Chociaż Izrael i Turcja przedstawiane są jako geopolityczni rywale, to ostatnia wydarzenia w Syrii wskazują na harmonijną współpracę tych dwóch państw o ogromnych ambicjach geopolitycznych. Co więcej, media znad Bosforu snują wizję co do dalszej współpracy z Tel Awiwem odnośnie do budowanego przez Amerykanów nowego porządku na Bliskim Wschodzie.
W regionie bliskowschodnim z jednej strony mamy Tel Awiw, który toczy wojnę z „egzystencjalnym zagrożeniem” w Strefie Gazy i Libanie. Z drugiej – Ankarę, która przedstawia się jako „obrońca” muzułmanów, biorąc pod swoje skrzydła Palestyńczyków.
Wesprzyj nas już teraz!
Jeszcze miesiąc temu prezydent Turcji ogłosił decyzję o zerwaniu stosunków z Izraelem. Zaproponował nawet nałożenie embarga handlowego na Tel Awiw i oskarżał tamtejsze władze o ludobójstwo. Po formalnym odwołaniu swego ambasadora w tym kraju Erdogan obiecał, że zrobi wszystko, co w jego mocy, aby pociągnąć premiera Netanjahu do odpowiedzialności za „ludobójstwo” w Strefie Gazy. Rywal nie był dłużny i nazwał go „dyktatorem Turcji”, zarzucając mu, iż „atakuje demokrację Izraela, podczas gdy w tym samym czasie rodzimi dziennikarze i sędziowie wypełniają jego więzienia”.
Komentując te przepychanki Gideon Rachman pisał na łamach „The Financial Times”, iż obaj panowie „konkurują o to, kto będzie silnym człowiekiem Bliskiego Wschodu”.
Jednak, jak zwracają uwagę inni autorzy, poza konkurencją między tymi liderami widoczna jest również silna współpraca. A jak twierdzi prezydent elekt USA Donald Trump, „Turcja trzyma klucz do Syrii”.
Ankara nie tylko poparła zajęcie Damaszku, ale także pomogła w tym organizacji Hayat Tahrir al Sham i dżihadystom z Syryjskiej Armii Narodowej – zapewniając szkolenie, sprzęt, informacje wywiadowcze i wsparcie logistyczne.
Analitycy spodziewają się, że bezpośrednio kontrolowane przez Turcję obszary Syrii na północy kraju prawdopodobnie zostaną anektowane (po referendum), jak to miało miejsce w przypadku interwencji na Cyprze.
Również Izrael wykorzystał upadek prezydenta Asada, dokonując inwazji na Wzgórzach Golan. Tel Awiw wysłał elitarne brygady (jedną z nich nazwano Golani – tak samo jak islamistyczny przywódca HTS) dziesiątki kilometrów w głąb Wzgórz Golan, aby stworzyć „strefę buforową” dla „celów bezpieczeństwa”. Lokalna ludność druzyjska już ma wzywać Izrael do aneksji tego obszaru.
Jednocześnie, w ciągu ostatnich kilku tygodni Izraelskie Siły Powietrzne wykonały kilkaset lotów bojowych, niszcząc infrastrukturę wojskową, obiekty, sprzęt i zapasy rządu Asada. Wojska Izraela osłabiły również możliwości obronne Libanu, głównego sojusznika Iranu.
Mimo nieustannych ataków izraelskich sił, nowe władze Syrii nie wzywały do sięgnięcia po broń przeciwko „syjonistycznemu wrogowi”. Nie ślubowano także wyzwolenia Jerozolimy ani nie mówiono o odzyskaniu utraconej ziemi syryjskiej.
Zwyciężyła Realpolitik. Zarówno Izrael, jak i Turcja wspierają islamistów w Syrii i oba kraje chcą przyłączyć kawałek upadłego państwa do swoich terytoriów.
Erdoganowi nie przeszkadza robienie interesów z terrorystami z HTS, a Netanjahu – współpraca z odłamami Al-Kaidy. Oba kraje znalazły się po tej samej stronie, walcząc ze wspólnym wrogiem Asadem.
Turcja chce przywrócenia Imperium Osmańskiego, a premier Izraela marzy o Wielkim Izraelu.
„Turkish Minute” w analizie z 26 grudnia, zatytułowanej „Upadek Assada: jak Turcja i Izrael mogą kształtować nowy porządek na Bliskim Wschodzie” sugeruje, że „upadek reżimu Baszara al-Asada w Syrii, kraju niegdyś mocno wspieranym przez Iran i Rosję, wywołał nową falę rywalizacji geopolitycznej, która radykalnie zmienia dynamikę władzy na Bliskim Wschodzie”.
Upadek Asada po 13-letniej wojnie domowej, ucieczka przywódcy do Rosji stworzyła próżnię władzy, którą zamierzają wypełnić dwaj regionalni potentaci: Izrael i Turcja.
Od początki tak zwanej arabskiej wiosny w 2011 roku Ankara popierała zmianę reżimu. Później jednak przeszła do wspierania islamistów, by wzmocnić swoje wpływy w północnej części Syrii. „Po upadku Asada prezydent Recep Tayyip Erdoğan ma się stać czołową figurą sunnickiego świata muzułmańskiego. Erdoğan od dawna dąży do tego, aby jego kraj stał się jedną z regionalnych potęg na Bliskim Wschodzie. Erdoğan powiedział przy więcej niż jednej okazji, że gdyby Imperium Osmańskie zostało podzielone inaczej po porażce w I wojnie światowej, wiele syryjskich miast, w tym Aleppo i Damaszek, mogłoby być częścią współczesnej Turcji” – czytamy w „Turkish Minute”.
