„To nie Marcin Przydacz rozpoczął spór na słowa. Zaczęli go ukraińscy dyplomaci, którzy – jak to się mówi – strzelali z ucha na Polskę w Brukseli w sprawie zamknięcia polskiego rynku dla ukraińskich produktów rolnych”, przypomina w czwartkowym wydaniu „Dziennik Gazeta Prawna”.
Gazeta krok po kroku relacjonuje napięcia na linii polsko-ukraińskiej, z jakimi mamy do czynienia w ostatnich dniach. Z tekstu opublikowanego na łamach „DGP” wynika jednoznacznie, że to nie Polska odpowiada za obecną sytuację.
Zaczęło się bowiem od ukraińskich donosów na Polskę w Brukseli w sprawie zakazu importu do naszej ojczyzny zboża. Następnie premier Ukrainy Denys Szmyhal napisał w mediach społecznościowych, że „polityka Mateusza Morawieckiego jest w tej kwestii populistyczna”. Dalej „poszło z górki”.
Wesprzyj nas już teraz!
Najpierw, jak opisuje „DGP”, zastępca szefa administracji Wołodymyra Zełenskiego – Andrij Sybiha – „użył chyba najbardziej irytującego argumentu w relacjach polsko-ukraińskich. Komentując słowa Przydacza, mówił, że przekazywanie Ukrainie broni to inwestycja. Bo Ukraina broni polskiego bezpieczeństwa i bezpieczeństwa regionu”. Ukrainiec stwierdził ponadto, że „ukraińscy rolnicy ryzykują życie, pracując na zaminowanych polach i pod ostrzałem rakietowym”.
Dziennik zwraca uwagę, że Sybiha nie wspomniał o tragicznym losie dwóch mieszkańców Przewodowa, którzy zginęli w wyniku upadku zabłąkanej ukraińskiej rakiety S300. „Rakiety, o upadek której – co warto przypomnieć – Polska pretensji nie miała”, czytamy.
Według „DGP” ukraińska walka nie jest równoznaczna z obroną Polski. „W przypadku agresji będziemy współpracowali z sojusznikami z NATO. Nie z Ukrainą”, podkreślono.
„Polska – niezależnie od tego, jak ściśle współpracuje z Ukrainą – ma prawo dbać o swoje interesy ekonomiczne i te w obszarze pamięci. (…) W sporze z Ukrainą o zboże na pierwszym miejscu nie jest głód na Globalnym Południu, tylko próba włożenia nogi w drzwi unijnego jednolitego rynku rolnego. W sporze o historię z kolei dla Ukraińców kluczowe jest pozostanie w roli ofiary bez przyznawania, że też mają swoje stodoły. To wszystko jest zrozumiałe i godne szacunku. Każde państwo ma prawo do obrony własnych interesów. Polska też”, podsumowuje „Dziennik Gazeta Prawna”.
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”, GazetaPrawna.pl
Polskie MSZ odpowiada Ukrainie. Pilnie wzywa do siebie ukraińskiego ambasadora
Polskie MSZ odpowiada Ukrainie. Pilnie wzywa do siebie ukraińskiego ambasadora