Przedstawiciele administracji USA otrzymali zakaz publicznych wypowiedzi na temat izraelskiego odwetu na Iran, starając się zapanować nad zagrożeniem eskalacją konfliktu – poinformował „Washington Post”. O podobnym zakazie informuje też Politico.
Jak pisze gazeta powołując się na „oficjeli kilku rządowych agencji”, urzędnicy zostali „poinstruowani, by nie mówić publicznie o odwetowym uderzeniu Izraela wewnątrz Iranu”. Ma być to odzwierciedlenie wrażliwości sytuacji w chwili, gdy szereg krajów stara się zapanować nad ryzykiem eskalacji.
Polityka ta była widoczna podczas piątkowego briefingu prasowego w Białym Domu, kiedy rzeczniczka prezydenta Karine Jean-Pierre wielokrotnie odmawiała odpowiedzi na pytania o wydarzenia czwartkowej nocy.
Wesprzyj nas już teraz!
Występujący obok niej w podobnych sytuacjach rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby był nieobecny. Sprawy komentować nie chciał też szef dyplomacji USA Antony Blinken podczas konferencji prasowej na włoskiej wyspie Capri, gdzie przebywa na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych państw G7. Blinken stwierdził jedynie, że Stany Zjednoczone nie były zaangażowane w „jakiekolwiek ofensywne operacje”.
W nocy z piątku na sobotę silna eksplozja wstrząsnęła bazą wojskową Kalso, położoną ok. 50 km na południe od stolicy Iraku – Bagdadu, w której zakwaterowani są żołnierze tzw. Ludowych Sił Mobilizacyjnych (PMF) i byli członkowie proirańskich ugrupowań paramilitarnych.
W wybuchu, jak poinformowało irackie ministerstwo spraw wewnętrznych, zginęła jedna osoba, osiem zostało rannych.
PAP / oprac. PR
Iran o możliwym ataku na Izrael. Chodzi o „powstrzymanie zbrodni reżimu syjonistycznego”