W poniedziałek 30 stycznia sąd amerykańskiego stanu Pennsylwania zebrał się, by zdecydować o losie Marka Houcka, działacza pro-life oskarżonego o popełnienie przestępstwa w czasie manifestacji pod budynkiem jednego z dzieciobójczych centrów. W obronie swojego 12-letniego syna mężczyzna użyl siły fizycznej wobec pro-aborcyjnego działacza z „eskorty” aborcyjnej instytucji. Ojciec wielodzietnej rodziny mógł za ten czyn trafić do więzienia. Szczęśliwie w procesie USA przeciwko Houckowi zwyciężył ostateczne reprezentowany przez chrześcijańskie organizacje prawnicze obywatel, oczyszczony wczoraj ze wszelkich zarzutów.
Od piątku ława przysięgłych sądu dystryktu Wschodniej Pensylwanii dyskutowała o sprawiedliwym wyroku w sprawie, nie mogąc dojść do porozumienia. Jak relacjonują obrońcy oskarżonego z prawniczego Towarzystwa Św. Tomasza Morusa, zeszły weekend dla rodziny Marka minął wiec w atmosferze szczególnego napięcia i oczekiwania. W poniedziałek przysięgli wznowili obrady i po kilku godzinach namysłu postanowili oczyścić obrońcę życia nienarodzonego z wszelkich zarzutów.
Kłopoty ojca siódemki dzieci zaczęły się od brutalnego nalotu FBI na dom rodziny we wczesnych godzinach porannych kilka dni po zajściu z protestu. Niedługo później mężczyzna został oskarżony o naruszenie przepisów gwarantujących nietykalność pracownikom eskort placówek służby zdrowia. Prokuratura zarzucała aktywiście także atak na pro-aborcyjnego działacza z powodów politycznych.
Wesprzyj nas już teraz!
Gdyby wczorajsza rozprawa skończyła się odwrotnym werdyktem, Houck mógłby w najgorszym razie trafić na siedem lat do więzienia i zapłacić grzywnę w wysokości 350 tysięcy dolarów.
W rzeczywistości przyczyną konfliktu był werbalny atak Bruca Love, członka pro-dzieciobójczego zespołu, na 12- letniego syna mężczyzny. Wbrew regulaminowi organizacji Planned Parenthood, odpowiedzialnej za organizację „eskorty” dla dzieciobójczej placówki, aktywista wdał się w utarczkę słowną z uczestniczącym w manifestacji chłopcem, a wobec groźby agresji z jego strony ojciec młodzieńca musiał zainterweniować i dwukrotnie popchnął poszkodowanego.
Obrona udowadniała podczas procesu, że przepisy gwarantujące nietykalność pracownikom eskort służby zdrowia nie dotyczą złożonych z wolontariuszy wspierających dzieciobójcze organizacje formacji współpracujących z aborcyjnymi centrami. Prawnicy podkreślali, że oskarżony nie dopuścił się rękoczynów z pobudek politycznych, a w obronie własnego dziecka.
– Mark i jego rodzina są teraz wolni od cienia, który rzuciła na nich administracja Bidena. Stawiliśmy czoła goliatowi – całej potędze rządu Stanów Zjednoczonych – i wygraliśmy. Przysięgli przejrzeli i odrzucili dyskryminujące stanowisko prokuratury, które od pierwszego dnia było opresją. Próba zastraszenia katolików i osób pro- life przez wymiar sprawiedliwości Bidena została zatrzymana – komentował ostateczny rezultat rozprawy wiceprzewodniczący Towarzystwa Św. Tomasza Morusa Peter Breen.
Wynikiem cieszyły się również inne organizacje broniące życia nienarodzonego. „Ten proces dotyczył prawa ojca do obrony jego syna (…). Jesteśmy wdzięczni sędziemu za jego uczciwość, a przysięgłym za ich rozsądne przemyślenia”, pisała w stanowisku przesłanym anglojęzycznemu portalowi Life Site News rzecznik organizacji Pro- Life Coalition of Pennsylvania Ashley Garchet. „Przede wszystkim dzięki niech będą Bogu za Jego obronę i opatrzność”, dodawała.
Źródło: lifesitenews.com
FA