Ukraińscy dziennikarze alarmują, że w ich kraju rodzi się grupa nowej oligarchii w postaci menedżerów państwowych spółek, którzy doprowadzają firmy do bardzo złej kondycji po to by następnie przejąć je za półdarmo.
Autorka artykułu zamieszczonego na łamach portalu Money.pl zacytowała słowa barona Rothschilda, „osiemnastowiecznego brytyjskiego noblisty i członka rodziny znanych bankierów”. Stwierdził on: „Czas na kupowanie jest wtedy, gdy na ulicach jest krew”. Według Katarzyny Bartman, z tego założenia wychodzą ukraińscy urzędnicy, deputowani, menedżerowie i biznesmeni. Pomnażają oni swoje majątki dzięki rosyjskiej agresji na ich kraj.
Wesprzyj nas już teraz!
Tekst polskiego portalu finansowego opiera się na zweryfikowanych przez Money.pl doniesieniach serwisu „Ekonomiczna Prawda”. Informuje on na przykład, że państwowe przedsiębiorstwa energetyczne zaniżają ceny sprzedawanego towaru, co naraża je na ogromne straty. Zdaniem reportera Wiktora Kurtewa, kierujący tym sektorem dążą do przywrócenia przedwojennych mechanizmów korupcyjnych.
„Według dziennikarza, menedżerowie państwowych spółek, którym bardzo zależy na zachowaniu anonimowości, czekają już w blokach startowych, aby doprowadzić do przejęcia państwowych przedsiębiorstw, które wcześniej – swoim złym zarządzaniem – doprowadzili do ruiny” – czytamy w tekście Bartman.
Jeśli złodziejski manewr się uda i majątek narodowy Ukraińców trafi w ręce defraudatorów, zyskają oni możliwość sprzedawania nadwyżek energii do państw, które jej potrzebują, takich jak Polska, Mołdawia, Rumunia czy Węgry.
Właśnie to leży na sercu menedżerów, a nie poprawa rentowności firm, w których są zatrudnieni.
„Tylko od stycznia do kwietnia br. dwie największe spółki państwowe wyprodukowały łącznie 1 650 000 MWh energii, której nie zdołały sprzedać na rynku. Ostatecznie produkcję zbyły na rynku bilansującym, który jest tzw. rynkiem technicznym (służącym tylko do awaryjnych transakcji – red.), ale już po czterokrotnie niższych cenach” – pisze Money.pl.
„(…) przedsiębiorstwa państwowe, którymi de facto zarządza Ministerstwo Energii, systematycznie i uporczywie upadają z powodu niemożności sprzedaży energii elektrycznej na rynku, podczas gdy prywatni sprzedawcy zaskakująco dobrze sobie radzą, sprzedając swoją energię pomimo wyższych kosztów jej produkcji” – relacjonuje Kurtew.
Zdaniem Przemysława Zaleskiego, eksperta energetycznego z Politechniki Wrocławskiej, „inwestor, który przejąłby podupadające elektrownie państwowe, szybko przywróciłby im rentowność. Ukraina – jeśli chodzi o surowce do wytwarzania energii – ma bardzo dobre warunki i nie jest zbytnio uzależniona od zagranicznych dostaw”.
Polacy czytający o złodziejskim mechanizmie przejmowania narodowego majątku mogą spytać samych siebie: skąd my to znamy?
Źródła: Money.pl, PCh24.pl
RoM