Gdy w niemal wszystkich polskojęzycznych ośrodkach medialnych i politycznych przedstawia się Ukrainę jako naszego sojusznika, kluczowego dla ochrony Polski przed nawałnicą moskiewskich sołdatów, Kijowskie Towarzystwo Chełmszczyzna stworzyło film dokumentalny o tym polskim regionie. Przedstawiono go jako… ukradzioną część Ukrainy – informuje serwis dorzeczy.pl.
„Tytułową ukradzioną ojczyzną jest Chełmszczyzna. Twórcy dokumentu nie mają wątpliwości – to ukraińska ziemia, w domyśle: okupowana przez polskie państwo” – czytamy w tekście Macieja Pieczyńskiego.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak relacjonuje autor, Ukraińcy w swojej emocjonalnej produkcji przedstawiają sprawę jasno: z rzekomo historycznych ziem ukraińskich, rdzennych mieszkańców wpędzili polscy bandyci.
W filmie stworzonym przez Kijowskie Towarzystwo Chełmszczyzna mają pojawiać się słowa o ulicach pokrytych trupami, potężnym uderzeniu w społeczność ukraińską i rozstrzelanych dzieciach.
Warto przy tym odnotować, że pomimo tragizmu opisywanych wydarzeń, Ukraińcy w filmie nie wspominają o tym, czego sami dopuścili się wobec Polaków na Wołyniu. „O symetrii win nie może być mowy” – zauważa publicysta „Do Rzeczy”. Tymczasem Chełmszczyzna była ukrainizowana przez nazistów w trakcie II Wojny Światowej. Niemiecki okupant wysiedlając stamtąd Polaków zasiedlał region Słowianami wschodnimi. Nie ma więc mowy o „czysto ukraińskich ziemiach”, szczególnie, że u zarania państwa polskiego był to gród podporządkowanego Piastom zachodniosłowiańskiego plemienia Lędzian. Jego późniejsze przynależenie do Rusi to zdobycz wojenna.
Film opowiadający o latach 1944-47, a więc po wycofaniu się z tych terenów Niemców, gdy dla „sprawy ukraińskiej” nastały gorsze czasy, miał premierę 26 maja w Kijowie. Na ekranie można zobaczyć między innymi Wołodymyra Serhijczuka, negacjonistę wołyńskiego.
Oto polskie tereny, jakie chcieliby przyłączyć do Ukrainy tamtejsi nacjonaliści – Zakerzonie.
Źródło: dorzeczy.pl / kresy.pl
MWł