13 lutego 2015

Figury Ubowców przedstawione w „Wyklętym” mogą brzmieć bardzo współcześnie. Wulgarny język, którym się posługiwali ci ludzie nie zmienił się specjalnie na przestrzeni lat – mówi PCh24.pl Konrad Łęcki, reżyser powstającego filmu „Wyklęty”.


 

Wesprzyj nas już teraz!

Po co powstaje „Wyklęty”?

 

Jesteśmy 25 lat po przemianach ustrojowych w naszym kraju. Przez cały okres poprzedniego systemu robiono wszystko ażeby przeciwstawiających się zbrojnie nowemu, narzuconemu ustrojowi przedstawić jako wielkie zło. W artykułach prasowych, książkach czy filmach właśnie podziemie niepodległościowe przedstawiane było zawsze bardzo negatywnie. Ćwierć wieku po transformacji nadal w wielu środowiskach pokutuje taki obraz – przekonanie, że partyzanci WiN, NZW, ROAK czy innych organizacji oporu to byli zwykli bandyci. Najwyższy czas odkłamać ten wizerunek.

 

W ostatnich latach mamy do czynienia z wysypem niezłych filmów historycznych. „Wyklęty” będzie się jakoś na ich tle wyróżniał?

 

Nie wydaje mi się byśmy mieli do czynienia z jakimś, jak Pan to określił, „wysypem filmów historycznych”. Wręcz przeciwnie – uważam, że produkcji o tej tematyce jest w naszej kinematografii o wiele za mało. Te, które powstały, z pewnymi wyjątkami oczywiście, niekoniecznie są dobre, a niektóre wręcz skandaliczne. Filmy, w których żołnierze Armii Krajowej przedstawiani są jako siedlisko wyzutych z wszelkich odruchów człowieczeństwa degeneratów o antysemickich skłonnościach, a żołnierzy z września 1939 roku jako bandę dekowników, strzelających do siebie nawzajem są jawnym zakłamywaniem historii. W ,,Wyklętym” staramy się w sposób możliwie jak najbliższy prawdzie oddać realizm tamtych czasów. Bardzo brutalnych czasów.

 

O czym w ogóle jest „Wyklęty”?

 

„Wyklęty” opowiada historię jednego z partyzantów podziemia niepodległościowego zmuszonego do walki z nowym reżimem. Jego historia jest dosyć typowa dla wielu przedstawicieli tego pokolenia. Pokolenia post – akowskiego, dla którego nie było miejsca w tak zwanej nowej Polsce. Ludzie ci stawiani byli przed bardzo trudnymi wyborami. Wielu decydowało się na zbrojny opór, bo po prostu nie miało innego wyjścia. Właśnie o dramatyzmie ich położenia, osamotnieniu i sytuacjach bez wyjścia będzie ten film.

 

We współczesnym kinie historycznym panuje moda na „uwspółcześnianie bohaterów”. Na przykład młodzież przedstawiana w takich filmach zachowuje się niemal dokładnie tak samo, jak ta współczesna. Pan przedstawia swoich bohaterów podobnie? Czy będą to ludzie żywcem przeniesieni z naszych czasów do powojennych realiów?

 

To pytanie na które nie mogę Panu jednoznacznie odpowiedzieć. Żeby mieć możliwość porównania zachowań ludzi z lat 40-tych i obecnych trzeba było żyć w tamtych czasach. Ja tego rodzaju bagażu doświadczenia nie posiadam. Są jednak pewne rzeczy, których kształt pozostanie niezmienny – należy do nich na przykład zło. Figury Ubowców przedstawione w „Wyklętym” mogą więc brzmieć bardzo współcześnie. Wulgarny język, którym się posługiwali ci ludzie nie zmienił się specjalnie na przestrzeni lat. Chamstwo czy prostactwo nie ewoluowało w formie lecz w skali. Dzisiaj jest ono zjawiskiem powszechnym – wtedy ściśle przypisane było pewnym grupom społecznym. To najczęściej z tych grup rekrutowano ,,utrwalaczy władzy ludowej”.

