Węgierski premier uważa, że Stany Zjednoczone w trakcie kadencji Donalda Trumpa ponownie zintegrują Rosję z Zachodem. Prezydent USA już domaga się przywrócenia Moskwy do grupy G7, czemu na razie sprzeciwia się Francja. Analitycy wskazują na wyraźną zmianę doktryny amerykańskiej: Waszyngton chce ponownie, jak za Nixona, wyrwać Rosję z objęcia Chin i zintegrować z krajami zachodnimi.
Premier Węgier Viktor Orbán wskazał w miniony piątek, że prezydent Trump ponownie zintegruje Rosję z zachodnią gospodarką i sektorem energetycznym, gdy tylko zakończy się wojna na Ukrainie.
W komentarzach wygłoszonych na antenie państwowego radia szef rządu w Budapeszcie zaznaczył, że Trump zainicjował kompleksową zmianę podejścia krajów zachodnich do wielu kwestii, w tym Rosji. – Jeśli amerykański prezydent zawrze pokój, jeśli zostanie zawarte porozumienie, myślę, że Rosja zostanie ponownie zintegrowana ze światową gospodarką, ponownie zintegrowana z europejskim systemem bezpieczeństwa, a nawet europejską energetyką – oznajmił węgierski przywódca, zaznaczając, że będzie to dla gospodarki jego kraju „ogromny impuls” i „szansa”.
Wesprzyj nas już teraz!
W minioną środę amerykański przywódca Donald Trump rozmawiał z Władimirem Putinem na temat zakończenia wojny na Ukrainie. Obaj wyrazili chęć i gotowość do przystąpienia do stołu rokowań. Z tego powodu w tym tygodniu doświadczeni negocjatorzy z obu krajów mają spotkać się w Arabii Saudyjskiej, by ustalić warunki spotkania. Na poniedziałek prezydent Francji Emmanuel Macron zaprosił do Paryża przedstawicieli kilku państw, w tym Niemiec i Polski. Mieliby oni zastanowić się nad tym, jak zareagować na mediacje, z których mogą zostać wykluczeni.
Orbán, który od dawna krytykuje zachodnie państwa wspierające Ukrainę, zagroził zawetowaniem ewentualnych sankcji Unii Europejskiej wobec Moskwy. Zaznaczył, że Trump naprawdę „chce pokoju”. – Stany Zjednoczone zainicjowały zmianę, która wprowadza cały system argumentów, system wartości i sposób myślenia świata zachodniego na nowe tory – dodał, wskazując, że ten nowy proces „postępuje znacznie szybciej niż wielu ludzi myślało”.
Budapeszt wciąż jest uzależniony w dużym stopniu od rosyjskiej ropy i gazu. Od samego początku wojny na Ukrainie był zagorzałym krytykiem wszelkich sankcji UE wobec zarządzanego przez Kreml sektora energetycznego.
Węgierski lider przewiduje także, iż z Unii Europejskiej nawet nie trzeba wychodzić, bo szybko się rozpadnie z powodu wysokich cen energii. – Osobiście przekonałem się o tym, że Unia Europejska jest skończona w 2010, 2011 roku. Jeśli Niemcy i Francuzi nie wymyślą czegoś i nie nadadzą jej nowej trajektorii, to jej dni są policzone. Nie ma potrzeby opuszczać Unii, rozpadnie się sama, jeśli tak dalej pójdzie – prognozował.
Wraz ze zmianą podejścia prezydent Donald Trump wezwał do ponownego włączenia Rosji do grupy G7. Jednak, w niedzielę francuski szef resortu spraw zagranicznych Jean-Noël Barrot oznajmił, iż taki manewr jest w tej chwili „nie do przyjęcia”.
Minister podkreślił w rozmowie ze stacją telewizyjną LCI, że „Rosja zachowuje się w coraz bardziej niedemokratyczny sposób i atakuje innych członków G7 bez żadnych ograniczeń”. Chociaż nie wykluczył całkowicie potencjalnego powrotu Rosji. Zaznaczył, że jest to do rozważenia, o ile na Ukrainie zostanie osiągnięty „sprawiedliwy i trwały pokój”.
