Pośród dziesięciu instytucji, które podarowały najwięcej pieniędzy na kampanię prezydencką Baracka Obamy, znalazły się aż cztery prestiżowe uniwersytety – czytamy w raporcie opublikowanym przez Federalną Komisję Wyborczą (FEC).
Prym pośród nich wiedzie Uniwersytet Kalifornijski, którego pracownicy przekazali sztabowi obecnego prezydenta aż 1 milion i 92 tys. dolarów. Dla porównania, pracownicy Microsoftu – którzy znaleźli się na drugim miejscu na liście – przekazali sztabowi Obamy 761 tys. dolarów.
Wesprzyj nas już teraz!
Na piątym miejscu pod względem wielkości dotacji uplasował się Uniwersytet Harvardzki. Akademicy z tej prestiżowej uczelni przekazali na kampanię prezydencką 602 tys. i 992 dol. Kolejną dużą uczelnią, która w znacznym stopniu wsparła Obamę okazał się uniwersytet Stanforda z sumą 473,3 tys. dolarów. Uplasował się on na siódmym miejscu w rankingu darczyńców Obamy. Na liście znalazł się także Uniwersytet Columbia, który podarował sztabowi prezydenta na reelekcję 411,8 tys. dolarów. Pośród darczyńców nie zabrakło członków Ivy League.
Pracownicy wyższych uczelni wyraźnie preferowali Baracka Obamę. Okazuje się bowiem, że na liście darczyńców finansujących kampanię kandydata Republikanów – Mitta Romneya, w pierwszej dwudziestce nie znaleźli się reprezentanci ani jednego uniwersytetu.
Dane zostały zebrane przez OpenSecrets.org, która wykorzystała informacje podane przez Federalną Komisję Wyborczą. Chris Harrington, rzecznik Uniwersytetu Kalifornijskiego zapytany o wyjaśnienie fenomenalnego wsparcia kampanii prezydenckiej Baracka Obamy podkreślił, że uczelnia nie ma praktycznie żadnego wpływu na darowizny swoich pracowników. Przekazują oni pieniądze według własnego uznania.
W 2008 r. pracownicy kalifornijskiej wszechnicy również znaleźli się na pierwszym miejscu wśród darczyńców kampanii prezydenckiej Baracka Obamy, przekazując na ten cel ponad 1,6 mln dolarów.
Źródło: The Washington Times, campusreform.org., AS.