 

No właśnie, skoro mowa o ubowcach… w jaki sposób ich Pan przedstawi? Współcześnie panuje bowiem tendencja do usprawiedliwiania komunizmu, albo przedstawiania zaangażowanych w niego osób jako „gości z ludzką twarzą”.

 

Przedstawię ich takimi, jakimi naprawdę byli. Myślę, że 50 lat robienia z tych ludzi ,,herosów’”, albo jeszcze mniej uczciwe relatywizowanie ich postaw – absolutnie wystarczy. Trzeba sobie jasno powiedzieć – to byli ludzie bezwzględni, często prymitywni. Wielu miało sadystyczne skłonności. Rekrutowano ich najczęściej z najniższych warstw społecznych czy elementów kryminalnych. Tym brutalnym prostakom powierzano w aresztach nieograniczoną wręcz władzę. Skrzętnie to wykorzystywali dając często upust swym najprymitywniejszym instynktom. Jeżeli ktoś wpadł w ich ręce i udało mu się przeżyć, miał traumę na całe życie.

 

Wielu z tych oprawców żyje zresztą do dziś, pobierając często wysokie resortowe emerytury. Żaden z nich nie przeprosił publicznie za swoje czyny, pozostają butni i bezkarni. Ktoś kto metalową kulką bił przesłuchiwaną kobietę w krocze, a po pięćdziesięciu latach śmiał się jej w twarz podczas sądowej rozprawy, na pewno nie zasługuje na miano ,,gościa z ludzką twarzą”. Różański, Humer, Brystygierowa, Fejgin i ich kalki w mniejszych miastach, miasteczkach czy wsiach to byli prawdziwi ,,bandyci’”, którym chichot historii dał w łapy możliwość decydowania o kształcie tego kraju.

 

W „Wyklętym” zagrają mocne nazwiska. Znani Jerzy Zelnik, Piotr Cyrwus, Olgierd Łuksiewicz, Marcin Kwaśny czy znakomity Janusz Chabior… W jaki sposób przekonał ich Pan do gry w takim filmie? Czy zdecydowała popularność tematu? A może autentyczna sympatia dla tradycji Wyklętych?

 

Polscy aktorzy, szczególnie ci o naprawdę dużym dorobku zarówno scenicznym jak i filmowym, bardzo chętnie przyjmują role w filmach ambitnych. Na co dzień grają w serialach o niekoniecznie wysokich lotach, bo każdy z czegoś musi żyć. Ale gdy na horyzoncie pojawia się coś innego, bardzo często, jak to się mówi, wchodzą w to, nawet za symboliczne wynagrodzenie. Najczęściej o takim wyborze decyduje scenariusz. Jeżeli się spodoba – to połowa sukcesu na drodze do angażu. W przypadku „Wyklętego” myślę, że zadziałał też temat, wszak aktorzy w nim występujący mają pełną świadomość o czym jest ten film.

 

Jak finansowany jest „Wyklęty”?

 

Film jest finansowany wyłącznie ze środków prywatnych. Było kilku zainteresowanych koproducentów, lecz próbowali bardzo głęboko ingerować w scenariusz, wprowadzać niedopuszczalne zmiany. Dotyczyły one między innymi przedstawienia postaci aparatu bezpieczeństwa. Sugerowano mi wręcz złagodzenie ich sylwetek na co nie chcę się zgodzić.

 

Są problemy z dopięciem budżetu?

