Zestrzelenie rosyjskiego bombowca przez należące do Turków samoloty wielozadaniowe F16 spowodowało izolację Turcji w Syrii i pogłębienie współpracy koalicji kierowanej przez USA z Rosją.
26 listopada br. prezydent Rosji Władimir Putin i prezydent Francji Francois Hollande zgodzili się dzielić informacjami odnośnie celów w Syrii i bombardować „wyłącznie pozycje terrorystów.” Putin dodał, że Rosja jest „gotowa do współpracy” z kierowaną przez USA koalicją wymierzoną w Państwo Islamskie.
Wesprzyj nas już teraz!
Amerykanie wraz z Francuzami uznali, że zasadniczy cel, jakim jest chęć zakończenia trwającej już ponad cztery lata wojny, nie może być odkładany ze względu na partykularne interesy Turcji.
28 listopada amerykańska gazeta „The Wall Street Journal” opublikowała artykuł, potwierdzający, że Waszyngton naciska na Ankarę, by uszczelniła granicę z Syrią, przez którą swobodnie przemieszczają się dżihadyści, stanowiąc zagrożenie na skalę międzynarodową.
„WSJ” przypomina, że syryjskie siły zbrojne wspierane przez irańskich szyickich bojowników i rosyjskie siły powietrzne od 9 listopada prowadziły walki z Turkmenami i bojownikami Jabhat al-Nusra w turkmeńskim regionie Bayirbucak, oddalonym od granicy z Turcją zaledwie 9 mil. Syryjskie władze wraz z rosyjsko-irańskim sojusznikiem chcą oczyścić ten górzysty i gęsto zalesiony obszar z bojowników sunnickich, wspieranych nie tylko przez Ankarę, ale także kaukaskich islamistów, by uniemożliwić im wejście do nowych władz syryjskich, które miałyby powstać w związku z ewentualnym zawieszeniem walk w Syrii.
Przed zestrzeleniem rosyjskiego samolotu, Ankara protestowała przeciwko rosyjskim atakom na syryjskich Turkmenów w tym regionie. 22 listopada – dwa dni przed zestrzeleniem – turecki premier Ahmet Davutoglu ostrzegał: „Jesteśmy gotowi do podjęcia wszelkich niezbędnych, dyplomatycznych i innych środków w celu ochrony naszych braci wszędzie, gdzie są zagrożeni, a także w celu zachowania ich praw człowieka”.
Turcja wskutek wspierania Turkmenów w Syrii i zestrzelenia rosyjskiego samolotu osłabiła swoją pozycję w koalicji, kierowanej przez Amerykanów. Waszyngton uważa, że incydent z udziałem członka NATO niepotrzebnie naraził sojuszników na eskalację relacji z Moskwą. A w związku z zamachami w Paryżu, państwa Zachodu już nie chcą w takim stopniu wspierać radykalne grupy islamskie walczące z rządami prezydenta Baszara Al-Assada jak dawniej.
Co więcej, współpraca Moskwy – jak przekonuje Hollande – jest konieczna do zakończenia wojny w Syrii. Rosja w końcu zasiada w Radzie Bezpieczeństwa ONZ i bez jej zgody niemożliwe będzie pokojowe rozstrzygnięcie konfliktu.
Turcja ostatecznie pozostaje w sprzeczności z sojusznikami w kwestii Assada. Ankara bez wsparcia sojuszników niewiele wskóra w sprawie zabezpieczenia interesów sunnitów w Syrii północnej.
Zestrzelenie rosyjskiego samolotu przez Turków przyniosło także skutek w postaci zwrócenia większej uwagi na kwestię kurdyjską. Turecki prezydent Recep Erdogan powiedział 14 października, że „nie ma różnicy” między kurdyjską Partią Unii Demokratycznej (PYD) w Syrii a bojownikami Państwa Islamskiego. Tymczasem zbrojne ramię PYD w postaci YPG, czyli Powszechne Jednostki Ochrony powstałe w 2011 r., to najbardziej skuteczny partner koalicji walczącej z IS.
Pogorszenie stosunków na linii Ankara-Moskwa może rzucić także cień na współpracę między Turcją i USA w kwestii usunięcia bojowników IS z obszaru 98 km od granicy z Turcją. Ankara zezwoliła Amerykanom na korzystanie ze swojej bazy lotniczej w Incirlik w zamian za niedopuszczenie kurdyjskich sił „na zachód od Eufratu”. Jeśli Rosja jawnie udzieli wsparcia YPG w jej dążeniu do usunięcia bojowników IS z regionu przygranicznego z Turcją, wówczas skomplikuje to nie tylko stosunki amerykańsko-rosyjskie, ale także współpracę między Waszyngtonem a Ankarą.
Amerykanie są niechętni do jeszcze większego zaangażowania militarnego w Syrii i dlatego należy się spodziewać większych ustępstw wobec strategii rosyjskiej niż tureckiej.
Ankara jest krytykowana przez sojuszników z NATO za działalność „lwów Allaha”, to jest paramilitarnej organizacji Esedullah, wspieranej przez rządzącą Partie Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), przeciwko Kurdom na południu Turcji. „Esedullah” jak sugeruje dziennikarz Cengiz, to „grupa bojowników zmotywowana religijnie, brutalna i wroga wobec Kurdów, która prowadzi operacje w południowo-wschodniej części kraju”.
Wojna w Syrii wskutek bezprecedensowego zaangażowania się Turcji wkroczyła w nową fazę. To „wojna zastępcza” między zwolennikami Assada wspieranymi przez Iran z jednej strony, a koalicjantami Kataru, Arabii Saudyjskiej i Turcji z drugiej. Na froncie syryjskim walczą żołnierze irańscy i rosyjscy. Rosja ma dwie bazy wojskowe i zapewnia osłonę powietrzną dla wojsk syryjskich. Turcja zawiesiła loty nad Syrią w wyniku nacisku sojuszników z NATO. Lekkomyślne działania Turcji naraziły NATO na poważne ryzyko eskalacji relacji, które mogłyby mieć ogromne reperkusje poza Syrią.
Innym wymiarem nowej fazy wojny w Syrii jest fakt, iż wojska syryjskie wierne Assadowi, wspierane przez Hezbollah, Iran i Rosję są najskuteczniejsze w walce IS i al-Nusra Jabhat. Siły koalicji państw arabskich walczących w Syrii praktycznie nie istnieją. Tymczasem zarówno Hollande, jak i francuski minister spraw zagranicznych Laurent Fabius, chcą wykorzystania syryjskich wojsk rządowych w celu zwalczenia IS, ale nie godzą się, by Assad miał jakikolwiek wpływ na rządy w Syrii po zawieszeniu broni i zorganizowaniu wyborów. Tego jednak nie mogą zaakceptować sojusznicy Assada. W Syrii wyraźnie tracą wpływy Saudowie wraz z Katarczykami, którzy dążyli do rozbicia sojuszu irańsko-syryjskiego.
Źródło: al -monitor.com., AS.