W ubiegłym tygodniu Trybunał Sprawiedliwości UE uznał, że uchwalona w 2009 roku ustawa hazardowa naruszyła unijne przepisy, zgodnie z którymi powinna zostać notyfikowana w Brukseli. Wyrok otworzył firmom hazardowym furtkę do wystąpienia o milionowe odszkodowania ze strony Skarbu Państwa. Niestety okazuje się, że nie było to zwykłe niedopatrzenie. Rząd świadomie ignorował napomnienia płynące z Brukseli. Za ten „błąd” najprawdopodobniej zapłacą wszyscy podatnicy.
W 2009 roku opinia publiczna dowiedziała się o możliwym lobbingu ze strony prominentnych polityków PO na rzecz branży hazardowej. W tej sytuacji rząd postanowił jak najszybciej stworzyć nową ustawę tzw. „hazardową”. W myśl unijnych przepisów konieczne było jednak dokonanie notyfikacji tego aktu prawnego. Rząd w obawie przed wynikającymi stąd opóźnieniami postanowił podzielić ustawę na dwie części, pierwszą ogłosił bez notyfikacji, drugą natomiast, zawierającą w opinii ustawodawców przepisy techniczne, poddał ocenie unijnych urzędników.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak podaje „Rzeczpospolita” Ministerstwo Finansów było świadome, że ustawy dotyczące sfery hazardowej muszą zostać zaaprobowane przez Brukselę. Prace nad dokumentem rozpoczęły się jeszcze przed wybuchem afery. Już wówczas Adam Szejnfeld uprzedzał resort finansów o konieczności przedstawienia ustawy KE, gdyż „projekt ustawy o zmianie ustawy o grach i zakładach wzajemnych spełnia przesłanki przepisu technicznego”. W wyniku afery z wcześniejszego projektu zrezygnowano i przygotowano nowy.
Nowa ustawa została uchwalona 19 listopada 2009 roku. Tuż przed przyjęciem ustawy rząd dostał upomnienie, tym razem ze strony KE, że dokument należy najpierw notyfikować. Pismo z Brukseli trafiło na biurko ministra finansów 4 listopada 2009 r, i nie pozostawiało wątpliwości, że sprawa jest poważna. Resort finansów zaprzecza jednak, jakoby otrzymał rekomendację, aby przed przystąpieniem do prac sejmowych przedłożył ustawę do notyfikacji.
Wkrótce jednak okazało się, że branża hazardowa nie zamierza rządowi puścić tego płazem. Trzy firmy hazardowe wniosły sprawę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gdańsku. Ten z kolei przesłał zapytanie do ETS. Trybunał uznał, że wątpliwości przedsiębiorców nie są bezpodstawne i przepisy ustawy mogą mieć charakter techniczny, co oznacza, że powinny zostać zaakceptowane przez KE. Decyzję pozostawił jednak do uznania polskich sądów.
Zarówno Ministerstwo Finansów jak i Ministerstwo Spraw Zagranicznych twierdzi jednak, że ETS wcale nie stwierdził, że przepisy mają charakter techniczny. Uznał jedynie, że sądy powinny wyjaśnić pewne okoliczności. Jacek Gasik, dyrektor Izby Gospodarczej Producentów i Operatorów Urządzeń Rozrywkowych zarzuca jednak rządowi kłamstwo. Jego zdaniem wyrok Trybunału jest wyraźną wskazówką dla polskich sądów. Katarzyna Antkowiak z Kancelarii Budnik, Posnow & Partnerzy, twierdzi, że wyrok Trybunału uznaje, że przepisy mogą mieć charakter techniczny, nie jest jednak jego zadaniem rozstrzyganie tych faktów w konkretnych sprawach. Jej zdaniem firmom nie chodzi o odszkodowania tylko o umożliwienie prowadzeni dalszej działalności.
Co do tego ostatniego stwierdzenia można mieć wątpliwości, skoro jednemu z właścicieli automatów już zasądzono 36 tys. odszkodowania za zatrzymanie urządzenia przez celników. To raczej każe przypuszczać, że nie będzie to ostatni pozew. Ciekawe czy w tej sytuacji polityków obejmuje inna ustawa z ubiegłego roku, która zakłada odpowiedzialność finansową dla tych urzędników, których błędne działania narażają Skarb Państwa na straty? Jeśli tak, to miejmy nadzieję, że ewentualne roszczenia firm hazardowych zaspokoją z własnych kieszeni.
Iwona Sztąberek
Źródło: rp.pl