Sejm znowelizował Prawo o zgromadzeniach. Wprowadzono szereg zapisów mających utrudnić organizowanie protestów przeciw władzy. Oburzeni nowelizacją są przedstawiciele instytucji organizujących manifestacje niewygodne dla rządu Donalda Tuska.
Za nowelizacją głosowało 224 posłów, 209 było przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu. Projekt zmian Prawa o zgromadzeniach wniósł do Sejmu prezydent. Przedstawił go w listopadzie zeszłego roku po zamieszkach, do których doszło na ulicach Warszawy podczas obchodów Święta Niepodległości.
Wesprzyj nas już teraz!
Znowelizowana ustawa daje organom gminy możliwość zakazania organizacji dwóch lub więcej zgromadzeń w tym samym miejscu lub czasie, jeżeli doprowadzić to może do naruszenia porządku publicznego. Nowela uściśla, że jeśli nie jest możliwe oddzielenie zgromadzeń zgłoszonych w tym samym miejscu i czasie, gmina niezwłocznie wzywa organizatora zgromadzenia zgłoszonego później do dokonania zmiany czasu lub miejsca manifestacji.
Zgodnie z nową regulacją za przebieg zgromadzenia miałby odpowiadać jego przewodniczący, który musiałby być łatwo rozpoznawalny wśród pozostałych uczestników demonstracji. Do jego obowiązków miałoby należeć przeprowadzenie zgromadzenia w taki sposób, aby zapobiec powstaniu szkody z winy uczestników. Zgodnie z nowelą uczestnicy manifestacji, jak również osoby postronne zakłócające jej przebieg, musiałyby stosować się do poleceń przewodniczącego.
PCh24.pl poprosiło o komentarz osoby reprezentujące organizacje, których manifestacje zdają się być solą w oku rządu PO-PSL:
Jarosław Kniołek, Fundacja Narodowy Dzień Życia, organizator Marszu dla Życia i Rodziny:
Nowelizacja to kolejny dowód na nieliczenie się klasy politycznej ze społeczeństwem. Jeżeli mamy do czynienia z buntami kolejnych grup społecznych, czy są to kibice, czy pacjenci, lekarze, farmaceuci, emeryci, widzowie TV TRWAM czy rodziny uczestniczące w Marszach dla Życia i Rodziny, to pokazuje jak bardzo politycy są oderwani od rzeczywistości i niezainteresowani słuchaniem tego, co ich wyborcy mają do powiedzenia. Ta nowelizacja to zamykanie ust społeczeństwu i ograniczanie praw obywatelskich. Zgromadzenia publiczne jak do tej pory gwarantowała konstytucja, ale widać, że próbuje się te zapisy obchodzić jakimiś tylnymi drzwiami.
Robert Winnicki, prezes Młodzieży Wszechpolskiej, współorganizator Marszu Niepodległości:
Nowelizacja ustawy o zgromadzeniach, która przeszła przez parlament, jest zamachem na wolność zgromadzeń i wolność słowa w Polsce. Są w niej zawarte przepisy niekonstytucyjne. Stowarzyszenie Marsz Niepodległości zleciło prawnikom dokonanie analizy propozycji prezydenckich i wynika z nich, że znajduje się tam wiele zapisów, które zakwestionował wcześniej Trybunał Konstytucyjny. Jest duża szansa, że przez Trybunał Konstytucyjny można tę ustawę obalić. Kolejna sprawa to fakt, że zapisy tej ustawy są mocno nieprecyzyjne, chociażby dotyczące środków pirotechnicznych. W związku z tym jest to pole do daleko idącej dowolności interpretacji przez organy samorządowe, rejestrujące zgromadzenie, jak i przez policję i przez sądy. Wydłuża się również okres, w którym trzeba zgłosić organizację wydarzenia. To poważnie ogranicza swobodę wyrażania swoich poglądów, gdyż czasem trzeba zwołać zgromadzenie w naprawdę krótkim czasie aby reagować na bieżące sytuacje. Jest tam jeszcze wiele innych przepisów wyraźnie dążących do tego aby zniechęcić potencjalnych autorów zgromadzeń. W moim przekonaniu nowe prawo o zgromadzeniach ma po prostu zniechęcić społeczeństwo do tego aby wyrażało swoje opinie bezpośrednio.
Marek Lewandowski, rzecznik prasowy NSZZ Solidarność:
Po pierwsze, trzeba stwierdzić, że dotychczasowe prawo było dobre. Nie doszło w Polsce przez ostatnie 20 lat do zdarzeń, które uzasadniałyby konieczność nowelizacji tego prawa. Były oczywiście różne incydenty, których przy skali niektórych przedsięwzięć ciężko było uniknąć, jednak zarówno policja jak i służby do tego powołane radziły sobie dobrze. Nie było uzasadnienia aby to prawo w jakiś szczególny sposób zmienić. Po drugie, w nowelizacji jest kilka bardzo niedobrych zapisów takich jak np. odpowiedzialność organizatora za szkody wynikające z winy manifestujących. To bardzo trudne, gdyż wśród manifestujących zawsze pojawiają się różne osoby, na które nie mamy wpływu. Warszawa szczególnie znana jest z tego, że pojawia się tu dużo młodych ludzi, którzy traktują manifestacje jako okazję do sparringu z policją i na te osoby nie mamy wpływu, nawet gdy organizator, a tak zawsze jest w przypadku Solidarności, ma własne służby porządkowe. Trudno sobie wyobrazić możliwość zabezpieczenia przed takimi osobami z zewnątrz. Gdybym był przeciwnikiem jakiejś organizacji, która robiłaby manifestację, to potrafię sobie wyobrazić, że biorę gwóźdź i rysuję samochody bądź urywam lusterka i zgodnie z nowelizacją organizator manifestacji będzie miał ogromny problem. Nie podoba nam się również to, że coraz więcej zależeć będzie od urzędnika. Do tej pory mieliśmy sytuację taką, że nie ma prawa zabronić, ma obowiązek zabezpieczyć. Po to płacimy podatki aby odpowiednie służby zapewniały bezpieczeństwo zarówno manifestującym jak i osobom postronnym. Uważam, że nowelizacja to rewanż na tej części społeczeństwa, która aktywnie sprzeciwia się niektórym pomysłom władzy. Tu szczególnie można przywołać ostatnie decyzje władzy dotyczące podniesienia wieku emerytalnego. Władza posiadając wszystkie atrybuty w ręku – Sejm, Senat, Prezydenta, może w każdym kierunku to prawo układać pod siebie i ograniczać społeczeństwu możliwość wyrażania swojego niezadowolenia. Warto pamiętać, że jest to początek trendu, nawet jeśli te zmiany nie idą jeszcze daleko. Nie mamy pewności, że za chwilę władza nie pójdzie dalej i nie dojdziemy do punktu, w którym będzie wymagana zgoda na wszystko. To już jest uderzenie w sam fundament demokracji i wolności obywatelskich.
Marcin Musiał, luk