Z zaatakowanego przez Rosję kraju w pierwszej kolejności uciekają osoby, które mają pieniądze, kontakty i możliwości logistyczne. Amerykański sekretarz stanu Antony Blinken liczy, że Ukraińcy będą w stanie jak najdłużej bronić się sami. Mówi, że w narodzie jest wola walki i 90 procent społeczeństwa „nienawidzi Putina”. Ukraińcy zaś czują się opuszczeni przez sojuszników, co wybrzmiało w przemówieniu prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.
Ukrainy nie zamierza opuszczać przywódca Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego Swiatosław Szewczuk. Duchowny zapowiedział, że nie wyjedzie z ojczyzny, nawet jeśli krajowi grozi przekształcenie w „obóz śmierci”.
Wesprzyj nas już teraz!
Arcybiskup diecezji kijowsko-halickiej nie udał się do Watykanu na wcześniej zaplanowane spotkanie biskupów.
W Kijowie mieszka około 3 milionów ludzi. Zdecydowana większość obywateli próbuje uciec. Inni schronili się przede wszystkim w podziemnych stacjach metra.
Biskup Szewczuk napisał w liście do kardynała Gualtiero Bassettiego z Perugii, szefa episkopatu Włoch, że „obecna sytuacja wymaga jego obecności w kraju”. Zaznaczył, że chociaż mieszkańcy pragną pokoju, „cała Ukraina może stać się obozem śmierci”.
Duchowny poprosił o wsparcie i modlitwę, dodając, że „ludzie wołają do całej ludzkości: pomóżcie nam bronić pokoju na Ukrainie i w Europie”. Hierarcha zaznaczył, że jest ze swoim ludem i apelował o gorliwą modlitwę. Dodał, że „priorytetem dla Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego jest i zawsze będzie bliskość rannej ludności”.
W osobnym liście skierowanym do swojego ludu arcybiskup wyraził zaufanie do Boga. „Wierzymy, że w tym historycznym momencie Pan jest z nami. Ten, który trzyma w swoich rękach losy całego świata, a w szczególności każdego człowieka, jest zawsze po stronie ofiar niesprawiedliwej agresji, cierpiących i zniewolonych” – zaznaczył.
Na Ukrainie pozostał Oleksandr Zelinskyi, który współpracuje z amerykańską stacją katolicką EWTN. – Jako katolicy modlimy się do Boga i wierzymy, że nasze życie jest w [Jego] rękach – mówił w czwartek ojciec Zelinskyi, dyrektor generalny EWTN Ukraine.
Stwierdził, że sytuacja jest bardzo trudna, a „wśród ludzi panuje panika i strach”. Wielu próbuje opuścić Kijów, ale zespół EWTN pozostaje na miejscu. Wyjaśnił, że wciąż „nadaje Msze i modlitwy z kaplicy” i „wiemy, że ludzie teraz tego potrzebują”. – Tak długo, jak będzie to możliwe, zostanę tutaj z niektórymi naszymi współpracownikami – dodał.
EWTN Ukraine, filia sieci z USA rozpoczęła nadawanie w 2011 roku, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Stację obsługują ojcowie ze Zgromadzenia Misjonarzy Niepokalanego Poczęcia NMP. Wspiera ich także liczne grono przyjaciół i wolontariuszy.
– Prosimy o modlitwę i wsparcie od was wszystkich. Potrzebujemy jej w tej dramatycznej sytuacji – apeluje duchowny.
– Nie ma schronów przeciwbombowych, zorganizowanych informacji ani pomocy ze strony rządu, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni w Izraelu – narzekała w czwartek Inna Markovitch, żona naczelnego rabina Kijowa. – Ludzie powinni iść do stacji metra, które są głęboko pod ziemią, ale mieszkamy 20 minut od najbliższej stacji – dodała.
Sam zaś naczelny rabin Jonathan Markovitch, który wraz z żoną prowadzi Kijowskie Centrum Żydowskie, oznajmił, że pozostaną w mieście, „ponieważ mamy tu kwitnącą społeczność 2 500 osób, które zależą od nas”.
Tysiące mieszkańców całej Ukrainy, a także imigrantów, którzy np. studiowali na Ukrainie z Bangladeszu ucieka na Zachód, do Polski, Mołdawii, Rumunii czy Słowacji. Część na Węgry.
Jednak nie każdy ma tyle szczęścia, by móc wyjechać – twierdzi rodzina Markovitch, która rozmawiała z dziennikarzami za pośrednictwem Zooma. Transmisję zorganizowało MediaCentral z Jerozolimy.
– Wielu nie ma dokąd pójść. Ci, którzy wyjechali są albo zamożni, albo młodzi. Osoby, które zostały, nie mogą wyjechać ani ze względów finansowych, ani zdrowotnych. Postanowiliśmy z nimi zostać – przekonywali. Mieli zgromadzić duże zapasy żywności, materace, wodę i opał dla potrzebujących. Tysiące obywateli, w tym Żydzi, miało pozostać w Kijowie, chociażby z powodu zakorkowanych ulic.
Żona rabina żaliła się na złe przygotowanie do wojny i „sprzeczne” informacje, jakie napływają do nich. Na przykład ambasada Izraela radziła rodakom opuścić Kijów. Z kolei ambasada francuska zaleciła pozostanie.
Obawiając się zamieszek i grabieży, jakie miały miejsce w 2014 roku, małżeństwo wynajęło firmę ochroniarską. Jej pracownicy jednak szybko zniknęli. Rodzina przyznała, że jest „spakowana i gotowa do drogi”, jeśli zajdzie taka potrzeba. Nie wiedzą jeszcze, co zrobią. Wskazują, że mają obowiązek zatroszczyć się o tych Żydów, którzy nie opuścili Kijowa, ale „wszystko zależy od tego, jak rozwinie się sytuacja”.
Źródło: jns.org, catholicnewsagency.com
AS