31 maja 2017

Uratujmy te dzieci!

(Kaja Godek z synem Wojtkiem. Fot.Tomasz Adamowicz / Gazeta Polska / Forum)

Ogromna większość zabójstw nienarodzonych dotyczy dzieci z wadami. Aborcjom eugenicznym jest przeciwna większość naszego społeczeństwa. Również ze strony obozu rządzącego dochodzą sygnały, że tę „przesłankę” najłatwiej byłoby usunąć z naszego prawodawstwa. Uratujmy te dzieci! Nie musi to przecież oznaczać, że na tym poprzestaniemy – mówi w rozmowie z PCh24.pl Kaja Godek z Fundacji Życie i Rodzina.



Wesprzyj nas już teraz!

 

Fundacja Życie i Rodzina ogłosiła niedawno zamiar wystąpienia z inicjatywą ustawodawczą zmierzającą do zapewnienia powszechnego prawa do narodzin. Nie zniechęcają Państwa doświadczenia z jesieni ubiegłego roku?

 

Pilotowałam dwa podobne projekty w tej samej sprawie – w 2013 i 2015 roku. Obydwa zostały w Sejmie odrzucone i to już w pierwszym czytaniu. W zasadzie można byłoby wówczas po prostu spakować się i więcej do Sejmu nie wracać. Moim zdaniem jednak, działalność pro-liferów nie powinna skończyć się tak, że jeśli spotka nas niepowodzenie, to zwijamy manatki i idziemy grzecznie do domu. Chodzi raczej o to, by przedstawiać projekty broniące życia do skutku – do momentu aż któryś z nich zostanie uchwalony jako obowiązujące prawo.

Musimy pamiętać, że na mocy tego obowiązującego dzisiaj, umiera rocznie ponad tysiąc ludzi. Rezygnacja ze zmiany tego stanu rzeczy byłaby poważnym zaniechaniem.

 

Wydaje się, że do pełnej prawnej ochrony życia możemy dojść na dwa sposoby. Zgłaszając od razu projekt zakładający opcję maksimum, bądź też działając stopniowo. Na przykład, najpierw skupiając się na likwidacji przesłanki eugenicznej, gdyż w tej sprawie obserwujemy największe społeczne poparcie, a następnie, etapami eliminując kolejne tzw. wyjątki w ustawie aborcyjnej. Ku któremu rozwiązaniu Pani się skłania?

 

Jest to obecnie wciąż przedmiotem dyskusji a ostateczna decyzja zapadnie w momencie zgłoszenia projektu. Trudno jeszcze na obecnym etapie wyrokować, która opcja zwycięży.

Kiedy rozmawialiśmy na ten temat z wolontariuszami naszej organizacji, zapytaliśmy ich: czy wolicie zbierać podpisy pod projektem zakazu aborcji eugenicznych czy pod zakazem wszystkich aborcji? Część wolała pierwsze rozwiązanie, część drugie. Spytaliśmy ich zatem: jeżeli ostatecznie powstanie projekt całościowy, to czy ci spośród was, którzy woleliby opcję „eugeniczną”, pójdą zbierać pod nim podpisy? Powiedzieli: tak. Analogiczną odpowiedź usłyszeliśmy od drugiej grupy. Zatem nie tworzyłabym sztucznych podziałów.

Obserwujemy w środowiskach działających w terenie pewnego rodzaju presję na to, by wreszcie zmienić prawo na korzyść dzieci nienarodzonych.

 

Jaka by zatem nie była ostateczna decyzja dotycząca taktyki naszych zabiegów o ochronę życia, nie spodziewam się żeby była zanegowana przez którąkolwiek spośród grup pro-life. Myślę, iż większość spośród nas ma świadomość, że trzeba dochodzić do pełnej ochrony życia różnymi drogami, używać różnych sposobów.

 

W trakcie ubiegłorocznej kampanii „Stop aborcji”, zakończonej niepowodzeniem z uwagi na podziały wśród obrońców życia, kluczową kwestią okazała się zapisana w projekcie karalność wszystkich sprawców zabicia dziecka. Jak, Pani zdaniem, można w nowej ustawie zabezpieczyć prawa dzieci nienarodzonych w sytuacji gdyby matki miały zapewnioną z góry bezkarność? Mogłyby przecież we własnym zakresie sprowadzać zabójcze preparaty z zagranicy i dzieci nadal byłyby zabijane bez przeszkód.

 

Dostrzegam ten problem. Mogę powiedzieć, iż zdecydowaliśmy już, że w naszym projekcie nie zostanie wprowadzona karalność kobiet, niezależnie od tego, czy skłonimy się ku projektowi „eugenicznemu” czy całościowemu. Pamiętajmy jednak, że wprowadzenie i stosowanie określonego prawa ma znaczący wpływ na postawy ludzi. Wyeliminowanie chociażby tylko przesłanki eugenicznej, która jest powodem dla ponad 90 proc. legalnych aborcji dokonywanych w Polsce, albo też skuteczne przeprowadzenie ewentualnego projektu całkowicie zakazującego zabijania nienarodzonych, samo w sobie będzie mocno oddziaływać na świadomość Polaków.

