15 lipca 2013

W amerykańskiej armii nie ma miejsca dla chrześcijaństwa

Po sromotnych porażkach w Iraku i Afganistanie naciskane przez polityczne lewactwo dowództwo amerykańskiej armii znalazło haniebny sposób, aby się wykazać na innym froncie. W sytuacji, gdy marne są widoki na jakiekolwiek zwycięstwo, bo nawet afgańscy pasterze i plantatorzy maku nie dali się pobić najpotężniejszej armii świata, szybko znaleziono łatwego, jak im się wydaje, do pokonania wroga. Żadna obca armia, żadni talibowie ani nawet terroryści, lecz Jezus Chrystus i jego wyznawcy stali się wrogiem numer jeden dowództwa US Army.

Amerykańska organizacja Family Research Council (Rada Badań nad Rodziną) poinformowała o „narastającej wrogości” do chrześcijaństwa w siłach zbrojnych Stanów Zjednoczonych. Szczególny niepokój autorów raportu budzą „skoordynowane wysiłki w celu wykorzenienia z armii wszelkich przejawów religijnej ekspresji”. – Klimat zastraszenia, który rozpoczął się w lotnictwie jest krwawiącą raną rozlewającą się na pozostałe formacje, co prowadzi do tego, że nawet wojskowi kapelani martwią się o swoje bezpieczeństwo w kontekście odwoływania się do Biblii – powiedział Tony Perkins przewodniczący Family Research Council, organizacji walczącej o obecność wartości chrześcijańskich w życiu publicznym.

Opublikowany przez organizację raport A Clear and Present Danger: The Threat to Religious Liberty in the Military (Stan zagrożenia: Zagrożenie dla wolności religijnej w wojsku) zwraca uwagę, na rosnącą falę wrogości wobec przejawów religijności w armii. Raport stwierdza, że naciski, w celu narzucenia US Army „świeckiej, antyreligijnej kultury” „nasiliły się ogromnie” za prezydentury Baracka Obamy. Potwierdzeniem tego są liczne przypadki stosowania w wojsku polityki ograniczającej, a wręcz uniemożliwiającej chrześcijanom publiczne manifestowanie swojej wiary.

Wesprzyj nas już teraz!

Długa lista wrogości
Lista antychrześcijańskich wybryków w amerykańskiej armii jest z każdym rokiem coraz dłuższa. W 2010 r. głośne były przypadki cofnięcia zaproszeń kilku znaczącym osobistościom, które publicznie broniły swojej wiary, na imprezy gdzie mieli przemawiać. W lutym 2010 r. spotkało to Tony Perkinsa, któremu cofnięto zaproszenie na National Prayer Luncheon (modlitwa za poległych i rannych obrońców ojczyzny) w bazie sił powietrznych Andrews, ponieważ skrytykował zniesienie zakazu służby w wojsku dla homoseksualistów. Z kolei w maju 2010 r. to samo spotkało Franklina Grahama, syna wybitnego protestanckiego duszpasterza Billy Grahama, któremu cofnięto zaproszenie na organizowany co roku przez Pentagon National Day of Prayer po tym jak skrytykował islam.

Jednak szczególne nasilenie aktów wrogości wobec chrześcijaństwa nastąpiło w 2011 r. Zaczęło się od tego, gdy władze należącego do amerykańskiej armii filii szpitala Walter Reed Medical Center w Bethesda, w stanie Maryland zabroniły pacjentom udostępniania i korzystania z Biblii i innych religijnych akcesoriów podczas ich pobytu w tej placówce. Ze swojej decyzji władze szpitala wycofały się dopiero po interwencji kongresmanów.

W tym samym roku duży rozgłos wywołało wzięcie pod lupę organizowanego od 20 lat i prowadzonego przez kapelana kursu etyki dla oficerów sił nuklearnych w bazie lotniczej Vandenberg w Kalifornii. Zaniepokojenie wojskowych politruków wzbudziło wykorzystanie przez prowadzącego wykład kapelana m.in. tekstów z Biblii i pism nawiązujących do teorii wojny św. Augustyna.

Jak się okazuje represje dotykają nie tylko służących w armii chrześcijan, lecz także tych, którzy odeszli na wieczną wartę. Latem 2011 r. amerykańskie media informowały o wykluczeniu chrześcijańskich modlitw z wojskowych ceremonii pogrzebowych w Houston National Cemetery. Reprezentujący stan Teksas republikański kongresman John Culberson opowiadał, że był świadkiem kilku ceremonii pogrzebowych weteranów, którzy brali udział w wojnach poza granicami USA, podczas których zabroniono odwoływania się do Boga.

Amerykańscy dowódcy postanowili też ugodzić w jedną z najważniejszych powinności chrześcijanina, jaką jest apostolat czyli obowiązek dzielenia się wiarą. W wydanym we wrześniu 2011 r. memorandum szef sztabu sił powietrznych, gen. Norton Schwartz polecił oficerom, aby unikali wykorzystywania swojej pozycji do promowania własnych przekonań religijnych, w tym otwartego popierania organizowanych przez kapelanów uroczystości i wydarzeń o innym charakterze.

Family Research Council nie ma wątpliwości, że takie działania mają „ostudzić” chęć żołnierzy do publicznego manifestowania swojej wiary, poprzez wzbudzanie w nich strachu nie tylko przed karą ale też potencjalnym zrujnowaniem ich karier.

