David Stockman, amerykański publicysta, w książce „The Great Deformation. The Corruption of Capitalism in America” dowodzi, że amerykańska gospodarka nie potrzebowała specjalnych pakietów ratunkowych ani potężnych interwencji Rezerwy Federalnej w 2008 r. Lekarstwem na kryzys było bankructwo oraz restrukturyzacja kilku instytucji finansowych.
W 2008 r. nasiliły się problemy ze spłatą kredytów hipotecznych niskiej jakości, tzw. subprime. Firmy, które kupiły te kredyty, zaczynały mieć problemy z pozyskaniem środków na dalsze finansowanie swojej działalności, co prowadziło do wyprzedawania aktywów i spadków ich ceny. Okazywało się, że niektórzy, np. bank Lehman Brothers są na prostej drodze do bankructwa, co oczywiście odbiło się na cenach akcji tej instytucji oraz firm z podobnym modelem biznesowym. Spadające ceny akcji na Wall Street doprowadziły do paniki wśród rządzących. Sekretarz Skarbu – Henry Paulson – szybko przygotował pakiet ratunkowy dla zagrożonych instytucji finansowych (tzw. TARP).
Wesprzyj nas już teraz!
O dziwo, pakiet ten przepadł w głosowaniu w Izbie Reprezentantów przy pierwszej próbie jego wprowadzenia. Paulson rozkręcił wtedy propagandową kampanię strachu, mówiąc o tym, jak upadek kolejnych instytucji sprawi, że niedługo Amerykanie nie będą w stanie wybrać pieniędzy z bankomatu – cały amerykański system bankowy legnie w gruzach. Zastraszani kongresmeni niestety w końcu zgodzili się z prezydentem Bushem, że „trzeba porzucić zasady wolnego rynku, by uratować wolny rynek” i przy drugim podejściu pakiet ratunkowy został zaakceptowany.
Okazuje się, że banki komercyjne, z których usług korzystają na co dzień Amerykanie, były w większości w dobrej sytuacji. Chociaż udzielały one kredytów subprime, to szybko je odsprzedawały innym firmom – bankom inwestycyjnym, funduszom hedgingowym, czy bankom europejskim. Nie było obawy, że nagle w bankomatach zabraknie pieniędzy. Ratunku potrzebowały natomiast głównie banki inwestycyjne. Pięć największych tego typu banków to Goldman Sachs, Morgan Stanley, Merrill Lynch, Lehman Brothers i Bear Stearns. Przez lata lata banki inwestycyjne były jednymi z głównych beneficjentów ekspansywnej polityki pieniężnej Greenspana i Bernanke oraz niskich stóp procentowych.
Kiedy jednak pojawiły się najdrobniejsze obawy co do jakości ich aktywów, cały model biznesowy banków inwestycyjnych stanął pod znakiem zapytania i bez pomocy rządu federalnego oraz banku centralnego musiałyby zapewne zakończyć działalność. Nie bardzo jednak wiadomo, dlaczego upadek banków inwestycyjnych miałby źle wpłynąć na życie przeciętnego Amerykanina. Wydaje się raczej, że odchudzenie napompowanego przez Rezerwę Federalna sektora finansowego sprawiłoby, że część osób tam zatrudnionych poszukałaby sobie pracy, która jest doceniana przez konsumentów, a nie przez Greenspana, Bernanke czy Paulsona.
Tomasz Tokarski
Źródło: rynekzlota24.pl.