Sekretarz obrony Pete Hegseth zapewnił, że Stany Zjednoczone nie wycofają się z Indo-Pacyfiku, ale nie będą prowokować ani prowadzić wojny ideologicznej.
30 maja sekretarz obrony USA Pete Hegseth przemawiał podczas plenarnego wystąpienia na singapurskim szczycie bezpieczeństwa w Międzynarodowym Instytucie Studiów Strategicznych Dialogu Shangri-La.
Wskazywał na priorytety Departamentu Obrony. Waszyngton chce „pokoju poprzez siłę”, poprzez skupienie się na przywróceniu etosu wojownika, odbudowie armii i przywróceniu zdolności odstraszania.
Wesprzyj nas już teraz!
– Ponieważ nasi sojusznicy dzielą się ciężarem, możemy zwiększyć nasze skupienie na Indo-Pacyfiku: naszym priorytetowym teatrze działań – zaznaczył Hegseth.
Mówił o tym, że przyszłość Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników z Indo-Pacyfiku jest „powiązana”, a bezpieczeństwo i dobrobyt Amerykanów są ściśle sprzężone z bezpieczeństwem i dobrobytem obywateli krajów sojuszniczych USA.
– Podzielamy waszą wizję pokoju i stabilności, dobrobytu i bezpieczeństwa. Jesteśmy tu na stałe – zaznaczył. Jak dodał, Ameryka nie wycofa swojej obecności wojskowej i handlowej z regionu.
Wizja przyszłości dla Indo-Pacyfiku ma być „oparta na zdrowym rozsądku i interesach narodowych”. Sekretarz obrony USA zapowiedział, że jego kraj będzie współpracował z sojusznikami, szanując także ich interesy. Waszyngton będzie angażować się w relacje, respektując suwerenność i interesy handlowe partnerów. Ameryka nie ma szukać wojny.
Sekretarz zauważył, że Donald J. Trump prowadzi taką politykę, by zachęcić europejskich sojuszników do zwiększenia swoich zdolności samoobrony. Dzięki temu USA mogą przerzucić więcej zasobów w region Indo-Pacyfiku. Ma to sprzyjać „pokojowi i stabilności, które wiążą się z trwałą i silną obecnością Amerykanów tutaj, w Indo-Pacyfiku” – zaznaczył.
Tylko wtedy, gdy partnerzy i sojusznicy USA będą silni, również silne będą Stany Zjednoczone. Hegseth zasugerował, że Amerykanie nie są zainteresowane podejściem do polityki zagranicznej z przeszłości. – Nie jesteśmy tutaj, aby wywierać presję na inne kraje, aby przyjęły naszą politykę lub ideologię; nie jesteśmy tutaj, aby głosić wam kazania o zmianach klimatu lub kwestiach kulturowych; [i] nie jesteśmy tutaj, aby narzucać wam naszą wolę. Wszyscy jesteśmy suwerennymi państwami – podkreślił, dodając, że USA starają się współpracować ze swoimi sojusznikami w obszarach, w których wzajemne interesy są zgodne dla pokoju i dobrobytu.
– Na tym fundamencie wzajemnych interesów i zdrowego rozsądku będziemy budować i wzmacniać nasze partnerstwo obronne, żeby zachować pokój i zwiększyć dobrobyt – wyjaśniał.
Odnosząc się do Chin, sekretarz obrony podkreślił, że USA nie szukają konfliktu. – Nie szukamy konfliktu z komunistycznymi Chinami. … Ale nie damy się wypchnąć z tego krytycznego regionu i nie pozwolimy, aby nasi sojusznicy i partnerzy byli podporządkowani i zastraszani – obiecał.
Potwierdził, że Chiny „przygotowują się do użycia siły militarnej w celu zmiany równowagi sił w Indo-Pacyfiku”. Mają to być „wiarygodne” dane. Ostrzegł, że każda próba podboju sąsiedniego Tajwanu przez Chiny będzie miała „katastrofalne konsekwencje” dla całego świata. – Nie ma powodu, aby to osładzać: zagrożenie, jakie stanowią Chiny, jest realne – stwierdził. Dodał jednak, że nikt tak naprawdę nie wie, co ostatecznie zamierzają zrobić Chiny. Dlatego wezwał sojuszników do zachowania czujności.
Chociaż zapewniał, że USA nic chcą wojny, to jednak „muszą być również przygotowane na konflikt zbrojny”. – Jeśli odstraszanie zawiedzie, jesteśmy gotowi zrobić to, co Departament Obrony robi najlepiej: walczyć i wygrać – mówił.
Ameryka chce zwiększyć poziom odstraszania w regionie nie tylko pomagając sojusznikom i partnerom we wzmocnieniu ich zdolności obronnych, ale także odbudowując zbrojeniowe możliwości przemysłowe. Ma się to odbywać „szybko”, bez straty czasu.
Komentatorzy amerykańscy cieszą się, że „Stany Zjednoczone nie podzielają już swojego dawnego moralistycznego, kaznodziejskiego podejścia” i odłożą ideologię oraz wojnę kulturową na bok”. Prezydent USA ma także unikać prowokacji i Stany Zjednoczone nie będą dążyć do okrążenia lub zmiany władzy w Chinach ani nie będą działać lekkomyślnie.
Sugeruje się, że państwa azjatyckie przyjmą te zapowiedzi o nie wtrącaniu się w wewnętrzne sprawy z zadowoleniem. Wtrącanie się do polityki wewnętrznej oraz próby przeprogramowania wewnętrznego zarządzania w państwach nie sprawdziły się w przeszłości, a w epoce wielobiegunowości kontynuacja takiej polityki w regionie Indo-Pacyfiku byłaby nierozsądna.
Hegseth wyraźnie dał do zrozumienia, że Europa musi skupić się na sobie, aby Stany Zjednoczone mogły bardziej skupić się na Azji. To odejście od dotychczasowej polityki USA, zakładającej stworzenie międzynarodowej koalicji, by przeciwstawić się Chinom. Pekin obawiał się, że cały świat zjednoczy się przeciwko nim.
Sekretarz obrony zapewnił sojuszników, że w razie ewentualnych prób zastraszenia ich przez Pekin, Ameryka będzie ich bronić. Ostrzegł Chiny, że „jakakolwiek próba zmiany status quo siłą lub przymusem” jest „niedopuszczalna”.
Podkreślił, sojusznicze kraje USA w regionie Indo-Pacyfiku, podobnie, jak w Europie powinny przeznaczać na obronę 5 proc. PKB. Według Hegsetha Indonezja i Filipiny już kładą nacisk na modernizację swoich sił zbrojnych.
Źródło: defense.gov, responsiblestatecraft.org
AS