 

Borykamy się wciąż z problemami finansowymi. Film w dużej mierze powstaje sposobem, pomysłem. Rzeczy, które my robimy za grosze w innych, dotowanych z budżetu państwa, produkcjach fakturowane są na setki tysięcy. U nas każda złotówka idzie na film. Ogłosiliśmy zbiórkę w internecie, pieniądze spływają więc od zwykłych ludzi, za co jesteśmy bardzo wdzięczni. To jednak, niestety, zaledwie kropla w morzu potrzeb. Zwróciłem się też o pomoc do ludzi biznesu i polityków, którzy na co dzień kreują się na wielkich patriotów, deklarujących, że temat Żołnierzy Wyklętych i w ogóle polska historia leży im na sercu. To ściema. Nawet nie odpowiedzieli. Ja ich nazywam ,,piwni patrioci”. Kreują tylko swój medialny wizerunek nośnymi obecnie hasłami niepodległościowymi, na które jest w naszym społeczeństwie obecnie olbrzymie zapotrzebowanie.

 

Dlaczego „Wyklęty” nie może być finansowany przez Polski Instytut Sztuki Filmowej?

 

PISF to skomplikowana instytucja o charakterze mocno towarzyskim. Mówienie o jego apolityczności to mit. System w którym jedni reżyserzy zasiadający w komisjach oceniają projekty złożone przez innych reżyserów, mających często diametralnie różny światopogląd od oceniającego, z góry skazuje dany projekt na porażkę. Takie przypadki są częste. Ostatnio wyszło to na światło dzienne, gdy jedna reżyserka – znana skądinąd ze swoich feministyczno-antyklerykalnych przekonań – utrąciła projekt reżysera z kilkudziesięciokrotnie większym dorobkiem artystycznym, tylko dlatego że temat dotyczył roli wiary i Kościoła w życiu społecznym. Poszedł więc bardzo wyraźny sygnał ze strony PISF, że na tematy takie jak „Wyklęty” nie ma zielonego światła.

 

Kiedy będzie można zobaczyć Pana film?

 

To zależy od wysokości budżetu, który wciąż zbieramy. Są pieniądze – kręcimy, nie ma – stoimy. Dlatego w chwili obecnej bardzo trudno jest określić, kiedy film będzie ukończony.

 

Jak Pan ocenia toczące się w ostatnich latach dyskusje na temat zaangażowania Polski w II wojnę światową? Czy mogliśmy uniknąć niemieckiej agresji w 1939 roku?

 

To są pytania do historyków, nie do mnie. Nie żyłem w Warszawie w chwili wybuchu Powstania i nie mam prawa oceniać tych ludzi za to, co wtedy robili. To był ich świat i ich gehenna życia w okupacji hitlerowskiej. Mogę jedynie ubolewać, że w wyniku II Wojny Światowej straciliśmy 99 procent najbardziej wartościowej tkanki społecznej czyli inteligencji, artystów, naukowców.

 

Najbardziej krwawym momentem wojny było dla Polski Powstanie Warszawskie. Czy naprawdę musiało wybuchnąć?

 

W Powstaniu Warszawskim po stronie Niemców ginęli kryminaliści od Dirlewangera, a po polskiej Baczyński, Gajcy i wielu innych wspaniałych ludzi, którzy mogli przyczynić się do tego, że nasz kraj wyglądałby dzisiaj zupełnie inaczej. A tak mamy, co mamy.

 

Jakie jest dzisiaj polskie kino historyczne? Wydaje się ono być w jakiś sposób polemiczne wobec apologetycznej wersji historii. „Kamienie na szaniec” czy „Miasto’44” przedstawiały, owszem, bohaterów, ale nie kryształowych. To raczej ludzie uwikłani w okres wielkiej masakry na polskim narodzie.

 

Ja naprawdę nie wiem o co chodzi z tą mania walki z mitem romantycznym w naszym kinie. Wmawia się nam, że nasze kino od lat jest etosowe, że epatuje pomnikowością kreując utopijne mity zrywów niepodległościowych, które były czystym szaleństwem. A ja się pytam, które to niby filmy tak bardzo pochwalają tego naszego romantyczno-niepodległościowego ducha? Przecież większość filmów, z przedstawicielami ,,Polskiej Szkoły” na czele, nie robiła nic innego jak tylko negowała i wyśmiewała tego ducha.