 

Środki reklamowane jako antykoncepcja „dzień po” mają w rzeczywistości wbudowany mechanizm wczesnoporonny. Powinny one być zdelegalizowane na mocy prawa, które już obowiązuje. Jest to zatem problem nie tyle zmiany prawa, co jego właściwego stosowania, kwestia pozostająca bezpośrednio w gestii urzędników. Można tu działać za pomocą petycji, nacisków na władze publiczne aby dostosowały praktykę do istniejących w tej materii przepisów. Niedawno była dobra okazja by rozstrzygnąć tę kwestię w sposób przychylny dla życia ludzkiego w najwcześniejszej fazie. Kwestia pigułek została bowiem podjęta w trakcie sejmowej dyskusji nad ustawą o lekach. Głos obrońców życia nie został jednak ostatecznie wysłuchany.

 

Kiedy już ustawa o ochronie życia stanie się faktem, podejmowane choćby na szczeblu ministerialnym działania zmierzające do wycofania z obrotu środków o działaniu wczesnoporonnym, będą po prostu łatwiejsze.

 

Na problem zawarty w pytaniu patrzę w ten sposób: jeśli mamy się w kolejnym roku pokłócić o kwestię karalności kobiet, zapłacimy cenę życia kolejnego tysiąca dzieci. Nie chcę mieć na swoich rękach ich krwi. Wolę zabiegać o ocalenie tylu nienarodzonych, ile będzie możliwe.

Oczywiście, w przyszłości można prawo poprawiać. Praktyka pokazuje, że ustawy, które wchodzą w życie, są później modyfikowane. W 1993 roku została wprowadzona obecna ustawa aborcyjna. Trzy lata później dobrało się do niej SLD, wprowadziło czwartą przesłankę do aborcji i zmieniło niektóre zawarte w tekście ustawy sformułowania. Rozszerzyły one prawną  możliwość zabijania dzieci. Wprawdzie Trybunał Konstytucyjny zakwestionował wspomnianą przesłankę, ale dopisane przez postkomunistów nowe pojęcia pozostały. Nie mamy już więc w ustawie warunku zagrożenia życia matki, lecz zagrożenie życia i zdrowia. Nie mamy ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu, lecz ciężkie i nieodwracalne uszkodzenie płodu lub nieuleczalną chorobę zagrażającą jego życiu.

 

Jeżeli zatem wejdzie w życie ustawa, która będzie chroniła życie nienarodzonych w większym stopniu niż obecna, nic nie stoi na przeszkodzie by później ją zmieniać, tym razem na lepsze. Problemem jest za to fakt, iż statystycznie co osiem godzin jest zabijane w Polsce kolejne dziecko. Ogromna większość tych zabójstw dotyczy dzieci z wadami.

Aborcjom eugenicznym jest przeciwna większość naszego społeczeństwa. Również ze strony obozu rządzącego dochodzą sygnały, że przesłankę eugeniczną byłoby najłatwiej usunąć z naszego prawodawstwa. Uratujmy te dzieci! Nie musi to przecież oznaczać, że na tym poprzestaniemy.

 

Jaki jest harmonogram Państwa działań związanych z nowym projektem?

 

Planujemy w sierpniu zgłosić komitet inicjatywy ustawodawczej i złożyć pierwszy tysiąc podpisów pod projektem. Optymalnym terminem na rozpoczęcie  zbiórki jest wrzesień. Ufam, że Marszałek nie będzie robił problemów z rejestracją komitetu i będziemy mogli zacząć zbieranie podpisów na przełomie sierpnia i września. Na koniec listopada wypadnie wówczas złożenie list w Sejmie. Styczeń lub luty to czas na pierwsze czytanie.

Oczywiście, że lewica będzie protestowała, ale to jest zjawisko fizjologiczne. Poza tym sądzę, że protesty nie będą już tak liczne jak poprzednio. W październiku ubiegłego roku lewackie sabaty były duże, w marcu na Dzień Kobiet już spektakularnie zdychały. Spodziewam się lepszych warunków do dyskusji niż poprzednio.

Mamy obecnie skład Sejmu, który może się w przyszłości nie powtórzyć. Niewykorzystanie tej szansy byłoby poważnym zaniechaniem.

 

Wierzy Pani w zgodne poparcie środowisk, które niedawno nie zdobyły się na to by wystąpić razem? Widać bolesne skutki tego podziału. Czy tym razem będzie lepiej?

 

Jestem pewna, że będzie lepiej i widzę na to szanse.

 

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Roman Motoła

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij