W Waszyngtonie już po raz kolejny przejdzie 19 stycznia „Marsz dla życia”. Organizatorzy spodziewają się, że weźmie w nim udział kilkaset tysięcy osób. Marsze organizowane są także między innymi w Chicago, Los Angeles, czy San Francisco. Wszystkie w okolicach dnia 22 stycznia, kiedy przypada niechlubna rocznica decyzji Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych z 1973 r. o legalizacji aborcji w całym kraju, Wtedy to Sąd Najwyższy głosami siedmiu sędziów przeciwko dwóm przeforsował ustawę zezwalającą na przerywanie ciąży i obowiązującą w całym kraju.
Waszyngtoński marsz zakończy się modlitwą w Narodowym Sanktuarium Niepokalanego Poczęcia. Biskupi dwóch sąsiadujących ze sobą diecezji Waszyngtonu i Arlington ogłosili możliwość uzyskania odpustu zupełnego, pod zwykłymi warunkami, za uczestnictwo w przedsięwzięciu.
Wesprzyj nas już teraz!
W ubiegłym roku do uczestników zgromadzenia „Pro Life” przemawiał wiceprezydent USA Mike Pence i zapewnił przeciwników aborcji, że Biały Dom zajmie się sprawą. W tym roku zapowiedział swoją obecność na marszu Paul Ryan, rzecznik Republikanów w Izbie Reprezentantów.
Tradycyjny marsz „Pro Life” jest do dziś jedną z największych politycznych akcji protestacyjnych w Stanach Zjednoczonych. Mimo to medialne echo o tych demonstracjach jest niewielkie.
Temat aborcji pojawia się coraz częściej za rządów prezydenta Donalda Trumpa. Działacze Pro Life mają nadzieję, że ustawa z 1973 roku wreszcie zostanie uchylona. Rzecznik Izby Reprezentantów i katolik Ryan jest wielkim orędownikiem prawa do życia, powiedziała w rozmowie z mediami Jeanne Monahan Mancini, główna organizatorka „March for Life”. Podkreśliła, że Ryan wykorzystuje swoją pozycję polityczną, aby „bronić godności człowieka we wszystkich fazach jego życia”.
Natomiast demokraci nadal unikają bliższych kontaktów z ruchem „Pro Life”. „Nasza partia ma więcej problemów z samą sobą niż z marszem”, stwierdziła dyrektorka ruchu „Democrats for Life”, Kristen Day. Przyznała, że wielu demokratów, zwłaszcza w regionach wiejskich, pragnie większej otwartości ich partii na problemy związane z ochroną życia.
Mancini ma nadzieję, że za pięć lat już nie będzie potrzeby obchodzenia 50. rocznicy kontrowersyjnej ustawy o aborcji. „Chciałabym, abyśmy nie musieli wtedy maszerować, bo do tego czasu ustawa może będzie zdjęta, a i nasze zadanie zakończy się”, powiedziała podkreślając, że marzy się jej, aby „aborcja wreszcie była zabroniona i określona jako nielegalna”.
Wśród amerykańskich 30-latków poglądy na kwestię aborcji są podzielone. Według „Washington Post” młodzi ludzie tej grupy wiekowej stanowią połowę uczestników marszów „Pro Life”.
KAI
TK