– W skali kraju, który ma prawie półtora miliarda mieszkańców to strajkujący stanowią ułamek kropli w morzu, co nie zmienia fakt, że należy bardzo uważnie przyglądać temu, co dzieje się w Chinach i jak partia będzie na te reagować – mówiła w Polskim Radiu 24 Alicja Bachulska, analityk ds. polityki zagranicznej Chin w Ośrodku Badań Azji Akademii Sztuki Wojennej.
W ciągu ostatnich dni w wielu miejscach Chin, m.in. Pekinie, Szanghaju i Wuhan doszło do protestów przeciwko forsowanej przez władze polityce „zero tolerancji” dla COVID.
W ocenie Alicji Bachulskiej pod rządami Xi Jinping mamy do czynienia z jeszcze większym „paranoicznym spojrzeniem na świat”. – Teoretycznie neutralne sfery życia jak np. duchowość, są postrzegane jako potencjalne źródło destabilizacji, co w pewnym sensie się spełnia pod postacią protestów w Chinach w ostatnich dniach – podkreśliła.
Wesprzyj nas już teraz!
Gość PR24 przypomniała, że jeśli spojrzymy w skali makro to te protesty są największymi od 1989 roku, a na pewno największymi, które mają bardzo jawny podtekst polityczny. – Protestów o podłożu gospodarczym jest bardzo wiele, ale nie są one nagłaśniane i dosyć często są szybko pacyfikowane. Z kolei tych o podłożu politycznym mieliśmy bardzo mało – wyjaśniła.
– Nie umniejszałabym wagi tego, co dzieje się teraz w Chinach dla samej partii, czy dla tego w jaki sposób Xi Jinping postrzega swoją pozycję i potencjalne zagrożenie. Jednak, rzeczywiście jeśli spojrzy się na populację Chin, jak wielki jest ten kraj i jak wielu ludzi go zamieszkuje, to maksymalnie ludzi, którzy wyszli na ulicę jest kilkadziesiąt tysięcy – podsumowała Alicja Bachulska.
Źródło: PolskieRadio24.pl, Polskie Radio 24
TK