Will Goodman, jeden z dziewięciu skazanych za próby ocalenia życia nienarodzonych dzieci w waszyngtońskim ośrodku aborcyjnym, spędził za kratami 17 miesięcy. Podobnie jak w przypadku całej grupy, jego wyrok został drastycznie zwiększony poprzez sądową kwalifikację „zamachu na prawa” – w tym przypadku prawo do nieskrępowanej eksterminacji dzieci poczętych dokonywaną przez legalną placówkę.
Goodman został oskarżony przez Departament Sprawiedliwości byłego „katolickiego” prezydenta Joe Bidena za udział w wydarzeniu, które miało miejsce w październiku 2020 roku. Do wniosku prokuratora generalnego Merricka Garlanda przychyliła się sędzia Colleen Kollar-Kotelly i wydała wyrok 27-miesięcznej odsiadki.
Wieloletni obrońca życia po ułaskawieniu nagrał krótką wiadomość, którą przesłał do śledzącego jego historię katolickiego serwisu Life Site News. Goodman wyraził tam swoją wdzięczność Panu Bogu, obecnej głowie państwa i czytelnikom wspierającym jego oraz innych uwięzionych pro-liferów. Zwrócił się też z prośbą o modlitwę w intencji dzieci poczętych, które dosięgła „kara śmierci bez prezydenckiego ułaskawienia”, a także za ich rodziców.
Wesprzyj nas już teraz!
– Musimy zrobić więcej, aby zakończyć ten narodowy i międzynarodowy holokaust wymierzony w najniewinniejsze, umiłowane dzieci Boga – wezwał Amerykanin.
W miniony poniedziałek Will Goodman udzielił portalowi LSN telefonicznego wywiadu. Opowiadał o pobycie w federalnym areszcie, począwszy od 29 sierpnia 2023 roku. Uznał to doświadczenie za „błogosławieństwo” i „rekolekcje”. Spotkał w miejscu odosobnienia zarówno milionerów z Wall Street, jak i „facetów z najgłębszych, najciemniejszych zakątków śródmieścia”.
Opowiadał o ex-doradcy Trumpa Stevie Bannonie, również osadzonym w tym samym miejscu „za odmowę podporządkowania się skorumpowanej komisji kongresowej kierowanej przez Demokratów, w związku z wydarzeniami z 6 stycznia 2022 roku”, czyli tak zwany atak na Kapitol.
Wspominał, że był przychylnie przyjmowany przez innych osadzonych. – Nie mogli uwierzyć, że rozdawałem broszury na korytarzu, zostałem aresztowany, a potem federalni szturmowali domy [obrońców życia – PCh24.pl]. Babcie i dziadkowie zostali zatrzymani przez bandytów w kamizelkach kuloodpornych, a wszyscy [więźniowie, kryminaliści] mówili: „Tak, wiemy, jak to jest, gdy agenci FBI wyważają drzwi z wyciągniętą bronią” – opowiadał.
Według relacji, odbywający swoje wyroki prawdziwi złoczyńcy nie dowierzali, iż „spokojne babcie, które odmawiały Różaniec siedząc w poczekalni, zostały potraktowane w ten sposób. Ci zatwardziali przestępcy byli wściekli na to, co się stało” – podkreślał Goodman.
W ubiegły czwartek rozmówca Life Site News pisał w więziennym bloku list, gdy usłyszał głos „twardego” gangstera, który wywoływał jego nazwisko: – Goodman, wejdź tutaj! Trump cię ułaskawi!
Pro-lifer z trudem (niedawno przebył wypadek) wydrapał się na 3. piętro, gdzie towarzysze niedoli oglądali telewizję. – Wchodzę do środka a wszyscy mówią: „Właśnie to przegapiłeś!”.
Na ekranie widać było prezydenta podpisującego kolejne akty wykonawcze, lecz na dole ekranu, na pasku widniała informacja o ułaskawieniu protestujących przeciwko aborcji z DC. Informacja oszołomiła Goodmana. – Wszyscy obecnie tam mężczyźni byli naprawdę szczęśliwi z mojego powodu. Przybijali mi piątki, mówiąc mniej więcej: „Nie zapomnij o nas. Widziałeś, jak to jest tutaj, w środku. Widzisz nadużycia, których dopuścił się rząd federalny” – wspominał.
Kilka godzin później „ktoś przyszedł z więzienia i zapytał o nazwisko”. – Pokazałem im swoją kartę, a oni powiedzieli: „Zostałeś ułaskawiony przez prezydenta Stanów Zjednoczonych” – brzmiał dalszy ciąg relacji. W panującej wokół ciszy dał się słyszeć z oddali głos jakiegoś więźnia: „Czy zostałeś ułaskawiony, Will?”. – Odpowiedziałem: „Trump właśnie mnie ułaskawił!”. I wszyscy, 60 facetów zaczęło wiwatować i klaskać. To było po prostu surrealistyczne – mówił Goodman.
– Ale wiesz, to z pewnością owoc wielu, wielu modlitw, świadomość, że ludzie składają ofiary, ludzie się modlą, a za naszego prezydenta odprawiana jest Msza święta – podsumował.
– Już to mówiłem i pewnie brzmi teraz jak zacięta płyta, ale to naprawdę doświadczenie jak wyjście z czegoś w rodzaju piekła, piekielnego środowiska — i wiem, że to nie jest piekło, oczywiście — ale masz tam wściekłych, sfrustrowanych ludzi. Jest brudno, cuchnie i jest niebezpiecznie. I wychodzisz z tego, a ludzie są przepełnieni miłością, ludzie mówią o wierze. Samo przebywanie w kościele, wchodzenie w liturgię, było jak wejście do przedsionka nieba – wyznał Will Goodman wspominając pierwszą Najświętszą Ofiarę, której wysłuchał po wyjściu na wolność.
Źródło: Life Site News
RoM