Na tle ostatnich wydarzeń wojskowych, politycznych i ekonomicznych na Ukrainie wielką burzę w internecie, głównie w zachodniej czci kraju, wywołało ogłoszenie Romana Robaka, przedsiębiorcy z Kamionki-Buskiej koło Lwowa. Postanowił on sprzedać zakupiony przez siebie w tym miasteczku budynek byłego kościoła pw. Ducha Świętego. Za czasów sowieckich mieścił się tam zakład wyrobu wędlin.
Przedsiębiorca wycenił kościół na ponad 800 tys. hrywien (ok. 250 tys. złotych). Aby podnieść cenę, podkreślił w informatorze, że jest to XIX-wieczny polski kościół, ze starej dobrej polskiej cegły, która nadaje się do rozbiórki – po 6 hrywien za cegłę.
Wesprzyj nas już teraz!
– Jako archidiecezja lwowska nie mieliśmy żadnego prawa własności ani zarządzania tym kościołem, który znajduje się na terenie zakładu – powiedział KAI metropolita lwowski abp Mieczysław Mokrzycki. Wyjaśnił, że świątynia ta, podobnie jak wiele innych, należy do państwa ukraińskiego i władz lokalnych i to one decydują o dalszych losach tych obiektów.
– Dlatego nie mogliśmy wydawać żadnych pozwoleń czy jakichkolwiek decyzji, bo po prostu nie jest to w naszej kompetencji. Dowiedzieliśmy się, że właściciel zakładu w Kamionce-Buskiej sprzedaje cegłę austriacką z dawnego kościoła rzymskokatolickiego – tłumaczył dalej arcybiskup. Zaznaczył przy tym, że obiekt ten pod wezwaniem Ducha Świętego został zdesakralizowany, dodając, że niewątpliwie jest zgodne z prawem, że taki kościół można rozebrać, należy tylko uszanować miejsce.
Według schematyzmu archidiecezji lwowskiej kościół Ducha Świętego, który tradycja wiąże z pierwszą świątynią parafialną w Kamionce-Buskiej, budowany był przynajmniej dwa razy, ale w 1910 r. został rozebrany. Zbudowaną w latach 1908-09 nową świątynię pod tym samym wezwaniem odnowiono w 1938 r. Po II wojnie światowej władze komunistyczne zamieniły zabrany wiernym kościół na zakład wyrobu wędlin.
Władze Kamionki-Buskiej nie komentują, dlaczego po upadku przedsiębiorstwa budowli sakralnej nie zwrócono wspólnocie katolickiej, zezwolono natomiast na sprzedanie jej osobie prywatnej. Wiadomo, że przedsiębiorca próbował sprzedać kościół miejscowym wiernym, którzy jednak odmówili, nie mogli bowiem zapłacić wysokiej sumy, jakiej żądał przedsiębiorca. Ponadto tutejsza parafia ma już kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
– Nie zgłaszaliśmy się po ten kościół, ponieważ nasza wspólnota jest bardzo mała i nawet ta świątynia, którą mamy, jest dla nas za duża. Tutaj nie ma możliwości rozwoju czy tworzenia drugiej wspólnoty parafialnej – powiedział abp Mokrzycki. Zauważył również, że nie jest to pierwszy taki przypadek, bo opuszczonych kościołów na Ukrainie jest nadal dużo, a środków na ich odzyskanie i odbudowę brakuje.
– Na terenie naszej archidiecezji było bardzo dużo kościołów. Niektóre odzyskaliśmy, odprawiamy tam Msze św. Są to małe wspólnoty, nieraz 10-15 osób. Nasza archidiecezja ma 305 czynnych kościołów, które zostały w jakiś sposób zabezpieczone, przynajmniej pokryte dachem – podkreślił metropolita lwowski. Jednocześnie zauważył, że jest wiele innych świątyń, które w dalszym ciągu niszczeją. Nieraz pozostały po nich tylko zgliszcza, ściany albo same fundamenty. – Na wiele pustych kościołów patrzymy ze smutkiem, bo widzimy zapadające się już dachy, pochylone wieże. Tak wiele obiektów można by jeszcze ratować, ale po prostu nie mamy wiernych w tych miejscowościach – żalił się hierarcha.
Zwrócił uwagę, że również państwo ukraińskie nie interesuje się tą sprawą, podobnie jak władze Polski niewiele pomagają, gdyż jest tych kościołów bardzo dużo. – Toteż niestety ze smutkiem patrzymy, jak one zarastają krzewami i drzewami, jak popadają w zapomnienie, ponieważ my swoimi środkami nie jesteśmy w stanie zatroszczyć się czy zabezpieczyć te kościoły – podsumował abp Mokrzycki.
Źródło: KAI