Po obaleniu Asada Turcja pospiesznie otworzyła swoją ambasadę w Damaszku i udzieliła dodatkowego wsparcia HTS, aby utworzyła nowy islamistyczny rząd. Zgodnie z planem Murhafa Abu Qasry, nowo mianowanego tymczasowego ministra obrony Syrii, różne grupy opozycyjne mają się zjednoczyć w jedną strukturę wojskową. W ciągu 18 miesięcy ma powstać 300-tysięczna armia złożona z dżihadystów różnych sił opozycyjnych, a główną rolę mają odgrywać tureccy doradcy wojskowi. Turecki personel sił militarnych udzieli wsparcia w pięciu strategicznych lokalizacjach na terenie Syrii.
Generał Ahmad Osman, przedstawiciel wojskowy przejściowej władzy Syrii, oszacował, że siły podstawowe w pierwszej fazie będą liczyć od 70 do 80 tysięcy żołnierzy: około 50 tys. członków Syryjskiej Armii Narodowej i 30 tys. bojowników, którzy wcześniej służyli w HTS, a także byłych oficerów nieuwikłanych w nadużycia reżimu Asada.
Po utworzeniu stałego rządu w Damaszku Turcja ma wynegocjować umowy o wyłącznej strefie morskiej z Syrią w celu zwiększenia eksploracji zasobów energetycznych na Morzu Śródziemnym. Ankara liczy także na ogromny udział tureckich firm w odbudowie Syrii.
Turcja ma problem w związku z silnymi relacjami kurdyjskich oddziałów Jednostek Ochrony Ludu (YPG) ze Stanami Zjednoczonymi. Podczas gdy Ankara uważa YPG za organizację terrorystyczną powiązaną z nielegalną Partią Pracujących Kurdystanu (PKK), USA współpracują z tymi jednostkami w walce z Państwem Islamskim na terenie Iraku i Lewantu (ISIL). Turcję niepokoi ewentualne powstanie autonomicznego regionu kurdyjskiego wzdłuż jej granicy, co stanowiłoby poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju. Kurdowie bowiem dążą do ustanowienia własnej administracji.
Amerykanie w północno-wschodniej Syrii nie tylko zabezpieczają pola naftowe przed „odrodzeniem się sił ISIL”, ale także – być może przede wszystkim – stanowią zabezpieczenie przed rozszerzaniem wpływów Iranu, wspierając autonomię Kurdów w ramach zjednoczonego państwa syryjskiego.
Niedawno Amerykanie – w obliczu gróźb ze strony Turcji – potwierdzili swoje poparcie dla Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF) ze względu na ich rolę w walce z terroryzmem i zapewnianie stabilności.
Waszyngton nie zgodzi się na jakąkolwiek turecką interwencję wojskową przeciwko YPG. Dlatego Ankara skupi się na wywieraniu presji na to ugrupowanie za pośrednictwem HTS, aby zmusić kurdyjskie oddziały do złożenia broni. Ze względu jednak na zawiłość polityki i trudność w kontrolowaniu HTS oraz amerykańskie cele strategiczne sprzeczne z tureckimi, Ankara może ponieść porażkę w Syrii.
Prezydent Rosji Władimir Putin mógł mieć rację, twierdząc, że największym zwycięzcą, jaki do tej pory wyłonił się w Syrii, jest Izrael. Jak zasugerowała Lina Khatib na łamach magazynu „Foreign Policy”, „upadek reżimu Asada z pewnością położy kres regionalnemu porządkowi pod dominacją Iranu i da początek nowemu regionalnemu porządkowi prowadzonemu przez Izrael i jego sojuszników”.
To Tel Awiw będzie jednym z kluczowych decydentów na Bliskim Wschodzie, kontrolując transfer broni i personelu głównymi szlakami, zmniejszając zagrożenie ze strony Hezbollahu wzdłuż swojej północnej granicy i ze strony Syrii, niszcząc od 70 do 80 procent zdolności syryjskiej armii, w tym osłabiając obronę przeciwlotniczą, składy rakietowe czy zasoby marynarki wojennej.
„Izrael dokonał inwazji na część Syrii znaną jako prowincja Kunajtira, a dokładniej zdemilitaryzowaną lub buforową strefę na wschód od okupowanych przez Izrael Wzgórz Golan, ustanowionych po wojnie arabsko-izraelskiej w 1973 roku. Jednym z ich celów była wioska Al-Hamidiyah, a inwazja rozciągała się na strategiczne lokalizacje, takie jak Góra Hermon, gdzie Izrael przejął kontrolę nad opuszczonym syryjskim posterunkiem wojskowym” – czytamy.
Chociaż Izrael i Turcja są dominującymi aktorami w dzisiejszej Syrii, to jednak oba kraje miałyby dostosować swoją politykę do wizji USA dotyczącej nowego porządku na Bliskim Wschodzie. Ten nowy porządek obejmuje: powstrzymanie wpływów polityczno-wojskowych Iranu w Syrii, Libanie, Jemenie i Iraku, promocję normalizacji stosunków saudyjsko-izraelskich, przekształcenie Bliskiego Wschodu w wolny od Chin i Rosji korytarz handlowy i energetyczny dla krajów UE i Indii.
Zarówno Tel Awiw, jak i Ankara mają uznawać „pragmatyczną rzeczywistość” i to, że ich polityka wobec Syrii powinna być zgodna z amerykańskimi celami w regionie. Turcja i Izrael mają wiele wspólnych interesów i oba kraje są potrzebne Amerykanom do powstrzymania wpływów Iranu w Iraku – uważa Fatih Yurtsever (pseudonim), były oficer marynarki wojennej w tureckich siłach zbrojnych, który jest autorem analizy w „Turkish Minute”.
Źródła: brusselsignal.eu, turkishminute.com
AS