„Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski ostrzega, że braki amunicji, wynikające z ograniczenia dostaw z Zachodu, mogą zmusić armię do wycofania się z kolejnych miast. Tymczasem rosyjscy urzędnicy po wyborach prezydenckich zaczęli stosować słowo wojna. Wcześniej za jego użycie można było trafić do obozu”, informuje we wtorek „Dziennik Gazeta Prawna”.
– Siły ukraińskie mogą zostać zmuszone do wycofywania się, by zabezpieczyć linie frontu i oszczędzić amunicję. (…) Bez amerykańskiego wsparcia, co będzie oznaczać brak obrony powietrznej, pocisków Patriot, sprzętu do walki elektronicznej, pocisków artyleryjskich kalibru 155 mm, będziemy musieli cofać się małymi krokami – powiedział Zełenski. Prezydent Ukrainy zasugerował, że jego kraj dysponuje obecnie zaledwie czwartą częścią amunicji potrzebnej do codziennych działań obronnych.
– Można się cofać, skracać front, ale jeśli Rosjanie go przerwą, mogą wejść do dużych miast – tłumaczył Zełenski.
Wesprzyj nas już teraz!
Ukraiński przywódca poinformował, że największe braki wyposażenia wojskowego, broni i amunicji odnotowano w grudniu 2023 r., co zmusiło Ukraińców do oddania Awdijiwki, o którą walki toczyły się niemal nieprzerwanie od 2014 r. – Nie było sił, żeby ich powstrzymać. Potem z rakietami pomogli nam partnerzy – i USA, i Europa – i przetrwaliśmy zimę – dodał.
Z drugiej dowiadujemy się, że od 1 kwietnia w Rosji rozpoczął się wiosenny pobór. „Resort obrony planuje powołać 150 tys. osób, najwięcej od ośmiu lat. Władze obiecują, że poborowi nie trafią na front, ale wcześniej takie obietnice bywały łamane”, czytamy.
Ponadto Moskwa wycofała ze spisu słów zakazanych termin „wojna”. Wcześniej za tego typu komentarze można było w Rosji trafić za kratki.
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”
TG