„Tyrania wraca do Europy”, „Demokracja w Rumunii umarła” – takie komentarze słychać po wykluczeniu Calina Georgescu, podczas gdy na ulicach Bukaresztu wzmogły się obywatelskie zamieszki.
Calin Georgescu nie może wystartować w majowych wyborach prezydenckich – poinformowała rumuńska stacja telewizyjna Digi24, powołując się na Sąd Konstytucyjny Rumunii (CCR). We wtorek trybunał rozpatrywał skargi na decyzje Centralnego Biura Wyborczego (BEC) o odrzuceniu kandydatury polityka. Jak podały rumuńskie media, decyzja Sądu Konstytucyjnego jest ostateczna i wiążąca.
Sąd odrzucił wszystkie 11 złożonych skarg, odwołujących się od decyzji BEC. Jedną z nich złożył sam Georgescu, reprezentujący rumuńską prawicę, który w listopadzie ubiegłego roku niespodziewanie wygrał pierwszą turę wyborów prezydenckich. W grudniu Sąd Konstytucyjny zdecydował o ich unieważnieniu.
Wesprzyj nas już teraz!
Ta skandaliczna decyzja wywołała wściekłość tłumów zgromadzonych na ulicach, które nie godzą się na tego typu manipulowanie systemem demokratycznym. Głosy sprzeciwu słychać też w mediach społecznościowych. „Tyrania wraca do Europy” – napisał znany podcaster Ian Miles Cheong. „Demokracja w Rumunii umarła” – dodała inna użytkowniczka (Oana Lovin).
Rumuński przekręt wyborczy krytycznie skomentował również premier Słowacji, Robert Fico. „Komisja Europejska musi zająć stanowisko w sprawie wyborów prezydenckich w Rumunii. Albo pan Georgescu ma rację albo mają ją rumuńskie władze. Jeżeli Komisja będzie milczeć, jak robiła to w przypadku Słowacji w latach 2020-2023 wbije kolejny gwóźdź do trumny zaufania wobec UE” – napisał na X.
„W przeciwnym razie powstaje niebezpieczny precedens, w którym w wolnej demokratycznej konkurencji możliwe będzie usunięcie zwycięskiego kandydata tylko dlatego, że nie pasuje do szeregu ze względu na odmienne poglądy” – dodał.
Pierwsza tura powtórzonych wyborów odbędzie się 4 maja.
Źródła: PAP / X