Turcy ponownie wyszli na ulice Stambułu i kilku innych metropolii, by zaprotestować przeciwko nadużyciom policji. Ostatnie ogólnokrajowe demonstracje rozpoczęły się po śmierci dwudziestodwulatka Ahmeta Atakana.
Atakan był Alawitą, należał do wspólnoty religijnej, której wyznawcy stanowią jedną czwartą ludności Turcji. Według opozycji mężczyzna zmarł w wyniku uderzenia pochłaniaczem gazu stosowanym przez policję. Jak z kolei podają oficjalne źródła, miał spaść z budynku.
Wesprzyj nas już teraz!
Tragedia wydarzyła się podczas marszu 10 września. Około 150 młodych ludzi protestowało przeciwko budowie drogi i usuwaniu drzew w pobliżu politechniki w Ankarze. Alawici nie chcieli się zgodzić na budowę „wielofunkcyjnego centrum kultury”. Ma się w nim znaleźć m. in. meczet dla sunnitów. Po śmierci Atakana tysiące ludzi skandujących jego imię zebrało się w Stambule, Ankarze i Antakii. Przeciwko tym marszom gwałtownie zareagowała policja. W Stambule policjanci wielokrotnie użyli gazu pieprzowego i gumowych pocisków.
Ostatnie protesty ocenia się jako wznowienie nacisków na islamskiego premiera Erdogana, by zrezygnował z autorytarnych ambicji. Niektóre media zagraniczne i politycy AKP próbują je jednak „umiędzynarodowić”, przekonując, że na ulice wyszli Alawici, którzy wspierają reżim syryjskiego prezydenta. Premier Erdogan oskarżył także Unię Europejską o kampanię przeciwko Turcji. Turecki minister ds. stosunków z UE, Egeman Bagis, odrzucił uwagi Brukseli odnośnie brutalności policji a także skrytykował opóźnienie negocjacji w sprawie przystąpienia Turcji do UE.
Źródło: GI, AS.