Komisja Europejska zaproponowała utworzenie kolejnego funduszu, tym razem transportowego. Miałby on przejąć część pieniędzy, konkretnie 10 mld euro, aktualnie znajdujących się w zasobach tzw. Funduszu Spójności. Fundusz transportu miałby się zajmować głównie finansowaniem projektów infrastrukturalnych.
Polska nie jest zachwycona tym pomysłem, ponieważ oznacza to utratę znacznych kwot uzyskiwanych dotąd w ramach Funduszu Spójności. Poza tym kontrola nad pieniędzmi nowego funduszu miałaby zostać scentralizowana i przejść całkowicie pod zarządzanie KE. Planuje się ponadto zaostrzenie kryteriów udzielania dotacji na poszczególne projekty i zaprzestanie stosowania – tak przynajmniej twierdzą urzędnicy z Brukseli – kryteriów politycznych przy rozpatrywaniu projektów. Liczyłyby się jedynie względy praktyczne i ekonomiczne.
Wesprzyj nas już teraz!
Nie trzeba być prorokiem, aby stwierdzić, że powołanie kolejnego funduszu mogłoby się obejść bez zatrudnienia nowych rzesz urzędników. Jak zaznacza KE, obsługą funduszu zajęliby się, co prawda, dotychczasowi pracownicy działającej przy KE agencji transportowej, jednak – jak się podkreśla – konieczne będzie zaangażowanie kolejnej grupy biurokratów, ponieważ agencji przybędzie wiele nowych zadań.
W nowym funduszu ma się znaleźć w przeciągu lat 2014 – 2020 ponad 50 mld euro. Dla polskiego rządu to żadna pociecha, bowiem o ile pieniądze z Funduszu Spójności mogły uchodzić za niemal pewne, o tyle scentralizowany nowy fundusz transportowy, dla Polski niekoniecznie musi okazać się łaskawy. I co w tej sytuacji powie swoim wyborcom np. minister Radosław Sikorski, który podczas ostatniej kampanii wyborczej zapowiadał w spotach „dojenie” Brukseli?
PSz