 

Zresztą sam termin ,,bohaterszczyzna” został ukuty przez te właśnie trendy. Polskie kino powojenne zrobiło wszystko, żeby wypaczyć obraz powstań jako szlachetnego zrywu. Polacy rzucający się z szablami na czołgi, albo taplający się po kanałach, a więc upodleni i sponiewierani… to właśnie obraz ,,polskiej bohaterszczyzny” przedstawiany w filmach historycznych. Chyba jedynie ,,Hubal” pokazuje naszego bohatera narodowego inaczej. Pod tym względem ani ,,Miasto 44”, ani ,,Kamienie…” a tym bardziej „Obława” – nie są w żadnym stopniu nowatorskie. One powielają ten schemat.

 

Dlaczego uważa Pan, że „Kamienie…” i „Miasto’44” wpisują się w obraz „Polaków rzucających się z szablami na czołgi”? Może po prostu pokazują straszliwe, wojenne realia tamtych lat?

 

Akurat ,,Kamienie na szaniec” podobały mi się. Ale „Miasto 44” już mniej. Co do „bohaterszczyzny”… Mówię tylko, że optyka zaprezentowana w tych filmach nie jest niczym nowatorskim w polskim filmie. Pan stwierdził, że film polski jest dzisiaj w kontrze do apoteozowania historii. Zgoda. Ale nie od kilku lat, ale od 60 lat i pod tym względem wymienione tytuły nie są niczym nowym. Pana teza, że mamy hagiograficzną kinematografię jest z gruntu fałszywa, bo tak nie jest i nigdy nie było. Nie rozumiem też często poruszanej w mediach kwestii pomnikowości naszego kina historycznego. Co do ,,pokazywania straszliwych realiów tamtych lat” to jeżeli to ma być nowatorstwo w kinie historycznym to ja chyba czegoś nie rozumiem. Dla mnie to są rzeczy oczywiste.

 

Polski film psychologiczny, z mocnym wątkiem historycznym, ma szansę na Oscara. Jak Pan ocenia „Idę”? Pytam, bo cały czas trwa burzliwa dyskusja: jedni mówią, że obraz przekłamuje historię, drudzy, że jest po prostu znakomity, a historia w nim przedstawiana to żaden fałsz.

 

,,Ida” jest majstersztykiem operatorskim. To niezwykle wysmakowany film, nie ma co do tego żadnej wątpliwości. Jest też świetnie zagrany. Żałuję, że pod tymi atutami próbuje się przemycić w gruncie rzeczy prymitywną tezę, że Żydzi w aparacie bezpieczeństwa PRL byli dlatego tak brutalni, ponieważ w jakimś sensie mścili się za krzywdy wyrządzone im przez Polaków w czasie okupacji.

 

Główna bohaterka „Ida”, wzorowana zresztą na stalinowskiej sędzi Helenie Wolińskiej, jest totalnie odrealniona. Przeżywa dylematy, których prawdziwa Wolińska i podobne jej ,,koleżanki”, jak choćby Brystygierowa, w rzeczywistości nigdy nie miały. No, ale skoro ,,konsultantką” filmu do której jeździł podobno reżyser była sama zainteresowana, to trudno żeby film wyglądał inaczej. Szkoda. Obraz artystycznie wybitny, ale w wymiarze narracyjnym, podobnie jak nieudane ,,Pokłosie”, powiela schemat o Polakach jako antysemitach z urodzenia, mordujących dla zysku Żydów. W przeciwieństwie jednak do „Pokłosia” siła rażenia „Idy”, na skutek rozgłosu jaki zyskała, będzie większa, bo jej przekaz odbije się szerszym echem. Jak niegdyś film ,,Lotna” utrwalił na świecie obraz Polaków-szaleńców rzucających się na czołgi z szablami, tak ,,Ida” utrwala inny stereotyp. Szkoda.

 

 

Rozmawiał: Krzysztof Gędłek


ZOBACZ APEL KONRADA ŁĘCKIEGO O WSPARCIE DLA FILMU O ŻOŁNIERZACH WYKLĘTYCH

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 191 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram