Przyszłoroczne wydatki budżetowe mogą być nawet wyższe od obecnych o ponad 7 proc. – alarmują konserwatywni analitycy zaniepokojeni planem prezydenta Obamy, który zamierza pod koniec swojej kadencji zrealizować chociażby część obietnic przedwyborczych.
Prezydent Obama przez ostatnie lata zmuszony był przez Republikanów – od których zależało przyjęcie ustawy budżetowej – do rezygnacji z realizacji części programu przedwyborczego i ograniczenia deficytu.
Wesprzyj nas już teraz!
Teraz jednak, kiedy dobiega końca druga kadencja prezydencka, Obama postanowił powrócić do dawnych planów. Chce zwiększyć wydatki budżetowe o 7 proc., tj. 74 mld dolarów.
Prezydent podkreślił, że zamierza podnieść podatki dla bogatych, by zwiększyć wydatki rządowe na infrastrukturę, badania medyczne i czystą energię. Zamierza także wprowadzić system darmowych studiów dla wszystkich Amerykanów.
– Obiecuję, że nie będę przez kolejne dwa lata siedział grzecznie w ławce. Mam zamiar sprawy wziąć w swoje ręce i mam nadzieję, że dołączycie do mnie – z takim apelem zwrócił się prezydent w zeszłym tygodniu do Demokratów. Podczas konwencji w Filadelfii, Obama wezwał kolegów do realizacji idei partyjnych.
Niektóre konkretne propozycje budżetowe prezydenta wydają się mieć ponadpartyjne poparcie. Obama na przykład chce wydać 215 mln dol. na rozwój tzw. medycyny precyzyjnej. Pomysł ten popiera część Republikanów.
Zdecydowana większość jednak jest przeciwna wprowadzeniu darmowych studiów. Cory Fritz, rzecznik republikańskiego Speakera Izby Reprezentantów Johna Boehnera podkreśla, że niektóre propozycje administracji Obamy są „niepoważne”. Dodaje, że prezydent powinien ściślej współpracować z Republikanami z Kongresu, by wprowadzić dalsze, rozsądne cięcia budżetowe, a nie próbować realizować skrajnie lewicowych pomysłów.
Źródło: washingtontimes.com, AS.