Dynamiczny wzrost globalnej klasy średniej na rynkach wschodzących, takich jak Chiny, Indie czy Brazylia doprowadził do zrównania rozmiaru gospodarek tych krajów z gospodarkami krajów G7. Do 2050 r. te rynki będą odpowiedzialne za niemal połowę światowej produkcji, pozostawiając najbogatszą siódemkę daleko w tyle. Co więcej w ciągu najbliższych 10 lat udział klasy średniej z Europy i Stanów Zjednoczonych w globalnej klasie średniej spadnie z ponad połowy do mniej niż 1/3.
Według The Brookings Institution obecnie do klasy średniej zalicza się 1,8 miliarda osób. Tymczasem z końcem dekady należeć do niej będzie aż 3,2 miliardy osób. Stanie się tak głównie za sprawą rozwoju tzw. rynków wschodzących, zwłaszcza w Azji. Eksperci szacują, że klasa średnia na tym kontynencie wzrośnie do 1,7 miliarda osób w 2020 r. i 3 miliardów w 2030 r. Będzie to 5 razy więcej niż w Europie i 10 razy więcej niż w Ameryce Północnej. Spory wzrost ilości osób należących do klasy średniej będzie miał miejsce także w Ameryce Łacińskiej. Na tym kontynencie liczebność osób należących do klasy średniej zwiększy się z 137 milionów do 341 milionów w 2030 r.
Wesprzyj nas już teraz!
Według organizacji takich jak ONZ i OECD za przedstawiciela klasy średniej uważa się osobę, która zarabia lub wydaje 10 do 100 USD dziennie. Jest to dość ogólny i nie zawsze trafny przedział, gdyż osoby zarabiające 10 USD dziennie np. w Polsce zarabiają poniżej najniższej krajowej. Jednak generalnie ten przedział dochodu pozwala wyjść z poziomu ubóstwa i nabywać dobra takie jak np. lodówki czy samochody.
Jak twierdzi ONZ, Chiny, Indie, Brazylia i inne rynki wschodzące przechodzą aktualnie przez coś podobnego do europejskiej rewolucji przemysłowej z XIX wieku. Ich gospodarka przechodzi od fazy agrarnej do przemysłowej i pozwala na awans coraz większej ludzi do klasy średniej. Eksperci zauważają, że w znacznym stopniu ten rozwój wynika z rosnącej gospodarki Chin, która przyspieszyła dzięki odejściu do modelu centralnego planowania w 1978 r. Jednak największe przyspieszenie dokonało się na początku lat 90 tych za sprawą otwarcia na świat gospodarek Indii, Chin i byłego ZSRR. Wcześniej te rynki nie mogłyby czerpać z istniejącego know-how, ponieważ nie dopuszczały do siebie posiadających je zagranicznych inwestorów.
Do 2027 r. Indie będą miały największą klasę średnią na świecie. Rozwój w tym kraju jest utrudniony przez system kastowy. Mimo wszystko postęp gospodarczy poprawia sytuację najuboższych. Coraz częściej zostają oni np. przedsiębiorcami czy informatykami, a także małżonkami osób z wyższych kast. Spotyka się to niekiedy ze sprzeciwem tradycyjnie nastawionej części indyjskiego społeczeństwa. Za sprawą polityki rządu, jak również otwarcia na świat przynależność kastowa odgrywa powoli coraz mniejszą rolę.
W Chinach wzrost klasy średniej wiąże się z migracjami ludności ze wsi do miast. W styczniu 2012 r. miejska populacja przegoniła pod względem liczebności wiejską ludność tego tradycyjnie rolniczego kraju. W ostatniej dekadzie 200 milionów osób opuściło wieś. Polityka rządu sprzyja tym trendom, gdyż chińskie władze uważają, że stary model rozwoju bazujący na eksporcie jest już nieopłacalny – za lepsze rozwiązanie uznają rozwój biznesu w oparciu o wewnętrzny popyt. Aktualnie wydatki konsumpcyjne stanowią jedynie 35 % chińskiej gospodarki, jednak sytuacja ta się zmienia. Co godzinę Chińczycy kupują 2500 samochodów, a General Motors sprzedaje już więcej aut na rynku chińskim, niż w Stanach. Amerykański eksport do Chin wzrósł z 27 bilionów w 2003 r. do 108 bilionów w 2012 r.
Wbrew przepowiedniom niektórych entuzjastów, wzrost gospodarczy nie przyczynił się do respektowania praw obywateli i odejścia od praktyk takich jak obozy pracy czy przymusowa aborcja. Pamiętajmy też, że poziom życia klasy średniej w Indiach i Chinach długo jeszcze nie dogoni standardów właściwych dla świata zachodniego. Tym niemniej wzrost globalna pozycja Stanów Zjednoczonych i UE jest i będzie zapewne coraz słabsza.
Źródło: bbc.co.uk
Mjend