Stany Zjednoczone nałożyły sankcje na 13 osób i 12 firm. To reakcja administracji Donalda Trumpa na przeprowadzony przez Iran test pocisku balistycznego. Decyzję ogłosił Departament Skarbu.
„Iran kontynuuje wspieranie terroryzmu i rozwój programu balistycznego, który jest zagrożeniem dla regionu, naszych światowych partnerów i dla USA” – powiedział John E. Smith, dyrektor Urzędu Kontroli Aktywów Zagranicznych Departamentu Skarbu.
Wesprzyj nas już teraz!
Cytowany przez agencje informacyjne wyższy przedstawiciel rządu USA oświadczył, iż nałożone w piątek sankcje były tylko „wstępnymi krokami w odpowiedzi na prowokacyjne zachowanie Iranu”.
Na listę podmiotów objętych sankcjami finansowymi wobec Iranu po tym, gdy dzień wcześniej Biały Dom skierował do Teheranu „ostrzeżenie” w związku z próbą irańskiego pocisku balistycznego, zostały wpisanych 13 osób fizycznych i 12 firm.
W zasięgu nowych sankcji znalazły się poza podmiotami irańskimi także osoby bądź spółki ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Libanu i Chin.
Już wcześniej prezydent Donald Trump napisał na Twitterze: Iran igra z ogniem. Nie doceniają jak „miły” był dla nich prezydent Obama. Ale nie ja!.
We środę doradca ds. bezpieczeństwa narodowego gen. Michael Flynn mówił, że Teheran dostał ostrzeżenie od USA. Flynn twierdził, że irańskie władze nie przestrzegają rezolucji Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych i porozumienia jądrowego z 2015 r. Tydzień temu Irańczycy testowali rakiety balistyczne.
Odpowiadając na zarzuty irański minister obrony Hossein Dehghan mówił, że niedzielny test rakietowy był częścią kontynuowanego od pewnego czasu programu obronnego Iranu. Teheran zaapelował do Waszyngtonu, by „nie przesadzać z reakcją na te działania.” – Iran będzie dalej kontynuować swoje działania obronne – ogłosił Ali Akbar Welajati, starszy doradca ajatollaha Ali Chameneiego.
Działania nowej administracji wyraźnie wskazują na bardziej konfrontacyjne podejście wobec Islamskiej Republiki Irańskiej. Poza sankcjami mówi się o dozbrajaniu regionalnych rywali Teheranu, to jest Arabii Saudyjskiej, Izraela i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Saudowie chcieliby np. większego amerykańskiego zaangażowania w wojnę proxy w Jemenie, pośrednio wymierzonej w Iran. Jak na razie Amerykanie zapewniają Arabii wsparcie logistyczne. Prawdopodobnie zostanie odblokowana sprzedaż broni amerykańskiej dla Arabii, którą wstrzymała w grudniu administracja Obamy w związku z horrorem ludności cywilnej, znoszącej ciężkie bombardowania Saudów.
Maha Yahya, dyrektor bliskowschodniego Centrum Carnegie w Bejrucie, na razie wyklucza jakiekolwiek rozwiązania militarne. Jest za wcześnie na nie – przekonuje. Może jednak częściej dochodzić do spięć między okrętami amerykańskimi a łodziami irańskimi w Zatoce Perskiej. Irańczycy w odpowiedzi na posunięcia amerykańskie mogą częściej dopuszczać się cyberataków, takich jak w 2012 r., gdy sparaliżowali państwowe spółki naftowe Arabii Saudyjskiej. Iran może również zwiększyć wsparcie dla sojuszników regionalnych, takich jak Hezbollah w Libanie lub rebeliantów Houthi w Jemenie.
Gdyby doszło do uderzenia militarnego, Teheran wielokrotnie groził zamknięciem cieśniny Ormuz, przez którą odbywa się transport prawie jednej trzeciej ropy na świecie przewożonej drogą morską. Irańczycy mogliby także ostrzelać bazy amerykańskie w państwach sojuszniczych USA, w tym w Izraelu.
Źródło: bloomberg.com, timesofisrael.com., AS/luk