Emocje wokół decyzji prezydenta Petra Poroszenki o zablokowaniu niektórych sieci społecznościowych na Ukrainie są nadal gorące. Pozew o uznanie tej decyzji za bezprawną złożył do Najwyższego Sądu Administracyjnego Ukrainy prawnik jednej z organizacji broniących prawa człowieka, Roman Lichaczew.
Tyłem do Europy
Wesprzyj nas już teraz!
– Jesteśmy krajem, który zmierza do Europy a robimy to, co robi Korea Północna. Po prostu nie mogę zrozumieć gdzie i kiedy scedowałem na państwo prawo decydowania o tym, co mam oglądać, pisać i czytać – cytuje Lichaczewa portal „Mignews.com”.
Zamieszanie wokół dostępu do administrowanych z Rosji portali społecznościowych rozgorzało na dobre w maju tego roku. 28 kwietnia Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy pod kierownictwem znanego polityka Ołeksandra Turczynowa podjęła decyzję o wprowadzeniu sankcji na dostęp do niektórych sieci społecznościowych i podmiotów dostarczających usługi internetowe. Sankcje objęły prawie 2 tys. osób fizycznych i prawnych. Następnym krokiem skierowanym przeciwko rosyjskojęzycznym sieciom była decyzja prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki z 15 maja br. o wejściu w życie przepisów przyjętych przez Radę Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy.
Zasady dla obywateli i władzy
To właśnie tę decyzję zaskarżył do Najwyższego Sądu Administracyjnego Ukrainy Roman Lichaczew wnioskują o uznanie decyzji Poroszenki za niekonstytucyjną. Na dostępnym na Ukrainie portalu społecznościowym zwrócił się on jednocześnie do głowy państwa o zmianę dekretu naruszającego prawa obywatelskie. Jak twierdzi we wpisie, nie chodzi mu o konkretne sieci społecznościowe ale o sposób ograniczania wolności obywatelskich. Pyta też Poroszenkę, co będzie jutro – czy zakaże on myśleć i oddychać?
Oburzeniu sposobowi blokowania dostępu do internetu dało wyraz wielu Ukraińców. Zaraz po ukazaniu się dekretu prezydenta z 15 maja następnego dnia zarejestrowana została petycja o zniesienie blokady, którą za niespełna miesiąc podpisało ponad 25 tys. osób. Po niej zarejestrowano jeszcze ok. 60 petycji w tej sprawie. Drogę sądową obrał przed Lichaczewem student Nikita Jewstifiejew, ale Najwyższy Sąd Administracyjny Ukrainy 14 czerwca odrzucił jego wniosek o uznanie bezprawności zablokowania dostępu do niektórych portali. Spór między skarżącymi blokadę niektórych serwisów a władzą idzie o poszanowanie zasad a nie o negowanie zagrożenia ingerencją rosyjską w życie społeczne nad Dnieprem.
Polityczna cena blokady
Dla zwolenników zniesienia blokady sieci społecznościowych najważniejszym argumentem jest zagwarantowanie wolności obywatelskich. Dla przedstawicieli władz Ukrainy podstawą decyzji było wykorzystywanie internetu przez rosyjskie służby do zbierania informacji o obywatelach Republiki Ukrainy oraz propagowanie treści niebezpiecznych z punktu widzenia władz. Decyzja Poroszenki ma obowiązywać 3 lata i raczej nie należy spodziewać się uznania jej przez władzę sądowniczą za bezprawną. Niemniej tracącemu poparcie społeczne prezydentowi i jego partii blokada rosyjskojęzycznych sieci może zaszkodzić w przyszłych wyborach parlamentarnych, o których coraz częściej mówi się, że mogą być przeprowadzone w terminie przyspieszonym.
Jan Bereza