Rok po Traditonis custodes chaos narasta, pisze Edward Condon z amerykańskiego portalu katolickiego The Pillar. Publicysta wziął pod lupę sytuację w archidiecezjach Waszyngtonu i Chicago oraz w diecezji Arlington, gdzie wydano wytyczne silnie ograniczające możliwość sprawowania Mszy świętej w dawnym rycie.
Według Condona trudno jest dziś wiarygodnie mówić biskupom o tym, że celem Traditionis custodes i wprowadzanych przez nich samych restrykcji jest jedność, tak, jak twierdzi sam papież. Zdaniem publicysty w wielu przypadkach dochodzi do rozbijania utrwalonych wspólnot. Katolicy, którzy przez wiele lat gromadzili się w kościele parafialnym na Mszę świętą, nagle są pozbawiani tej możliwości – muszą szukać innych kościołów albo po prostu rezygnować ze swojej wspólnoty. To problem zarówno dla wiernych, jak i dla księży: w rozmowie z The Pillar kapłani wskazywali, że sytuacje, w których muszą de facto rozwiązywać wspólnoty tradycyjne, jest niezwykle trudna.
Traditionis custodes zakazuje celebrowania dawnej Mszy świętej w kościele parafialnym – w sytuacji, w której właśnie w nim przez lata sprawowana była Msza święta trydencka, taki zakaz ma bardzo poważne skutki. – To ludzie, których nam od lat i którymi opiekowałem się przez lata – mówi portalowi The Pillar jeden z księży w takiej właśnie sytuacji. – Czują się, jakby im powiedziano, że są niechciani. Pomimo całej tej narracji o jedności, powiedziano mi, żebym całkowicie rozerwał moją rodzinę parafialną – wskazuje.
Co więcej Traditionis custodes rzuca też cień podejrzenia o herezję na wszystkich księży sprawujących dawną liturgię: jak mówił portalowi The Pillar kapłan z archidiecezji Waszyngtonu, nagle musi udowadniać, że nie jest heretykiem i że akceptuje całe nauczanie II Soboru Watykańskiego, żeby móc w ogóle dalej sprawować opiekę duszpasterską nad parafianami uczęszczającymi na dawną Mszę świętą.
Źródło: die-tagespost.de
Pach