Jednocześnie raport Family Research Council wskazuje na pozytywny wpływ chrześcijaństwa na życie wojska. „Żołnierze, marynarze, piechota morska, piloci i członkowie straży przybrzeżnej, którzy odnieśli obrażenia lub zginęli w obronie naszego kraju, często są bardzo oddani swojej wierze w Boga. Czy nie jest to zaskakujące, że bardziej świadomie na sprawach wieczności skupiają się ci, którzy doznają poważnych obrażeń i tracą życie?” – piszą autorzy raportu, dla których o wiele bardziej naturalne, ze względu na „powagę życia wojskowego” powinno być pogłębianie wiary wśród żołnierzy.

Chrześcijanie groźni jak terroryści
Jednak działania władz wojskowych idą w dokładnie przeciwnym kierunku. Nie sposób więc w tej sytuacji zapytać – czemu ma służyć łamanie ludzkich sumień? Być może mamy to odbierać jako przejaw troski o zagwarantowanie wewnętrznej spójności armii poprzez zabezpieczenie jej przed napięciami na tle wyznaniowym i światopoglądowym? Jednak armia amerykańska zawsze była wielowyznaniowa i od chwili jej powstania służyli w niej ludzie o różnych światopoglądach, co, jak pokazuje jej historia, nigdy nie wpłynęło negatywnie na jej wartość bojową.

Wydaje się, że wyjaśnienie tego dylematu uzyskaliśmy bardzo niedawno. Podczas szkolenia dla rezerwistów w Pensylwanii określono katolicyzm i chrześcijańskie kościoły ewangelickie jako przykłady ekstremizmu religijnego, na równi z grupami terrorystycznymi takimi jak Al Kaida czy też Ku-Klux-Klan. Mogłoby się więc wydawać, że z punktu widzenia wojskowych władz chrześcijaństwo stanowi zagrożenie dla amerykańskiej armii na równi z organizacjami terrorystycznymi.

Wiele mówiąca jest tutaj pewna zasadnicza zbieżność. Otóż prześladowania chrześcijan w amerykańskiej armii zaczęły się dokładnie w tym samym czasie, gdy światopoglądowe lewactwo, które wraz z Barackiem Obamą dorwało się do władzy w USA postanowiło zainfekować amerykańską armię obyczajowymi dewiacjami i feministycznymi zabobonami. Chodzi więc o gender, czyli stawianie świata na głowie poprzez promocję obyczajowości sprzecznej z naturą, czemu zdecydowanie przeciwstawia się chrześcijaństwo, a w szczególności Kościół katolicki.

Oczywiście jest to wszystko zgodne z „najwyższymi” standardami poprawności politycznej, co jednocześnie oznacza, że jest to druzgocące dla wartości bojowej US Army. Największym wrogiem każdej armii jest demoralizacja, a w tej sytuacji nawet najlepszy i najnowocześniejszy sprzęt będzie bezużyteczny jeśli będą musieli go obsługiwać ludzie ze złamanymi kręgosłupami moralnymi i mający za nic zdrowy rozsądek.

W obronie wolności wyznania
Jednak wielu Amerykanów nie zamierza się biernie przyglądać lewackiemu spustoszeniu w najpotężniejszej armii świata. W ubiegłym tygodniu zebrała się na Kapitolu koalicja konserwatywnych organizacji pozarządowych (Center for Security Policy, Judicial Watch i Media Research Center), działaczy społecznych i kongresmanów, która postawiła sobie za zadanie uchwalenie Poprawki na rzecz Wolności Religijnej w Wojsku, do ustawy regulującej sprawy obronności państwa National Defense Authorization Act.

Celem przeforsowania poprawki jest zagwarantowanie nienaruszalności wolności religijnej wojskowego personelu. – Musimy zrobić wszystko, aby zapewnić, że członkowie naszych sił zbrojnych będą mieć prawo do praktykowania tych swobód, w obronie których ryzykują swoje życie. Będziemy zachęcać do uchwalenia prawa chroniącego wolność religijną żołnierzy i zrobimy wszystko, aby informować amerykańskie społeczeństwo o atakach na wolność religijną w armii – powiedział gen. w stanie spoczynku Jerry Boykin, wiceprezes Family Research Council.

Pułkownik w stanie spoczynku Ron Crews, dyrektor wykonawczy Sojuszu Kapelanów na rzecz Wolności Religijnej powiedział, że zmiana ta da „klarowne wskazówki” odnośnie zagwarantowania wolności religijnej w wojsku. – Wierzymy, że ci, którzy noszą mundur, którzy narażają swoje życie w obronie swobód religijnych Amerykanów sami nie będą musieli zrezygnować tych swobód, za które są gotowi umrzeć – powiedział Crews.

Tony Perkins jest przekonany, że nawet w obliczu wyraźnego sprzeciwu Białego Domu nowelizacja National Defense Authorization Act ma dużą szansę na uchwalenie. Mimo potężnej indoktrynacji wielu kongresmenów rozumie, że brutalna cenzura manifestowania przekonań religijnych w armii nie jest ani „spekulacją” ani „teorią”, ale czymś „bardzo realnym” i groźnym.

 

Krzysztof Warecki

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 306 155 zł cel: 300 000 zł
102%
wybierz kwotę:
Wspieram