Reżim Nicolasa Maduro uruchomił system zachęt, mających ułatwić władzom zastraszenie społeczeństwa; płaci po 100 dolarów za donos, zakończony zatrzymaniem sympatyka opozycji – podał w poniedziałek dziennik „El Mundo”.
Po wyborach z 28 lipca opozycja ogłosiła, że dużą przewagą głosów zwyciężył jej kandydat Edmundo Gonzalez Urrutia. Władze w Caracas twierdzą natomiast, że wygrał Maduro. W kraju wybuchły protesty, brutalnie tłumione przez służby porządkowe. Według oficjalnych danych zginęło 25 osób, a 2,5 tys. zatrzymano.
By zniechęcić społeczeństwo do protestów, reżim zaostrzył represje, posługując się przy tym donosami ze strony „współpracujących patriotów”, jak określał ich zastępca Maduro w rządzącej Zjednoczonej Partii Socjalistycznej Wenezueli (PSUV) Diosdado Cabello, „człowiek numer dwa w rewolucji” – podał „El Mundo”.
Wesprzyj nas już teraz!
To oni przekazują służbom nazwiska, adresy, numery telefonów, dane najbliższych krewnych i listy miejsc odwiedzanych przez osoby do aresztowania. Jeśli informacje te doprowadzą do zatrzymania, lokalni przywódcy partyjni przekazują im za to 100 dolarów w gotówce – przekazała gazeta, powołując się na źródła w Wenezueli.
Agenci służb mają też za zadanie „przekonać” zatrzymanych, by nagrywali materiały zniesławiające przywódców opozycji.
Oprócz premii wypłacanych przez reżim, funkcjonariusze we własnym zakresie wymuszają od zatrzymanych pieniądze w zamian za wypuszczenie na wolność – wynika z doniesień krewnych i organizacji praw człowieka. Według „El Mundo” w dużych miastach żądają od tysiąca do 5 tys. dolarów, natomiast w mniejszych miejscowościach – 800 – 1000 dolarów.
PAP / oprac. PR