, która idzie do nieba, jeszcze nie jest absolutnie czysta i święta. Ona trafia do czyśćca. Ona jeszcze nie jest tak czysta, by móc zjednoczyć się z Bogiem. Dusze, które wchodzą do nieba – w jakimś sensie – jednoczą się z Bogiem. Gdyby w niebie były dusze, które nie są czyste – Bóg przestałby być Bogiem. Myślę, że dla nas jest znaczące to, co powiedziała św. s. Faustyna, która była w czyśćcu: „Nawet z takich niedoskonałości trzeba zdać rachunek Bogu”.

Jakie grzechy posyłają do czyśćca najwięcej dusz?

Myślę, że jest to pytanie do Pana Boga, a nie do mnie – jestem człowiekiem, jestem grzeszny – tak, jak każdy z nas. Jedyne, co mogę powiedzieć to to, że pycha jest najczystszym szatańskim grzechem. Pycha, czyli brak pokory – to  jest największą przeszkodą w drodze do nieba. Pycha i nieczystość – nie tylko w sensie fizycznym, ale również – w sensie duchowym. Pan Bóg jest bardzo czuły na punkcie grzechów przeciwko miłości. On Sam jest samą miłością. Jestem przekonany, że w czyśćcu będzie wiele dusz, które nigdy nie popełniły konkretnego grzechu ciężkiego. Muszą się oczyszczać w czyśćcu, ponieważ nie kochały, nie rozumiały tego, że najważniejszym przykazaniem jest przykazanie miłości Boga i bliźniego.

Co się dzieje z duszą samobójcy?

Przez kilkanaście wieków samobójców chowano poza murami cmentarza katolickiego. W ostatniej chwili życia ten człowiek podjął decyzję o zabiciu siebie, a to jest grzech przeciwko piątemu przykazaniu. Skoro ten konkretny człowiek podjął taką decyzję to sprawa jest zamknięta. Bóg dał nam życie, ale nie dał nam prawa decydować o tym kiedy ono się skończy. Natomiast, psychologia pokazała nam, że instynkt samozachowawczy, który jest w każdym z nas, jest tak silny, że musi być coś z psychiką człowieka nie tak, że potrafi przełamać siłę instynktu i zabić się.

Teraz samobójców chowa się na cmentarzu katolickim…

Tylko Pan Bóg wie, bo zna serce i duszę człowieka. Tylko On wie, ile w tym człowieku było świadomości i wolności, gdy podejmował tę decyzję. Nie można założyć, że ktoś, kto popełnił samobójstwo na pewno jest w piekle. Jestem przekonany, że wielu z tych, którzy popełnili samobójstwo – będą zbawieni. Nie możemy ograniczać Miłosierdzia Bożego. Nawet w ostatniej chwili człowiek przez akt prawdziwego, szczerego żalu mógł przyjąć tzw. „łaskę ostateczną” – o której pisze św. s. Faustyna, i dostąpić zbawienia.

Próba samobójcza to grzech?

Zdecydowanie tak. To jest grzech ciężki, jeśli tylko był świadomie dokonany i w sposób wolny. Jedynie Pan Bóg wie na ile był świadomy i wolny. Z takiego grzechu – jeśli człowiek przeżył – zawsze powinien się wyspowiadać. U podstaw takiego zachowania jest minimalna wiara. Taki człowiek nie rozumie, że Bóg żyje dziś. Że Bóg działa, że jest zainteresowany życiem człowieka zawsze. Choć po ludzku wszystko się wali – Bóg nad wszystkim ma jeszcze rękę. Im bardziej wierzę i ufam Bogu – On z tego wszystkiego wyprowadza dobro.

Co wiemy o poziomach w czyśćcu?

Wiemy, że są różne poziomy. Wiemy, że Matka Boża w Fatimy powiedziała dzieciom, że ich koleżanka, która umarła, do skończenia świata będzie w czyśćcu. Wiemy także, że Bóg jest miłością, ale też absolutną sprawiedliwością. My tego nie potrafimy zrozumieć. Dokąd jesteśmy tu na ziemi, w ciele – możemy liczyć na Boże Miłosierdzie, wciąż oczekiwać łaski, żeby żyć lepiej. Z chwilą, gdy już przejdziemy na drugą stronę życia, musimy mieć świadomość, że przede wszystkim Pan Bóg jest miłością, miłosierdziem, ale także jest sprawiedliwością. Z wszystkiego trzeba będzie zdać rachunek. Na Sądzie Bożym przychodzą konsekwencje tego, co robiliśmy na ziemi.