Trump po środowej rozmowie z Putinem mówił, że chciałby Rosję ponownie zobaczyć w formacie już G8. Dodał, iż „usunięcie ich było błędem”. Moskwa została wyrzucona z grupy w 2014 r. po aneksji Krymu.
Jak powiedział także francuski minister, w nieformalnym spotkaniu, zorganizowanym przez Macrona w Pałacu Elizejskim, wezmą udział przywódcy Niemiec, Wielkiej Brytanii, Włoch, Polski, Hiszpanii, Holandii i Danii, a także przewodniczący Rady Europejskiej António Costa, przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i sekretarz generalny NATO Mark Rutte.
Trump potwierdził doniesienia o tym, że spotka się z Putinem prawdopodobnie w Arabii Saudyjskiej, i to w „niezbyt odległej przyszłości”.
Wysoki rangą rosyjski poseł Leonid Słucki ujawnił, że szczyt może się odbyć w lutym lub marcu. Obaj przywódcy na razie wybrali urzędników, którzy będą negocjować w ich imieniu zakończenie wojny rosyjsko-ukraińskiej, zachowanie stabilności strategicznej i inne kwestie.
Ze strony amerykańskiej w rokowaniach wezmą udział: sekretarz stanu Marco Rubio, dyrektor CIA John Ratcliffe, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Michael Waltz oraz ambasador i specjalny wysłannik Steve Witkoff. Rosja ma wysłać bardzo silną delegację z wieloletnim doświadczeniem negocjacyjnym. Będą to: Jurij Uszakow, główny doradca Kremla ds. polityki zagranicznej, główny „mistrz szpiegostwa” Siergiej Naryszkin oraz Kiriłł Dmitriew, finansista wykształcony na Stanfordzie i Harvardzie.
Trump twierdzi, że opracował konkretny plan zakończenia wojny, czemu zaprzecza ukraiński prezydent. W istnienie strategii nie wierzą również niektórzy analitycy, powołując się na sprzeczne wypowiedzi przedstawicieli administracji. Najpierw szef Pentagonu Hegseth ogłosił 11 lutego: „nie wyślemy wojsk amerykańskich na Ukrainę”, a dwa dni później wiceprezydent JD Vance straszył, że jeśli Moskwa nie będzie negocjować, wówczas opcja wysłania wojsk amerykańskich na Ukrainę pozostaje „na stole”.
Hegseth, powołując się na realizm, wykluczył członkostwo Kijowa w NATO i powrót do granic sprzed 2014 roku. Europejscy sojusznicy Ameryki publicznie zastanawiają się, dlaczego USA miałyby „ustąpić” w tych kwestiach przed negocjacjami, zamiast spróbować użyć ich jako karty przetargowej.
Kreml twierdzi, że zgodzi się na zawieszenie broni tylko wtedy, gdy zostanie ono wykorzystane do wytargowania prawnie wiążącego porozumienia, które obejmowałoby gwarancje nierozszerzania NATO na wschód.
Ewentualne porozumienie miałoby pojawić się w okolicach Wielkanocy – 20 kwietnia lub 9 maja, kiedy Rosja świętuje zwycięstwo Związku Sowieckiego nad nazistowskimi Niemcami.
Graham Allison z Harvardu spodziewa się zakończenia wojny na Ukrainie w ciągu pół roku i mają w tym pomóc Chiny.
Swoją drogą, Pekin w ostatnich tygodniach przedstawił zespołowi prezydenta USA poprzez pośredników propozycję zorganizowania szczytu między Trumpem a Putinem i ułatwienia wysiłków na rzecz utrzymania pokoju po ewentualnym zawieszeniu broni.
Chińska oferta również przewidywała szczyt USA – Rosja bez udziału Zełenskiego. Chińczycy chcieliby wysłać swoje wojska na Ukrainę jako gwarant pokoju.
Trump chce spotkania trójstronnego z przywódcami Rosji i Chin w celu omówienia kontroli zbrojeń nuklearnych, zaznaczając: „nie ma powodu, abyśmy budowali zupełnie nową broń nuklearną, mamy jej już tak wiele”.
