Wedle ustaleń Komisji Europejskiej przyjmowanie uchodźców przez państwa wspólnoty odbywać się będzie na zasadzie dobrowolności. Problem w tym, że do takiego postępowania kraje zostaną zmuszone i nie będzie możliwości rezygnacji z „dobra” jakim są przybysze Bliskiego Wschodu i Afryki. Absurd? Nie! To codzienność Unii Europejskiej.
Liczba imigrantów, jakich przyjęcie „dobrowolnie narzuci” nam Unia Europejska, będzie mniejsza niż początkowo zakładana. 3,5 tys. osób przyjmą kraje stowarzyszone ze wspólnotą, dlatego też liczba przybyszów wydzielona dla Polski zostanie pomniejszona od 150 do 700 osób. Ponadto w pierwszej turze weźmiemy na swoje barki ponad 5 tysięcy „uchodźców”. Jest to efekt decyzji Węgier. Ojczyzna Petőfiego nie weźmie udziału w brukselskiej inicjatywie, gdyż nie chce zgodzić się na unijny nadzór nad swoimi ośrodkami dla uchodźców.
Wesprzyj nas już teraz!
Propozycje Komisji Europejskiej o dobrowolnym przymusie we wtorek poznają ministrowie sprawę wewnętrznych państw wspólnoty.
– W dokumentach nie będzie słowa automatyzm czy obowiązkowość w sprawie przyjmowania uchodźców. Nie będzie także mowy o kluczu i kryteriach podziału azylantów. A to oznacza, że traci na znaczeniu cały system obowiązkowego podziału na kwoty – powiedział dziennikarce RMF FM luksemburski dyplomata.
To niestety nie pełny obraz propozycji. Zdaniem przedstawiciela kierującego obecnie Unią Luksemburga, dokument będzie wiążący, a wypełnianie zawartych w nim zobowiązań będzie obowiązkowe.
Dobrowolność pod przymusem ma być kompromisem między stanowiskiem państw Europy Środkowej, sceptycznych wobec narzucania „kwot”, a stanowiskiem Niemiec, żądających podporządkowania się brukselskim decyzjom przez wszystkich. I chociaż w dokumentach nie pojawi się słowo „przymus”, to postanowienia eurokratów będą wiążące. Wszyscy są równi, ale Niemcy są równiejsi.
Źródło: rmf24.pl
MWł