Rosyjscy okupanci twierdzą, że na tzw. referendum w zniszczonych miastach na wschodzie Ukrainy frekwencja sięga 45 proc., mimo tego, że nawet nie posiadają spisu mieszkańców – podał szef władz obwodu ługańskiego Serhij Hajdaj, lojalny wobec władz ukraińskich.
„Rosjanie nie mają spisu mieszkańców, którzy pozostali w okupowanych miastach, ale jest już frekwencja na poziomie 45 proc.” – podkreśla Hajdaj w serwisie Telegram.
„Podczas gdy pierwszego dnia tzw. referendum uzbrojeni wojskowi chodzili po mieszkaniach i zmuszali do głosowania na podwórzach, to w weekendy osoby z automatami są w miejscach masowego nagromadzenia ludzi, np. na bazarach” – czytamy. Mieszkańcom sprawdzane są dokumenty, a następnie prowadzi się ich do „komisji wyborczych”.
Wesprzyj nas już teraz!
Hajdaj zaznacza, że nigdzie nie są podawane informacje w sprawie liczby oddanych głosów, a jedynie dane procentowe. „W zniszczonych prawie doszczętnie miastach Lisiczańsk, Siewierodonieck, Rubiżne okupanci informują o frekwencji od 41 do 46 proc.” – wskazuje.
Od piątku władze okupacyjne w zajętych częściowo przez wojska rosyjskie czterech obwodach na wschodzie i południu Ukrainy przeprowadzają pseudoreferenda aneksyjne. Głosowania na okupowanych terytoriach obwodów donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego mają potrwać do wtorku.
Źródło: PAP
WMa