Można się modlić o ominięcie czyśćca?

Bóg nie chce dla człowieka zła, ale dobra. Nie chce posyłać do czyśćca. Nie tylko można się modlić o ominięcie czyśćca, ale trzeba. Bóg chce dawać wiele. Cieszy Go to, jak umiemy to przyjmować i tym pięknie gospodarujemy.

Często może zapominamy o tym, że za dusze czyśćcowe możemy a nawet – powinniśmy się modlić każdego dnia…

Zawsze, a nie tylko w listopadzie powinniśmy się modlić za tych, którzy nie poznali Boga i Jego miłości i za dusze w czyśćcu cierpiące. One same nie mogą sobie pomóc. Posty ofiarowane za dusze w czyśćcu cierpiące to niesamowita pomoc dla nich. Pamiętajmy również to, co mówił Pan Jezus: „Ten rodzaj złego ducha można wyrzucić tylko postem i modlitwą”.

Jaki powinien być cel i sens postu?

Wszystko, co robimy powinno mieć cel i sens. Inaczej staje się bezsensem i zabija człowieka.  Celem postu jest: po pierwsze: niższa część człowieka, czyli to co cielesne i zmysłowe w nas – ma być  podporządkowane rozumowi i woli, temu co w nim jest duchowego. Pan Bóg nie chce, abyśmy się stawali coraz to bardziej tylko ludzcy, czy wręcz zwierzęcy. On chce, byśmy byli podobni Jemu samemu, coraz to bardziej duchowi. Po drugie: konkretne intencje, które przedkładamy Bogu, na którym nam zależy. Po trzecie: zawsze łączymy to z męką i śmiercią Pana Jezusa, bo tylko wtedy nabierają one sensu i przynoszą owoc.

Trzeba wierzyć w czyściec?

Nade wszystko trzeba wierzyć w to, że Bóg jest. To jest kluczowa sprawa. Bóg, który jest, szalenie kocha każdego, za każdego poszedł na krzyż i każdego chce widzieć w niebie. Czyściec to znak nieskończonego Miłosierdzia Bożego dla człowieka. Bóg walczy o każdego do końca. Dokąd jesteśmy na ziemi to musimy walczyć o to, żeby nie trafić do czyśćca, ale od razu osiągnąć niebo, które jest celem naszego życia. Czyściec jest znakiem Wielkiego Bożego Miłosierdzia. Inaczej, dusze te szły by na potępienie do piekła, bo zakończyły czas próby ziemskiej nie będąc doskonale czystymi, świętymi.

Które świadectwo tych, którzy byli w czyśćcu – jest Księdza szczególnie bliskie?

Mamy skarb w postaci św. s. Faustyny, która  tego, co doświadczyła zostawiła nam w Dzienniczku: „Ujrzałam Anioła Bożego, który mi kazał pójść za sobą. W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, a w nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą. Mój Anioł Stróż nie odstępował mnie ani na chwilę. I zapytałam się tych dusz, jakie ich jest największe cierpienie? I odpowiedziały mi jednoznacznie, że największym dla nich cierpieniem, to jest tęsknota za Bogiem. Widziałam Matkę Bożą odwiedzającą dusze w czyśćcu. Dusze nazywają Maryję „Gwiazdą Morza”. Ona im przynosi ochłodę. Chciałam więcej z nimi porozmawiać, ale mój Anioł Stróż dał mi znak do wyjścia.  Wyszliśmy za drzwi tego więzienia cierpiącego. Usłyszałam głos wewnętrzny, który powiedział:  Miłosierdzie Moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe. Od tej chwili ściśle obcuję z duszami cierpiącymi”. To wielkie Boże Miłosierdzie, bo po oczyszczaniu w czyśćcu dusze te idą wprost do nieba.

Z czyśćca nie ma już innej możliwości, jak tylko niebo?

Nie ma. Praktycznie jest piekło lub niebo, potępieni lub zbawieni – tak jak nauczał nasz Pan i Bóg, Jezus Chrystus. Czyściec jest tylko przygotowaniem do wejścia do pełni życia, do zwycięstwa na wieki, do nieba.

