Właśnie decydują się losy Syrii. Trwają zaciekłe walki o Aleppo pomiędzy siłami Asada wspieranymi przez milicje irańskie, rosyjskich komandosów i rosyjskie lotnictwo a tzw. umiarkowaną opozycją, coraz skuteczniej izolowaną od dostaw tureckich. Jednocześnie siły powietrzne Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Bahrajnu wylądowały w tureckiej bazie Incirlik, grożąc operacją lądową wraz z Turkami, o ile uzyskają wsparcie USA.
Od kliku tygodni tureckie władze próbują przekonać społeczeństwo, że Turcja nie przegrywa, lecz zyskuje w Syrii. Trwające oblężenie Aleppo i wynikający stąd napływ uchodźców – wg mediów – to okazja do wejścia Turcji do Syrii jako jednego z głównych graczy. Rzeczywistość jednak – jak zauważają niektórzy – jest znacznie bardziej skomplikowana i turecka ofensywa, gdyby nastąpiła, byłaby faktycznie aktem desperackim.
Wesprzyj nas już teraz!
W pierwszym tygodniu lutego koalicja armii syryjskiej, sił paramilitarnych z Iranu, Hezbollahu i rosyjskich sił specjalnych, przy silnym ostrzale rosyjskiego lotnictwa, rozpoczęła udaną ofensywę w Aleppo, gdzie usadowiły się przede wszystkim oddziały – jak to określają Amerykanie – umiarkowanych rebeliantów. Ofensywa prowadzona od wschodniej części miasta, strategicznego i niezwykle ważnego ośrodka handlowego, pozwoliła sojuszniczym siłom syryjskiego prezydenta zepchnąć rebeliantów – w wyniku niezwykle zaciekłych walk – na północ.
Aleppo od 2012 r. pozostawało w rękach sił antyrządowych i mogło nie raz przetrzymać ataki armii Assada dzięki licznym dostawom żywności i broni ze strony Turków, które docierały do twierdzy specjalnymi korytarzami. Odcięcie korytarzy, a ostatnio także udana ofensywa kurdyjskich sił zmierzających na zachód od Eufratu w kierunku Afrin dodatkowo wzmogły niepokój Ankary.
W ubiegłym roku w Syrii nic nie poszło zgodnie z planami Turcji. Po strąceniu rosyjskiego samolotu 24 listopada, Ankara straciła pozycję niezależnego i skutecznie rozgrywającego aktora wojny w Syrii, wpływającego na to, co się działo na lądzie i w powietrzu. Oblężenie Aleppo, a także napływ uchodźców z miasta dały pretekst, by bezpośrednio zaangażować się w konflikt.
„To jest najlepszy czas, aby wejść do Syrii” – oto jedno z najczęściej powtarzanych zdań w tureckich mediach prorządowych. Dziennikarze w licznych artykułach przekonują, że Turcja nie może pozwolić sobie na utworzenie tuż przy granicy buforowego państwa kurdyjskiego, kontrolowanego przez USA i Rosję. Dodatkowo wskazują na konieczność wyeliminowania przez Turcję zagrożenia, stwarzanego przez syryjską Demokratyczną Partię Kurdystanu (PYD). Publicyści przekonują, że Ankara nie może sobie pozwolić na pozostanie poza „grą w Syrii” i konieczne jest stworzenie enklawy dla uchodźców na terenie Syrii.
Niektórzy komentatorzy „prointerwencyjni” twierdzą, że Ankara powinna jak najszybciej wszcząć operację lądową na północ od linii Azaz-Munbij. Często wpływowi politycy w Ankarze uważają że ze względu na postępy, czynione przez syryjską armię w Aleppo, wojsko tureckie nie ma na co czekać tylko już powinno wkroczyć do kraju Assada, by zagwarantować sobie wpływ na kształt przyszłej Syrii. Przestrzegają przed wykluczeniem Turcji z syryjskiej gry, co zagroziłoby interesom tureckim na Bliskim Wschodzie.
