Coraz więcej młodych osób utrzymuje, że ma zaburzenia tożsamości płciowej. Dotyczy to wielu krajów zachodnich; problem w tym, że zarazem wzrasta świadomość dotycząca… wątłych podstaw teorii transgender.
W wielu krajach zachodnich błyskawicznie wzrasta liczba osób z rzekomymi zaburzeniami tożsamości płciowej. Jak wynika z danych London Gender Identity Development Service, liczba osób z takimi problemami wzrosła od 97 w 2009 roku do 2519 osiem lat później. Podobnie jest w Niemczech.
Według German Medical Journal od 2013 roku liczba diagnoz dotyczących zaburzeń tożsamości płciowej wśród osób poniżej 25. roku życia wzrosła aż ośmiokrotnie. Niemieckie badanie wskazuje, że rzecz dotyczy przede wszystkim dziewcząt w wieku 15 – 19 lat. Co ciekawe, aż w 65 proc. przypadków po pięciu latach problemy z tożsamością płciową zanikają. Wcześniej towarzyszą im często takie zaburzenia jak depresja, lęki, borderline czy stres pourazowy.
Wesprzyj nas już teraz!
To może oznaczać, że problemy z tożsamością płciową są związane z czynnikami społecznymi. Austriacki portal Die Presse opisujący ten fenomen wskazuje na presję rówieśniczą, media społecznościowe, pornografia. W związku z tym może być tak, że nastolatkom podaje się pochopnie blokery dojrzewania, podobnie jak zbyt pospiesznie przeprowadza się interwencje chirurgiczne.
Zdaniem Die Presse jest jednak poważny problem: ideologia. To właśnie ona utrudnia rzetelne medyczne podejście do tematu. Transseksualizm pod koniec lat 90. zaczął być postrzegany jako część społeczności LGB; problemy z tożsamością płciową zostały włączone do „wielkiej postfeministycznej walki emancypacyjnej”.
Coraz więcej środowisk jednak z tego rezygnuje. W Wielkiej Brytanii, Szwecji i Norwegii ogranicza się podawanie nieletnim blokerów dojrzewania. Ujawnione niedawno protokoły Światowego Stowarzyszenia Zawodowego Zdrowia Transpłciowego pokazały, jak bardzo eksperymentalny charakter mają działania dotyczące transgender, a przedstawiane jako naukowe.
Źródła: diepresse.at, Pch24.pl
Pach