Wróćmy do świadectwa, które jest Księdzu szczególnie bliskie…

Mi jest bliski Sługa Boży br. Daniel Natale, współbrat O. Pio, świątobliwy zakonnik. Gdy przyszedł do zakonu miał piętnaście lat, już czytał książki, miał świetną pamięć. Współbracia chcieli żeby zrobił maturę i poszedł na studia, a ten młodzieniec do ojców w klasztorze powiedział: „Przyszedłem do zakonu żeby być świętym”. Całe życie był kucharzem, żył w świecie. Od początku wiedział o co chodzi. Po II wojnie światowej zaczął się źle czuć, poszedł na badania i okazało się, że ma raka śledziony.

W tamtym czasie była to choroba nieuleczalna. Załamany wrócił do domu. Sam O. Pio powiedział, żeby jechał do Rzymu, dał mu adres do kliniki, w której pracował prof. Moretti – jeśli ten człowiek będzie operować to będzie dla braciszka szansa. Br. Daniel pojechał do Rzymu, znalazł profesora, który po przejrzeniu dokumentacji medycznej powiedział, że nie podejmie się leczenia.

„Gdybyś do mnie przyjechał trzy miesiące temu, to tak. Dziś to już jest sprawa zamknięta. Do widzenia”. Brat tak prosił, tak błagał, że wymógł tę operację. Profesor powiedział, że da braciszkowi minimalną narkozę, żeby go wybudzić. „Będziesz czuł jak cię kroje i będzie cię boleć”. Br. Daniel odpowiedział: „Ja to ofiaruję jako zadośćuczynienie za moje grzechy”. To był naprawdę świątobliwy człowiek. Na drugi dzień odbyła się operacja. Wydawało się, że się udała, ale nagle na trzy dni zapadł w śpiączkę. Po trzech dniach umarł. Profesor robił, co mógł. Podpisał akt zgonu.

Przyjechała rodzina, modli się… Niecałe trzy godziny po śmierci – braciszek wstał. Poruszenie w całej klinice… Braciszek opowiada: „Stanąłem na Sądzie Bożym”. On nie umarł klinicznie. Ludzie, którzy umarli klinicznie nie mówią o tym, że stanęli na Sądzie Bożym, że widzieli Boga. Mówi: „W pierwszym momencie kiedy zobaczyłem Boga, od razu zrozumiałem, że w Bogu nie ma nic, co by nie było miłością”. Bóg od początku do końca jest utkany z miłości. Pan Bóg nieustannie zalewa świat miłością. On inaczej nie potrafi inaczej. Jedynie człowiek, ze wszystkich istot na ziemi potrafi na miłość odpowiedzieć miłością.

Na Sądzie Bożym braciszek w jednym momencie zrozumiał, że na miłość Boga nie odpowiedział tak jak powinien, i ostatecznie słyszy od Pana Boga: „Trzy godziny czyśćca”. Jak usłyszał, że trzy godziny czyśćca to aż podskoczył z radości. Tylko później czyściec się zaczął… Mówi tak: „W czyśćcu ta dusza ma na sobie ciało – nie fizyczne, ale duchowe. Człowiek w czyśćcu czuje się tak jak my na ziemi, bo czuje swoje ciało. To wszystko jest w ogniu”.

Jak br. Daniel znalazł się w ogniu, jak zaczął krzyczeć, wyć, od razu padł na kolana i zaczął błagać, żeby mógł załatwić czyściec na ziemi. Pojawiła się Matka Boża i pojawił się duch O. Pio – fizycznie jeszcze chodził po ziemi, ale miał szczególny dar od Pana Boga. Jak zobaczył swojego współbrata, br. Daniela, zobaczył Matkę Bożą – błagał na wszystko, żeby mógł mieć czyściec na ziemi. Matka Boża zaczęła rozmawiać z O. Pio, i na koniec tej rozmowy tylko się odwróciła do braciszka i uśmiechnęła. I on w tym samym momencie ożył. I żył jeszcze czterdzieści lat, do 1994 roku. Przed swoją drugą śmiercią swojej siostrze Felicji powiedział: „Przez te czterdzieści lat nie przypominam sobie jednego dnia, w którym mógłbym powiedzieć, że w ogóle nie cierpiałem”. Te słowa wypowiedział z radością. Miał świadomość, że czyściec załatwił na ziemi. Trzy godziny w czyśćcu = czterdzieści lat na ziemi.     

 

Rozmawiała Marta Dybińska

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(75)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 299 440 zł cel: 300 000 zł
100%
wybierz kwotę:
Wspieram