Eurokraci narzucili na przyszły rok „limit” emisji dwutlenku węgla na poziomie 93,6 g/km, co jeden z niemieckich producentów uznał za tyleż nierealne, co niesprawiedliwe, gdyż za przekroczenie owego samozwańczego limitu będą grozić kary w kwocie 95 euro za każdy przekroczony gram.
„Politycy Unii i producenci spodziewali się chyba, że przesadzenie europejskich kierowców do aut elektrycznych będzie szybkie i bezbolesne. W rzeczywistości nie idzie tak dobrze i koncerny zaczynają dostrzegać trudność, jaką będzie sprostanie wymogom emisji spalin, które będą obowiązywały w przyszłym roku” – komentuje Adam Majcherek w portalu Interia Motoryzacja.
Na europejskim rynku głos coraz częściej podnoszą Niemcy, zwracając uwagę na konieczność zweryfikowania szaleńczej ideologii, z której wyprowadzono cel ograniczenia do zera emisji CO2.
Wesprzyj nas już teraz!
Prezes Grupy Volkswagen, Oliver Blume, zwrócił uwagę, iż nie powinno być kar dla producentów, skoro nie ma warunków do rozwoju branży samochodów elektrycznych, a ceny są na tyle wysokie, że większość konsumentów nie jest zainteresowana zakupem tego typu aut. Ponadto obawy budzi ciągły wzrost cen energii elektrycznych, co również nie przekłada się na decyzje zakupowe.
Dbając o własne interesy, producenci zwracają uwagę na rosnące koszty produkcji przy jednoczesnej konieczności zachowania przystępnych cen, aby sprostać popytowi na rynku.
Z przepisów wdrażanych przez unijnych eko-terrorystów wynika też prosta zależność: im mniej dany producent posiada samochodów elektrycznych w bieżącej produkcji, tym bardziej rośnie średnia CO2 emitowanego przez pozostałe maszyny będące w sprzedaży, a to z kolei wprost przekłada się na kary.
Tymczasem „elektryki” to wciąż mniejszy udział w rynku samochodów nowych, niż spodziewali się zwolennicy ideologii ekologizmu. Z założeń Citigroup wynikało, iż ich sprzedaż będzie wynosiła w tym roku 18 procent, lecz chwilę później wyliczenia zmodyfikowano, wskazując realniejszą liczbę – 15,5 procenta.
Nie należy być jednak przesadnie optymistycznym, słuchając wypowiedzi prezesów koncernów samochodowych. Nie wychodzi bowiem z ich ust poważna, merytoryczna krytyka „elektromobilności” jako takiej, a obawy odnoszą się raczej do tempa „zielonej” rewolucji. W samym Volkswagenie podkreśla się rozwój oferty aut elektrycznych, a do roku 2027 w portfolio tej marki ma być już 11 takich modeli.
Źródło: motoryzacja.interia.pl
FO
Polacy nie chcą delegalizacji samochodów spalinowych! Podpisz pilny APEL do polskich władz!
Ciemne chmury nad Volkswagenem. Samochody elektryczne gwoździem do trumny niemieckiego molocha?