Niemiecki portal Sueddeutsche.de napisał, że unijny komisarz ds. przemysłu i przedsiębiorczości Antonio Tajani ma przedstawić w środę plan nowej polityki przemysłowej UE. Koncepcja zakłada ponowne uprzemysłowienie Europy, a nawet trzecią rewolucję przemysłową.
Ostatnie dekady były dla europejskiego przemysłu drogą przez mękę. Polityczna poprawność, terroryzująca wolną przedsiębiorczość hasłami, a właściwie kłamstwami ekologów spowodowała, że udział przemysłu w gospodarkach państw UE systematycznie spadał, wypierany przez usługi. Według statystyk Eurostatu udział przemysłu w PKB krajów UE w wielu przypadkach spadł poniżej 20 procent. Unijny komisarz chce, aby do 2020 roku europejskie kraje przywróciły i utrzymały poziom 20 proc., co ma stanowić silną bazę dla gospodarczej prosperity i dobrobytu Starego Kontynentu.
Wesprzyj nas już teraz!
Dla porównania: w 2011 roku udziału przemysłu w PKB dla Polski wynosił 33 proc., dla Niemiec – 28,6 proc., Hiszpanii – 25,8 proc., Włoch – 24,7 proc., Wielkiej Brytanii – 21,4 proc., USA – 19,2 proc., Francji – 18,8 proc.
Niemiecki portal powołuje się na źródła zbliżone do Antonio Tajaniego, które sugerują, że sposobem na podniesienie udziału przemysłu w PKB krajów UE ma być silne wsparcie dla rozwoju badań w Europie oraz pomoc europejskim małym i średnim przedsiębiorcom we wchodzeniu na międzynarodowe rynki. Ponadto priorytetem mają być inwestycje w rozwój edukacji, gdyż to zwiększy podaż wykwalifikowanej siły roboczej i przywróci Europie miano atrakcyjnego miejsca produkcji.
Mówi się nawet o trzeciej rewolucji przemysłowej. Popularyzatorem tego hasła jest w głównej mierze amerykański ekonomista i politolog Jeremy Riffkin, który doradzał Nicolasowi Sarkozy’emu oraz Angeli Merkel. Według Riffkina, budulcem nowej rewolucji przemysłowej będą z jednej strony technologie internetowe, z drugiej zaś energie odnawialne. Ekonomista uważa, że w niedługim czasie człowiek będzie w stanie za pośrednictwem internetu zarządzać sieciami energii w taki sposób, w jaki dziś zarządza się informacjami w sieci.
Do brukselskich decydentów chyba zaczęło w końcu docierać, że arbitralne i biurokratyczne próby narzucenia europejskim gospodarkom kształtów, wymyślonych za biurkami urzędniczymi doprowadzą do takich właśnie skutków – znacznego spadku światowej konkurencyjności europejskiej gospodarki i przeregulowania rynku gąszczem nikomu niepotrzebnych, a bardzo szkodliwych, przepisów. Z drugiej strony, dobrze by było, gdyby europejscy politycy uczynili jeszcze jeden krok w dobrym kierunku i z trzeciej rewolucji przemysłowej czy też reindustrializacji nie czynili celu samego w sobie, bez oglądania się na rzeczywistość gospodarczą. O wyglądzie europejskich gospodarek powinny decydować rynki, krajowe i międzynarodowe, a nie Komisja Europejska ze swymi dyrektywami.
Tomasz Tokarski
Źródło: www.forsal.pl