Zdaniem niektórych analityków bliskowschodnich, turecka armia jest jednak zbyt asekurancka, konserwatywna i nie będzie niepotrzebnie ryzykować. Generałowie zadają sobie pytanie, jak i kiedy należałoby się wycofać z Syrii, gdy już zdecydują się na desperacką interwencję lądową.
Ryzyko konwencjonalnej interwencji wojskowej, ze względu na złożoną dynamikę konfliktu, oraz konieczność posiadania międzynarodowej legitymacji dla takiej interwencji, skutecznie studzą bojowe nastroje tureckich polityków.
Ankara zanim zdecyduje się na bezpośrednie zaangażowanie w Syrii musi odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Analitycy think tanku Al Monitor wskazują na techniczną kwestię wsparcia lotniczego dla operacji lądowej. Bez wsparcia z powietrza, nie jest możliwe rozpoczęcie operacji lądowej, która może potrwać miesiącami. Bliskie wsparcie powietrzne jest niezbędne dla ochrony sił lądowych, do rozpoznania i nadzoru, a także ewakuacji i w ogóle ruchu wojsk, narażonych na improwizowane bomby, ataki samobójców itp.
Pozostaje jednak pytanie podstawowe, czy Rosja, która wprowadziła de facto strefę zakazu lotów nad północną Syrią pozwoli tureckim odrzutowcom i śmigłowcom, aby naruszyły syryjską przestrzeń powietrzną? Naruszenie tureckiej przestrzeni powietrznej na północ od linii Azaz-Munbij 29 stycznia br. przez rosyjski Su-34 – ich zdaniem – było ważnym sygnałem determinacji Rosji w tym regionie.
Skoro Rosja nie pozwoli, by tureckie samoloty wleciały w syryjską przestrzeń powietrzną, Ankara musiałaby zagwarantować sobie wsparcie amerykańskiego lotnictwa, a Waszyngton nie jest tym zainteresowany.
Wg ekspertów od bliskowschodniej polityki, niektórzy źle poinformowani komentatorzy sugerują, że Turcja mogłaby zapewnić sobie niezbędne wsparcie ogniowe dzięki swojej artylerii o zasięgu 25 mil i wielu wyrzutni rakietowych, eliminując potrzebę stosowania sił powietrznych. Ta opcja jednak nie brzmi realistycznie, jeśli weźmie się pod uwagę możliwy czas trwania i zakres działań wojennych.
Drugi dylemat dotyczy priorytetów tureckiej polityki zagranicznej. Choć Ankara może uzyskać poparcie Arabii Saudyjskiej, Kataru i Bahrajnu w sprawie operacji naziemnej, to jednak konfrontacja – póki co – z USA i Rosją będzie utrudnić jej życie. Jest mało prawdopodobne, by Turkom udało się przeprowadzić ofensywę bez pomocy co najmniej jednego z tych dwóch graczy. Rosja z oczywistych względów jest wykluczona, a Waszyngton nie tak dawno temu wyraźnie zastrzegł, że nie chce bardziej niż to jest konieczne angażować się w Syrii.
Trzecia kwestia dotyczy ryzyka jednoczesnego prowadzenia działań przez tureckie siły na dwóch frontach, to jest nie tylko z Kurdami syryjskimi (PYD), ale także z Kurdami w swoim kraju.
Najważniejsze jednak pozostaje zasadnicze pytanie każdej operacji wojskowej, czyli jak wyjść z kraju, w którym się interweniowało. Amerykańskie doświadczenia z Afganistanu i Iraku pokazały, że bez względu na przyczynę interwencji lub jej zasadność, zasadnicze pytanie, na które należy sobie odpowiedzieć brzmi: w jaki sposób możemy wyjść?
Ryzyko wysłania żołnierzy do Syrii, gdzie dynamicznie zmieniają się warunki jest ogromne, a brak strategii wyjścia mogą Ankarę wiele kosztować tak pod względem ekonomicznym, jak i politycznym. Pytanie, jak wycofać się z Syrii, gdy się już do niej wkroczy, to obecnie najważniejsza kwestia dla tureckiego dowództwa.
Źródło: al-monitor.com., washnigtontimes.com., washingtonpost.com.
Agnieszka Stelmach