4 kwietnia 2022

Tzw. pandemia… i tzw. wojna. Gdzie są granice teorii spiskowych? [OPINIA]

We wszystkim, również w negowaniu oficjalnych narracji, trzeba zachować rozsądne granice. Wojna na Ukrainie pokazuje jak łatwo powielamy klisze utworzone z braku zaufania do polityczno-medialnych elit oraz z teorii spiskowych. Wobec trudnych do pojęcia kłamstw i aktów okrucieństwa mamy skłonność, by ulegać łatwym i pozornie spójnym wytłumaczeniom, ale rzeczywistość bywa bardziej złożona i zaskakująca.

Wojna sprzyja weryfikacji wymyślonych problemów. I tak Niemcy, jeszcze przed chwilą dyktujące Unii Europejskiej „zieloną” agendę, nagle ogłaszają, że do użytku wraca… elektrownia węglowa. Jakby nigdy nic.

Warszawski minister zdrowia, który jeszcze wczoraj podnosił larum, że brakuje lekarzy, a „łóżka covidowe” będą zapełnione potrzebującymi, dzień później ogłasza, że absolutnie nie ma problemu i tzw. służba zdrowia doskonale poradzi sobie z napływem dwóch i pół miliona uchodźców, a tak w ogóle to całą tę pandemię możemy już odwołać. Jakby nigdy nic.

Wesprzyj nas już teraz!

To tylko pierwsze z brzegu przykłady gorzkiej ironii historii, która pokazuje, że nieraz potrzeba prawdziwej tragedii, by ludzkość zwróciła do tego, co naprawdę się dzieje, a nie krążyła wokół zagrożeń rozdmuchiwanych na potrzeby światowych przetasowań polityczno-ekonomicznych, takich jak rzekoma katastrofa ekologiczna czy „pandemia” koronawirusa.

Pedagogika maski i strzykawki vs. wojna

Dopóki globalna agenda była realizowana w sposób „miękki”, czyli przy użyciu reżimu maski i strzykawki, usta nam się nie zamykały na temat jawnych i zakulisowych inspiratorów tych machinacji. Lecz gdy na Kijów spadły bomby, większość ust się zamknęła.

Choć naiwnością byłoby twierdzić, że nie istnieją osoby i grupy interesów, które zza kulis pociągają sznurkami, to jednak „pech” polega na tym, że szczegółów ich działań możemy się jedynie domyślać, a wobec śmierci, krwi i cierpienia zwracamy uwagę przede wszystkim na to, co wokół nas, mniej zaprzątając sobie głowę szemranymi rozgrywkami „prawdziwych władców świata”.

Taka reakcja wydaje się zrozumiała, wszak postrzegamy rzeczywistość na różnych poziomach i w czasach pokoju łatwiej puszczać wodze wyobraźni i mówić, że „to i tak wszystko nie ważne, bo decyzje zapadają w lożach i pałacach półanonimowych możnowładców”. Ale realia wojny pokazują nam, że jednak… jest różnica.

Jest różnica, czy rząd pozwoli nam zachować broń do obrony domu i rodziny, czy też panowie w mundurach zapukają i powiedzą „otwieraj szafę”. Jest różnica, czy Putin zajmie Lwów i zapragnie pójść dalej, czy też zostanie zatrzymany w Kijowie – niezależnie od tego, jakie międzynarodowe (tajne) rozgrywki stoją za decyzjami wojennymi. Różnica bardzo konkretna i dotykająca każdego, kogo ona dotyczy – niezależnie od poglądów i świadomości zakulisowych machinacji.

Najbardziej radykalni teoretycy spiskowi ogłosili już, że „wojny nie ma”, a pokazywane są zdjęcia z innych konfliktów, które miały miejsce w niedalekiej przeszłości. W tym wypadku postrzeganie świata przez pryzmat teorii spiskowych zaszło tak daleko, że ta „bliższa” rzeczywistość, gdzie faktycznie spadają bomby, jest niejako unieważniana ontologicznie. Tu mamy do czynienia z prostym przeniesieniem retoryki o tzw. pandemii na retorykę o… tzw. wojnie.

