Zwolennicy bezkarnego zabijania dzieci nienarodzonych często odwołują się do retoryki rzekomej troski o los kobiet. Ale gdyby ich troska była autentyczna, nie stawialiby wyłącznie na nakłanianie kobiet do zabijania swoich dzieci, lecz wykazaliby zainteresowanie, czy oby na pewno wszystkie te kobiety chcą tzw. aborcji, a nie… po prostu pomocy.
Niesienie rzekomej pomocy kobietom w ciążach kryzysowych – to jedno z fundamentalnych kłamstw przemysłu i lobby aborcyjnego. Zwracają na to uwagę działacze pro-life w Stanach Zjednoczonych, a najświeższym przykładem takiej postawy aborcjonistów jest sytuacja w stanie Michigan.
Lewicowa gubernator tego stanu, Gretchen Whitmer z Partii Demokratycznej, ogłosiła właśnie, że zamierza zawetować propozycję budżetową, wedle której 20 mln dolarów ma być przeznaczone właśnie na pomoc kobietom w niechcianej ciąży. Proaborcyjna gubernator uznała, że wspieranie adopcji, o czym mówi ustawa budżetowa, będzie godziło w… „prawo do wyboru”.
Wesprzyj nas już teraz!
Przy okazji okazuje się, jak kłamliwe jest naczelne hasło aborcjonistów: „moje ciało, mój wybór”. Dla zwolenników ideologii dzieciobójczej w praktyce wybór jest tylko jeden: śmierć dziecka nienarodzonego. Wybór, który zakładałby alternatywę dla aborcji po prostu nie wchodzi w rachubę.
Whitmer w swoim poparciu dla „wyboru” poszła tak daleko, że uznała nawet ulgę podatkową dla rodziców adopcyjnych za niegodną poparcia. Choć kwota opiewała na zaledwie 2 mln dolarów w odpisach podatkowych, to też zostanie ona zawetowana.
W pozycji budżetowej, którą chce zablokować lewicowa gubernator, były również inne formy pomocy matkom w kryzysowych ciążach, takie jak wsparcie dla przychodni czy program pilotażowy dla matek, które mimo wszystko chcą urodzić dzieci.
Źródło: lifesitenews.com
FO
