14 września 2025

Papież Leon XIV kończy 14 września 70 lat. W przypadku jubileuszu Ojca Świętego nie wystarcza zwykłe „plurimos annos”. Wikariuszowi Chrystusa trzeba życzyć przede wszystkim jednego: żeby wypełniał swoje zasadnicze obowiązki. Pytanie, czy Leon XIV będzie do tego zdolny.

Średnia życia papieży ostatnich dziesięcioleci to zdecydowanie ponad 80 lat. Można zatem racjonalnie zakładać, że przed nami co najmniej kilkanaście lat pontyfikatu Leona XIV. To długi czas, który pozwoli Ojcu Świętemu na istotne ukształtowanie Kościoła w XXI stuleciu, tym więcej, że objął władzę w niezwykle burzliwym momencie. Chodzi z jednej strony o trudne dziedzictwo Franciszka, z drugiej – o zmierzch epoki posoborowej. Dziś żyje już niewielu uczestników Vaticanum II, stąd doświadczenie tego soboru przestaje być dla Kościoła formatywne, co wiąże się z różnego rodzaju oczekiwaniami, by sobór „przekroczyć”.

Czy Leon XIV będzie w stanie dobrze wypełnić swoje obowiązki? Należy mieć na to nadzieję – ale wolno zadać pytanie, czy to rzeczywiście prawdopodobne. Papież jest zwornikiem jedności Kościoła i swoistym gwarantem jego wiary. Wydaje się, że jedność Kościoła, której mogłaby zagrażać schizma, będzie przez Leona XIV zabezpieczona. Nie ma jednak zbyt dużej pewności, że Ojciec Święty zdoła zapewnić również jedność wiary.

Wesprzyj nas już teraz!

Dlaczego?

W 2013 roku Franciszek ogłosił w „Evangelii gaudium”, że Kościół katolicki ma być „zdecentralizowany”. Doktryna, moralność, dyscyplina, liturgia – to wszystko może różnić się w znaczącym stopniu, zależnie od lokalnej interpretacji, motywowanej odrębną kulturą albo teologią. Na przestrzeni lat widzieliśmy tego konkretne przejawy. W niektórych krajach wprowadzano na przykład błogosławienie par jednopłciowych albo udzielanie Komunii świętej osobom rozwiedzionym, albo też dopuszczano do Stołu Pańskiego protestantów. Wszystko w ramach tej różnorodności – inaczej oceniano moralną wagę grzechów, inaczej rozumiano przynależność do Mistycznego Ciała Chrystusa. Franciszek potwierdził wolę decentralizowania Kościoła jeszcze w szeregu innych dokumentów, między innymi w adhortacji „Amoris laetitia” a także w tekstach Synodu o Synodalności, zwłaszcza w swojej „Nocie wyjaśniającej”, dołączonej do „Dokumentu Finalnego” synodu. Decentralizacja była wyraźną wolą Ojca Świętego wyrażaną konsekwentnie na przestrzeni wszystkich lat jego pontyfikatu.

Wzorcem tego procesu jest sytuacja w tzw. Kościele anglikańskim. Znacząca różnorodność doktrynalna i moralna panuje wśród anglikanów w zasadzie od samego początku. Niektórzy anglikanie skłaniali się ku katolicyzmowi i większej ortodoksji chrześcijańskiej, inni byli bliżsi kalwinizmowi czy innym formom wyuzdanego protestantyzmu. Dziś podziały są równie głębokie, choć dotyczą często innych kwestii. Na przykład konserwatywni anglikanie z krajów globalnego Południa odrzucają akceptację homoseksualizmu, a progresywni anglikanie z krajów globalnej Północy wprowadzili jednopłciowe błogosławieństwa kościelne. Anglikanizm z tej różnorodności doktrynalnej i moralnej uczynił swoją cechę konstytutywną – bez tego nie byłby tym, czym jest. Choć przez wiele lat anglikański wzorzec uchodził w oczach katolików za absurdalny, od 2013 roku staje się w coraz większej mierze faktem również w Kościele.

Oczywiście Franciszek tego nie wymyślił. Decentralizacja doktrynalna i moralna katolicyzmu postępuje co najmniej od lat 60., kiedy w szeregu krajów biskupi odrzucili nauczanie św. Pawła VI wyrażone w „Humanae vitae”. Zrobili tak Niemcy, Austriacy, Kanadyjczycy. Stolica Apostolska skrytykowała ich decyzję o dopuszczeniu stosowania antykoncepcji przez wiernych, ale nie wyciągnęła żadnych konsekwencji. W kolejnych dekadach podziały między katolikami tylko się zwiększały, czemu towarzyszyła zasadnicza bierność Watykanu. Nowością Franciszka było to, że rzeczywistość de facto postanowił przekuć w rzeczywistość de iure, czyniąc z decentralizacji normę. Posiłkował się teologią niemieckojęzyczną, zwłaszcza pismami kardynała Waltera Kaspera, zwolennika tezy o pierwszeństwie Kościołów lokalnych wobec Kościoła powszechnego.

Nie brakowało katolickich socjologów, którzy chwalili taką postawę. Jeżeli przyjąć, że najważniejszym zadaniem papieża jest utrzymanie wszystkich katolików w jedności ze sobą, należałoby się z tym zgodzić. Z jednej strony w Kościele mogą zatem funkcjonować bardzo konserwatywni katolicy, z drugiej skrajni progresiści – wszyscy żyją po swojemu, ale są posłuszni wobec decyzji papieskich, akceptują władzę biskupów, nie ma zatem dążeń do formalnej schizmy.

To rzeczywiście dość pociągająca perspektywa, zwłaszcza dla ludzi o mentalności demokratycznej. Na tym przecież polega liberalna demokracja. Uznaje się, że obiektywnej prawdy nie ma, albo też że ludzie nie mają narzędzi jej poznania i przekazania innym. Stąd wprowadza się zasadniczą równość wszystkich poglądów, o ile tylko nie zaburzają nadmiernie funkcjonowania życia społecznego. Obywatele mogą głosić poglądy lewicowe albo prawicowe, popierać wysokie albo niskie podatki, chcieć wpuszczać imigrantów albo też nie chcieć – wszyscy mają do tego prawo i mogą swobodnie działać, pod warunkiem, że akceptują władze państwowe. Wydaje się, że w Kościele można funkcjonować tak samo – są różne poglądy i sposoby życia, ale wszyscy zgadzają się co do tego, że są katolikami i chcą działać w Kościele.

Przyjęcie takiej perspektywy wiąże się jednak z koniecznym zignorowaniem faktu, że Kościół katolicki nie jest relatywistyczną demokracją liberalną, ale Mistycznym Ciałem Chrystusa. Chrystus nie posiada poglądów, ale sam jest Prawdą. Jest Synem Bożym, a Bóg jest dawcą i źródłem prawa. Dla członkostwa w Kościele wymagana jest określona wiara oraz przyjęcie konkretnego sposobu życia, inaczej niż w przypadku państwa demokratycznego. Dlatego budowanie jedności Kościoła bez uwzględnienia kwestii prawdy jest błędem. Bierze się jedną istotną zasadę, to znaczy posłuszeństwa papieżowi i biskupom, ale dokonuje się jej absolutyzacji, tak, że unieważnia to inne zasady – również kluczowe, jak zasadę jedności we wierze.

Zadaniem papieża jest budowanie jedności Kościoła w obu tych perspektywach. Musi zachować jedność władzy, ale zarazem jedność wiary. Pontyfikat Leona XIV dopiero się rozpoczął i pozostaje mieć nadzieję, że Ojciec Święty będzie troszczył się o pełną jedność. Póki co można jednak dojść do wniosku, że jest inaczej, to znaczy że papież kontynuuje decentralizacyjny program swojego poprzednika, kierując Kościół ku modelowi anglikańskiemu czy też po prostu demokratycznemu.

Od wyboru Roberta Prevosta na urząd św. Piotra minęły już ponad cztery miesiące. Przez ten czas Ojciec Święty nie podjął jeszcze żadnej decyzji, która prowadziłaby do jakiejkolwiek polaryzacji. Cały ten okres był nacechowany wręcz idealnym „umiarkowaniem”, jakby podążaniem via media – drogą pomiędzy progresizmem a konserwatyzmem. Nauczanie papieża jest skupione na Chrystusie i oparte na Ojcach, zwłaszcza św. Augustynie. Zarazem chętnie podejmuje wątki społeczne i odwołuje się do Franciszka. Na audiencjach papież przyjmuje każdego. Wizytę złożyła mu szefowa konserwatywnej amerykańskiej EWTN, ale również ikona amerykańskiego ruchu progresywnego o. James Martin SJ. Papież spotkał się z kardynałem Raymondem Leo Burkiem, reprezentantem tradycjonalizmu, ale również z s. Lucią Caram, jedną z najbardziej znanych heretyckich zakonnic. Rozmawiał z liberalnym szefem Episkopatu Niemiec Georgiem Bätzingiem, ale przyjął też konserwatywnego biskupa Pasawy, Stefana Ostera. Postanowił kontynuować dzieło Synodu o Synodalności, ale zarazem wezwał do wsłuchiwania się również w głosy krytyczne dotyczące synodalności. Do Bazyliki św. Piotra przyszła wielka pielgrzymka homoseksualistów, przechodząc przez Drzwi Święte, fetowana przez wiceszefa włoskiego Episkopatu. Zarazem pielgrzymkę odbyło też Bractwo św. Piusa X. Podobnych „symetrystycznych” działań można byłoby wymienić więcej, jak choćby deklarowanie sympatii wobec konserwatywnych ludzi Kościoła, przy jednoczesnym obsadzaniu niektórych stanowisk kościelnych progresistami.

Wszystko to wskazuje na chęć uspokojenia sytuacji po pontyfikacie Franciszka, bez wymagania od katolików na świecie silniejszego ujednolicenia wiary i moralności. Można oczywiście sądzić, że to się jeszcze zmieni i po pewnym czasie Leon XIV zacznie w bardziej twardy sposób egzekwować ortodoksję, na przykład wykluczając z Kościoła jawnych heretyków lub też żądając od błądzących teologów, księży, biskupów czy kardynałów odwołania niewłaściwych poglądów. Póki co nic jednak na to nie wskazuje.

Pozostaje zatem raz jeszcze życzyć Ojcu Świętemu zdolności do wypełnienia zadań biskupa Rzymu – wszystkich bez wyjątku, tak, jak czynili niektórzy jego wielcy poprzednicy, a co po 1965 roku niemal całkowicie zarzucono. Jeżeli to zrobi, dzięki hipotetycznie długiemu pontyfikatowi może doprowadzić do faktycznej zmiany w Kościele, to znaczy stałego przywrócenia egzekwowania pełnej jedności. Jeżeli nie, z tej samej przyczyny głęboko utrwali obecny uwiąd, torując drogę do jeszcze silniejszej niż dotąd anglikanizacji katolicyzmu.

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(11)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie