Gdyby amerykańscy wyborcy przywiązywali większą uwagę do kwestii polityki zagranicznej, obecny prezydent Barack Obama ubiegający się o reelekcję, nie miałby szans na zwycięstwo. Tzw. afera Benghazigate kompromituje pierwszego czarnoskórego prezydenta i Partię Demokratyczną.
Amerykańscy eksperci zastanawiają się, co tak naprawdę wydarzyło sięw Libii feralnego 11 września. Szum informacyjny i opieszałość mediów głównego nurtu w przekazywaniu informacji na ten temat, wyraźnie wskazują na ich zaangażowanie we wspieranie rządzącego prezydenta.
Wesprzyj nas już teraz!
Tylko dzięki kilku niezależnym mediom, w dużej mierze dzięki doniesieniom reporterów stacji Fox News, Catherine Herridge oraz Jennifer Griffin, czytelnik mógł się przekonać, w jakich okolicznościach zginął ambasador Christopher Stevens, dwóch byłych komandosów i jeden pracownik konsulatu USA w Libii.
Historia ta ma ogromne znaczenie dla debaty politycznej w kraju dot. kwestii bezpieczeństwa, amerykańskiego przywództwa i polityki zagranicznej. Dla ludzi spoza Ameryki jest istotna choćby z tego powodu, że obnaża słabość państwa, które nie jest w stanie ochronić swoich ludzi.
W „Benghazigate” mimo, że udało się odtworzyć przebieg wydarzeń i zmusić ludzi Obamy do ujawnienia prawdy, wciąż pozostaje wiele niewyjaśnionych kwestii. Dotyczą one przede wszystkim tego, dlaczego Biały Dom ukrywał przez opinią publiczną informację, że atak na konsulat USA w Benghazi był dobrze zorganizowanym zamachem terrorystycznym? Dlaczego nie pozwalano jednostkom specjalnym udzielić pomocy atakowanym? Dlaczego władze amerykańskie nie zapewniły wystarczającej ochrony swoim przedstawicielom, a przecież doskonale znały teren z poprzednich operacji i wiedziały, że właśnie w pobliżu Benghazi było wiele komórek Al-Kaidy, szkolącej ekstremistów.
Jeszcze przed atakiem na konsulat wiadomo było, że ambasador i jego ludzie nie mieli zapewnionego odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa. Wynika to z dokumentów CIA. Wiadomo także, że na początku tego roku brytyjska ambasada i Czerwony Krzyż wycofały się z Benghazi z powodu ataków i gróźb. Amerykański konsulat już wcześniej został zaatakowany co najmniej dwukrotnie przed feralnym aktem terrorystycznym.
Wiadomo także, że w Benghazi znajdowało się wielu członków Al-Kaidy, którzy organizowali szkolenia w obozach dla ekstremistów. Warto przypomnieć, że sam ambasador Stevens wielokrotnie zabiegał o wzmocnienie własnego bezpieczeństwa. Tydzień przed atakiem dodatkowe oddziały wojskowe zostały usunięte z Benghazi. Według ekspertów afera Benghazigate ujawnia brak odpowiedniego zarządzania kryzysowego i błędne podejmowanie decyzji przez starszych pracowników obecnej administracji.
Co tak naprawdę wiadomo o ataku na amerykański konsulat w Libii? 11 września około 21:40 czasu lokalnego (15:40 w Waszyngtonie), grupa około 150 mężczyzn, uzbrojonych w AK-47, granatniki i karabiny maszynowe, rozpoczęła atak na konsulat w Benghazi. Przed zamachem panowała cisza. Potwierdza to zeznanie zastępcy Sekretarza Stanu Charlene Lamb, złożone przed komisją nadzoru i reform rządowych w dniu 10 października, w którym opisuje ona wydarzenia dość szczegółowo. Jej zeznanie jest dostępne na stronie komisji. Lamb pozostawała m.in. w kontakcie z pracownikami konsulatu w Libii.
Dostępne są także nagrania odtwarzające atak i kolejne 49 minut po akcie agresji. Z tych i innych źródeł dowiadujemy się, że odpowiedzialność za zamach wzięła na siebie grupa Ansar al-Shariah (AAS, filia Al-Kaidy z Magrebu). 11 września zanim dzień się skończył, Sekretarz Stanu Hillary Clinton wydała oświadczenie, w którym stwierdziła, że atak był spowodowany antyislamskimi materiałami publikowanymi w Internecie. Później pojawiła się tylko dezinformacja. Trudno nie było odnieść wrażenia, że ludzie Obamy postarali się o to, aby prawda nie wyszła na jaw. Mainstreamowe media, z wyjątkiem Fox News, starały się tak przedstawiać wydarzenia, aby nie kładły się one cieniem na prezydencie Baracku Obamie.
12 września prezydent w rozmowie z Rose Garden potępił zabójców 4 Amerykanów. Próbował także wywrzeć wrażenie, że atak miał podłoże religijne. – Odrzucamy wszelkie wysiłki dyskredytujące przekonania religijne innych. Ale nie ma żadnego uzasadnienia dla tego rodzaju bezsensownej przemocy. Żadnej – mówił.
13 września FBI i CTC podczas odprawy na Kapitolu prawdopodobnie stwierdziło, że zamach w Benghazi to atak terrorystyczny Al-Kaidy lub jej filii.