Inni jeszcze z niezachwianą pewnością głoszą różne wyobrażenia na temat „prawdziwego” znaczenia tej wojny. I tak niektórzy z całym przekonaniem wierzą w to, że obecna wojna wybuchła tylko i wyłącznie po to, by zrobić przestrzeń (tu pada nawet „specjalistyczne” słowo: Lebensraum)… dla 18 milionów Żydów, którzy już pakują walizki, by zasiedlić szerokie ziemie Ukrainy.

Naprawdę słyszałem taką opinię. I przyznam szczerze, że w takim przypadkach zwyczajnie nie wiem co odpowiedzieć. Trudno tu podjąć polemikę, skoro proces myślowy odbywa się w dziedzinie, do której nie mają dostępu „oficjalne” fakty…Przy czym absolutnie nie sugeruję, że powinniśmy poprzestawać na tym, co podaje nam propaganda i wiedzą Państwo, że na naszych łamach wielokrotnie wypowiadaliśmy się na temat globalistów, satanistów, masonów czy na temat hucpy izraelskich polityków. Nie należy też zamykać oczu na realny problem płynący z napłynięcia milionów uchodźców do naszego kraju oraz na fakt, że ich przesiedlenie może być elementem strategii wojennej. Ale, tak jak wspomniałem – warto zachować równowagę.

Powiedz to ludziom z Mariupola

Dlaczego teorie spiskowe są tak pociągające? Bo w prosty sposób wyjaśniają to, czego głód rozumienia w sobie nosimy: czemu istnieje zło na świecie? Chcielibyśmy, by odpowiedź była prosta i zero-jedynkowa, bo tak jest łatwiej. My też, niejako „z urzędu” zajmując się złymi wiadomościami, ulegamy tej pokusie i nie ważne czy chodzi o szczepionki, 5G, nieprawdopodobną wasalizację naszej Ojczyzny czy konflikt za wschodnią granicą – znamy to uczucie, kiedy ma się ochotę przywalić temu czy tamtemu za całe zło tego świata…

Ale rzeczywistość jest bardziej złożona. Niezależnie od zakusów globalistów, którzy są gotowi nawet wojnę wykorzystać do realizacji swoich niecnych celów, niezależnie od nieczystych interesów rozgrywanych przez mocarstwa, pewna realność roszczeń i mocarstwowego paradygmatu polityki zagranicznej Rosji pozostają jednak czymś więcej niż zasłoną dymną dla Wielkiego Resetu.

Po drugie, rzeczywistość zaskakuje. Nawet jeżeli przyjmiemy – co trudno odrzucić, ale też trudno niezbicie udowodnić – że architekci Nowego Porządku Świata mają określony plan obrócenia w niwecz Boskiego porządku, wolności i normalności, to jednak – pomimo całej swej potęgi – są oni tylko ludźmi, a nie demiurgami i sprawy mogą potoczyć się nie po ich myśli.

Dlatego mówienie ludziom przeżywającym tragedię humanitarną i broniącym się choćby w oblężonym Mariupolu o tym, że ich doświadczenie nie jest tym, czym sądzą, że jest, byłoby najdelikatniej mówiąc, nie na miejscu. Nie powinniśmy zapominać o globalnym oszustwie, jakie zafundowano nam wraz z „pandemią” COVID-19 ani unikać trudnych pytań związanych z obecnym konfliktem, ale elementarna powaga i uszanowanie dla walczących oraz dla ofiar powinny towarzyszyć naszej refleksji i wypowiedziom na temat trwającej wojny.

Nie oznacza to anulowania zdrowego rozsądku i hołdowania romantyzmowi politycznemu, na co tak skwapliwie po raz kolejny rzuciły się władze w Warszawie. Ale jest to na pewno dobry moment, by zastanowić się, co dzieje się wokół nas, a nie tylko w ukrytych gabinetach i mrocznych jaskiniach umysłów tych, którzy przygotowują świat na przyjęcie znaku Bestii i panowanie Antychrysta.

Filip Obara

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij