Związek Zawodowy Pracowników Administracji Publicznej rozpoczął walkę o podwyżkę wynagrodzeń – donosi „Rzeczpospolita”.
Związek będzie, jak to się teraz modnie mówi, lobbować podczas prac nad ustawą budżetową ustalającą wydatki państwa w roku przyszłym w Sejmie, po to, by parlamentarzyści zgodzili się podwyższyć o 5 procent tzw. kwotę bazową, która jest punktem wyjściowym do ustalania urzędniczych wynagrodzeń. Ma to choć częściowo zrekompensować utratę siły nabywczej płac.
Wesprzyj nas już teraz!
„Rozumiemy konieczność walki z kryzysem, ale jesteśmy jedyną grupą zawodową, której płace w wyniku oszczędności w finansach publicznych realnie spadają” – powiedziała Katarzyna Śliwa-Szajor, szefowa Związku. Jak dodaje, innym grupom z budżetówki, np. nauczycielom czy policjantom, płace rosną. Gazeta pisze, że związkowcy chcą też 250 milionów złotych na reorganizację systemu wynagrodzeń i 110 milionów na „szkolenia” dla urzędników.
Póki co resort finansów odrzuca żądania urzędniczej centrali związkowej podkreślając przy tym, że zamrożenie płac tej grupie to nie jedyne działanie antykryzysowe.
A poza tym warto pamiętać, iż administracja może zaoszczędzić na podwyżki np. poprzez redukcję liczby urzędników, której w dobie „taniego państwa”, jak wiemy, jeszcze nie udało się obniżyć. Zresztą podobno aż 90 procent urzędników chcąc bronić swoich posad jest w stanie kłamać, a nawet wręcz samemu uwierzyć, że ich praca jest niezbędnym elementem w życiu gospodarczym.
Piotr Toboła