14 września Demokrata Ruppersberger, zasiadający w komisji ds. wywiadu przekonywał, że odbył godzinną rozmowę z szefem CIA Davidem Petraeusem, z której wynikało rzekomo, iż „w rejonie Bengazi miał miejsce spontaniczny protest przeciwko filmowi „Niewinność muzułmanów”, a islamscy bojownicy, którzy mogą mieć powiązania z Al-Kaidą, wykorzystali okazję do rozpoczęcia ataku”. Według innych źródeł słowa Petrausa zostały okrojone, a jego wypowiedź wypaczona. Szef CIA bowiem mówił wyraźnie przed komisjami senacką i Izbą Reprezentantów, że atak terrorystyczny był zorganizowany przez członków AQIM i AAS.
14 września przedstawiciel komisji wywiadowczej Mike Rogers i senator John McCain poinformowali, że „atak był planowanym aktem terroru, a nie protestem, który wymknął się spod kontroli”. 16 września ambasador Rice, członek gabinetu Obamy, pojawił się w pięciu programach telewizyjnych wmawiając widzom, że winę za śmierć czterech Amerykanów ponosi tłum agresywnie reagujący na antyislamski film. W tym samym dniu władze libijskie poinformowały, że był to atak terrorystycznzny. 17 września stacja Fox News opublikowała raport powołując się na „źródła wywiadowcze w Libii”, według którego nie było demonstracji przed atakiem.
18 września rzecznik Białego Domu Jay Carney stanowczo upierał się przy twierdzeniu, że winę za zamieszki, także te w Kairze, ponosi antymuzułmański film. Potem sprawa ataku w Benghazi zaczyna się wyjaśniać.
19 września dyrektor Krajowego Centrum Antyterrorystycznego Matthew Olsen odpowiadał na pytania przed komisją ds. bezpieczeństwa wewnętrznego i spraw rządowych. Przewodniczący komisji Joe Lieberman potwierdził, że Amerykanie zostali zabici w trakcie ataku terrorystycznego i że byli w niego zaangażowani ekstremiści, powszechnie stacjonujący we wschodniej Libii, szczególnie w okolicy Benghazi. Mówił także, że najprawdopodobniej zamachowcami byli członkowie Al-Kaidy i jej filii z Maghrebu.
20 września Jay Carney, rzecznik Białego Domu mówił: „To jest, jak sądzę, oczywiste, że to, co wydarzyło się w Benghazi było atakiem terrorystycznym”. Tego samego dnia Fox News ukazał bezpośredni związek pomiędzy atakiem, Al-Kaidą i zatrzymaniem byłego więźnia Guantanamo. 21 września sekretarz stanu Hillary Clinton potwierdziła, że w Benghazi miał miejsce atak terrorystyczny. 23 września CNN wyemitowała program o tym, jak reporterzy cztery dni po ataku odnaleźli w ruinach konsulatu dziennik ambasadora.
28 września ODNI wydało oświadczenie, że atak był „celowym i zorganizowanym aktem terrorystycznym przeprowadzonym przez ekstremistów”. 2 października Fox News donosił o tym, że dyplomaci w Libii wielokrotnie prosili o zapewnienie większej ochrony. 4 października FBI w końcu poinformowało, że odwiedziło konsulat w Bengazi w celu zbadania terenu. 10 października Fox New raportuje, że nie było żadnego protestu przed atakiem.
16 października część administracji nadal upiera się przy twierdzeniu, że atak nastąpił w wyniku wcześniejszego protestu z powodu filmu. Sekretarz Stanu Hillary Clinton wzięła jednak odpowiedzialność za niezapewnienie odpowiedniej ochrony dyplomacie itp. W międzyczasie nastąpiło usunięcie ze stanowiska generała Cartera Hama, odpowiedzialnego za zapewnienie bezpieczeństwa w Benghazi i pojawiły się informacje dokumentujące przebieg wydarzeń.
24 października CBS News wyemitowała wywiad z prezydentem Obamą, nagrany w dniu 12 września, w którym prezydent mówił rozmówcy, że atak nie miał charakteru zbliżonego do zamieszek w Kairze i że mogły być w niego zaangażowane grupy terrorystyczne. Widać stąd jasno, że prezydent od samego początku wiedział, z czym ma do czynienia, ale później on wraz ze swoim sztabem utrzymywał, że jest inaczej. Pytanie dlaczego? 26 październikastacja Fox News informowała o tym, że ludzie CIA byli wzywani wielokrotnie, by nie próbowali pomagać ambasadorowi. Mimo to komandosi postanowili ratować ocalałych w konsulacie .
Dalej 26 października Sekretarz Obrony Leon Panetta, w towarzystwie gen. Martina Dempsey’a, przewodniczącego Połączonego Kolegium Szefów Sztabów, zorganizował konferencję prasową, podczas której przekonywał, że jego ludzie prawidłowo wywiązali się ze swoich obowiązków. Brak udzielenia pomocy w momencie ataku tłumaczył potrzebą zachowania bezpieczeństwa i brakiem wystarczających informacji wywiadowczych co do sytuacji.
Analitykom wprost trudno uwierzyć, aby brak było odpowiedniego rozeznania wywiadowczego. Zastanawia ich kto i komu wydał rozkaz zabezpieczenia pracowników ambasady? Kto zawiódł? Kto wydał rozkaz zabraniający agentom CIA udzielania pomocy ambasadorowi i dlaczego? Czy w pobliżu były bezzałogowe samoloty szpiegowskie, a jeśli ich nie było, to dlaczego? Itp. Co właściwie stara się ukryć administracja prezydenta Baracka Obamy?
Źródło: GatestoneInstitute, AS.