Agencja Moody’s Investors Service obniżyła perspektywę ratingową Unii Europejskiej ze stabilnej do negatywnej. Zmiana ta odzwierciedla obawy wielu, co do rozwoju wypadków w kontekście europejskiego kryzysu zadłużenia – ryzyko rozprzestrzenienia się go na kolejne państwa jest wysokie i raczej nie należy spodziewać się poprawy sytuacji, a dalszego jej pogarszania.
Co prawda Unia wciąż posiada ocenę wiarygodności kredytowej na najwyższym poziomie, AAA, jednakże ostatnia korekta, dokonana przez agencję oznacza, że obecny rating Unii nie utrzyma się na tym poziomie, o ile sytuacja nie polepszy się. Próżno jednak oczekiwać, że będzie lepiej, skoro mówi się o kolejnych państwach, które będą potrzebować pomocy. Obecnie w długach tonie Cypr, nieoficjalnie mówi się również o Chorwacji, jako następnym państwie, które ustawi się w kolejce po pieniądze.
Wesprzyj nas już teraz!
Nie dość tego: agencja Moody’s zapowiedziała również, że jeżeli oceny wiarygodności kredytowych takich państw, jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Holandia będą zagrożone, dokona wobec nich takiej samej korekty, jak w przypadku Unii Europejskiej. Składki tych państw stanowią niemal połowę unijnych wpływów budżetowych. Nie trzeba wiele wyobraźni, by zdać sobie sprawę, że niższa ich wiarygodność może doprowadzić do efektu „kuli śnieżnej”.
Niższy poziom europejskiej wiarygodności może również pokrzyżować plany prezesa Europejskiego Banku Centralnego, Mario Draghiego, który ma niebawem ogłosić program wspierania przez EBC rynku obligacji. Planowane w ten sposób obniżenie rentowności obligacji państw zagrożonych niewypłacalnością może spalić na panewce, w przypadku obniżenia ratingu całej UE.
Cała Europa zdaje się grać na czas i przekonywać samą siebie, że gdy nareszcie zostanie wprowadzony kolejny program skupu obligacji, czyli dodruku pieniądza, wszystko wróci do normy. Upływający czas gra jednak na niekorzyść zadłużonych państw. Brak radykalnych rozwiązań i odejścia od pompowania w systemy coraz większych ilości pieniądza doprowadzi w końcu do jeszcze większego kryzysu.
Tomasz Tokarski
Źródło: www.bankier.pl