Tymczasem, na samej Ukrainie rozgorzała zaciekła walka polityczna. Prezydent Zełenski nałożył sankcje na głównych rywali, by nie mogli ubiegać się o władzę w nadchodzących wyborach.
W odpowiedzi szereg organizacji „praw człowieka” wydało oświadczenie, potępiające ograniczenia nałożone na Poroszenkę, Żewago, Kołomojskiego i Bogolubowa.
W oświadczeniu z 14 lutego czytamy: „Stosowanie sankcji wobec polityków i biznesmenów opozycji jest pozasądowym odwetem politycznym, który podważa podstawowe zasady prawa, rażąco narusza Konstytucję i ratyfikowane przez Ukrainę umowy międzynarodowe, stwarza poważne zagrożenie dla praw człowieka i podstawowych wolności, a także jest uzurpacją władzy w państwie”.
Zaznaczono w tekście, że „obywatele Ukrainy lub obywatele zagraniczni podlegający jurysdykcji Ukrainy lub zaprzyjaźnionych państw, z którymi Ukraina ma podpisane międzynarodowe umowy prawne dotyczące ekstradycji przestępców, nie mogą podlegać sankcjom”.
„Sankcje są międzynarodowym mechanizmem prawnym o charakterze politycznym, stosowanym przez jedno państwo wobec drugiego państwa, jego jednostek i podmiotów prawnych, ze względu na brak innego sposobu zwalczania ich wrogich wpływów. Stosowanie sankcji wobec swoich obywateli jest możliwe tylko wtedy, gdy ukrywają się oni we wrogich jurysdykcjach za granicą lub na czasowo okupowanych terytoriach Ukrainy, a państwo nie ma mechanizmów, aby pociągnąć ich do odpowiedzialności. Działania prezydenta Zełenskiego nie są sankcjami w ich międzynarodowym sensie prawnym, ale pozasądowymi represjami wobec przeciwników politycznych”.
Dodano, że takie działania prezydenta są „nielegalne i arbitralne, zastępują dyrektywnym zarządzaniem egzekwowanie prawa i system sądowniczy”.
Sankcje ograniczają szereg praw, w tym możliwość sprawiedliwego procesu przed sądem ustanowionym na mocy ustawy, przestrzeganie zasady domniemania niewinności, prawo do szybkiego i szczegółowego poinformowania o charakterze i przyczynach oskarżenia, prawo do skutecznego środka odwoławczego itp.
„Sankcje nie mogą służyć jako narzędzie do pociągania do odpowiedzialności karnej za przestępstwa, nawet gdy przeciwko danej osobie toczy się śledztwo. Nie mogą zastąpić odpowiedzialności karnej, ponieważ zasady sprawiedliwości są unieważniane przez polityczne motywy kierujące autorami sankcji. Stosowanie ich zamiast śledztwa i sprawiedliwego procesu oznacza zniszczenie demokracji na Ukrainie” – czytamy.
Dekret Prezydenta Ukrainy nr 81/2025 O decyzji Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy z dnia 12 lutego 2025 r. „O zastosowaniu osobistych specjalnych ekonomicznych i innych ograniczających środków (sankcji)” na podstawie decyzji RBNO z dnia 12 lutego 2025 r. jest „politycznym prześladowaniem opozycji i uzurpacją władzy, ponieważ Prezydent, naruszając Konstytucję Ukrainy, przywłaszczył sobie uprawnienia władzy sądowniczej”.
Pod oświadczeniem podpisały się m.in.: Charkowska Grupa Ochrony Praw Człowieka, Ukraińska Helsińska Unia Praw Człowieka, Centrum Swobód Obywatelskich, Centrum Badań nad Działaniami Organów Ścigania, Fundacja Charytatywna „Człowiek i Prawo”, Stowarzyszenie Krewnych Więźniów Politycznych Kremla, Ukraiński Instytut Praw Człowieka, Międzynarodowe Towarzystwo Praw Człowieka — Sekcja Ukraińska, Stowarzyszenie Organizacji i Wspólnot Żydowskich Ukrainy (Waad Ukrainy) itd.
Spośród osób objętych rygorami, jedynie Kołomojski trafił do aresztu.
Źródła: shafaq.com, abcnews.go.com, khpg.org
AS