Metropolita Baltimore abp William E. Lori z zadowoleniem przyjął werdykt sądu federalnego, który orzekł, że lokalne centra pomocy kobietom w ciąży na terenie stanu Maryland nie muszą wywieszać na drzwiach informacji m.in. o tym, że nie przeprowadzają aborcji. Zdaniem kościelnych prawników, nakaz taki jest dyskryminujący i narusza Konstytucję USA. Za brak odpowiedniej informacji w języku angielskim i hiszpańskim placówce, która po upomnieniu miała 10 dni na dostosowanie się do prawa, mogła grozić kara do 150 dolarów z każdy dzień zwłoki.
Abp Lori zauważył, że w czasie, gdy wolność religijna jest „kwestionowana na różnych frontach”, to orzeczenie jest ważnym „zwycięstwem na rzecz Pierwszej Poprawki i tych ludzi, którzy pragną żyć i zgodnie z nią wyznawać swą wiarę”.
Wesprzyj nas już teraz!
Duchowny, który jest przewodniczącym komitetu ds. wolności religijnej w episkopacie Stanów Zjednoczonych, wyjaśnił, że centra pomocy stały się przedmiotem ataku, ze względu na to, że bronią życia. Pochwalił też sędziów za uchylenie „uciążliwych, dyskryminujących praw”, na które „nie ma miejsca w państwie zbudowanym na wolności”.
W dwóch orzeczeniach z 27 czerwca br. trzyosobowy federalny sąd apelacyjny podtrzymał decyzje sądu niższej instancji uchylające nakaz wywieszania w centrach pomocy kobietom w ciąży w Baltimore i hrabstwie Montgomery dodatkowych informacji. Prowadzone przez obrońców życia i wspierane przez Kościół centra miały obowiązek wywieszania na drzwiach informacji o tym, że nie przeprowadzają aborcji, ani nie dają skierowań do aborcyjnych klinik, i że nie oferują środków antykoncepcyjnych, oraz, jak w przypadku Centro Tepeyac, że nie pracuje tu żaden licencjonowany lekarz. Podobne nakazy narzucono m.in. w Nowym Jorku oraz Austin w stanie Teksas. Tam też zostały one zaskarżone przez organizacje broniące życia i Kościół.
Sędziowie uznali, że narzucone regulacje naruszają konstytucyjną wolność słowa oraz dyskryminują centra, sugerując, że są one gorsze i nie należy im ufać. Sprawa może trafić do Sądu Najwyższego USA.
Według prawników reprezentujących archidiecezję, popierane przez środowiska proaborcyjne regulacje to przykład dyskryminacji charytatywnych instytucji, które niosą pomoc kobietom w trudnej sytuacji. Co ciekawe, podobnych wymagań, dotyczących wywieszania dodatkowych informacji o usługach, nie narzucono klinikom aborcyjnym.
KAI
luk