Z kardynałem Vinkiem Puljićem, arcybiskupem Sarajewa rozmawia Mira Dujela
Wasza Eminencjo, minęło już kilkanaście lat od podpisania układu z Dayton, który zakończył wojnę, jednak nie przywrócił pokoju. Jak postrzega tę sytuację Ksiądz Kardynał, jako ojciec duchowy Chorwatów w Bośni i Hercegowinie?
Wesprzyj nas już teraz!
– Rzeczywiście, tak właśnie było. Układ położył kres wojnie, lecz na jego podstawie nie udało się zbudować pokoju, ponieważ porozumienia pokojowe, które istnieją, nie są sprawiedliwe. Przede wszystkim układ podzielił Bośnię. Naród stanowiący mniejszość otrzymał większą część kraju, z której utworzono Republikę, natomiast dwa pozostałe narody zostały włączone do Federacji. Po drugie, konstytucja Bośni i Hercegowiny, ustanowiona na podstawie porozumień, wprowadziła nadmierną biurokrację wielu parlamentów i rządów. W tak biednym kraju niemożliwe jest utrzymanie i skuteczne działanie tego typu struktury. Ponadto niektóre punkty układu nigdy nie zostały wprowadzone w życie, ze szkodą głównie dla nas, katolików. Przede wszystkim chodzi o kwestię powrotu uchodźców, ponieważ przed wojną w Bośni i Hercegowinie żyło 820 tysięcy katolików, a dzisiaj jest ich tu zaledwie 466 tys. Kiedy mówię o katolikach, mam na myśli Chorwatów, z tego względu, że odsetek katolików wśród innych narodów jest bardzo niski, zaledwie 0,5 proc. Niewielu jest też Chorwatów, którzy nie są katolikami.
Jaka jest sytuacja katolików w Federacji?
– Katolicy mogli powrócić do Federacji dzięki naszym kapłanom, którzy wrócili tu jako pierwsi i rozpoczęli odbudowę. Niestety, aktualny pozostaje problem, w jaki sposób egzekwować swoje prawa. Problem, który występuje w dużych miastach, gdzie większość stanowią muzułmanie. Katolicy mają tam duże problemy z uzyskaniem zezwoleń na budowę domów, nie udaje im się znaleźć pracy i zagrożone jest ich bezpieczeństwo. Mają miejsce różne prowokacje. Systematycznie dochodzi do kradzieży w budynkach parafialnych i kościołach, natomiast policja patrzy na to i nie interweniuje, jak gdyby mówiąc: „nie ma tu dla was miejsca”, co skutkuje zastraszeniem ludzi. W Sarajewie niszczone były nasze groby i choć wiemy, kim byli sprawcy, policja nie reaguje. Dla wspólnoty międzynarodowej kwestia ochrony narodu, który stanowi mniejszość, nie jest istotna. Jeszcze więcej problemów napotykamy podczas budowy i odbudowy naszych miejsc kultu. W samej archidiecezji sarajewskiej przed wojną żyło 528 tysięcy katolików, podczas gdy dzisiaj jest ich zaledwie 218 tys., poza tym zniszczonych zostało 600 kościołów.
Z ubolewaniem muszę stwierdzić, że nie dostaliśmy żadnego zezwolenia na rozpoczęcie prac rekonstrukcyjnych. Szczególnie przykro jest mi z tego powodu, że kiedy trzeba było pomóc naszym kapłanom w powrocie do domów parafialnych zniszczonych przez wojnę, organizacje międzynarodowe odmówiły nam pomocy, nie wykazując nawet odrobiny dobrej woli, aby rozwiązać ten problem. To smutne, że traktuje się nas jak obywateli drugiej kategorii i dyskryminuje.
Dlaczego tak ważna jest odbudowa miejsc kultu?
– Doświadczenie uczy, iż tam, gdzie nie ma symboli wiary, ludzie boją się, że nie będzie tam dla nich przyszłości. My, katolicy, znajdujemy się w bardzo trudnej sytuacji. Pomimo swojego ubóstwa ludzie chcieli, żeby najpierw odbudowywać kościół, a potem ich domy. Często w związku z tym byliśmy krytykowani z zewnątrz, ale to ludzie nie chcieli wracać do swoich miejsc, jeśli nie było tam ich symboli religijnych.
Jak z podobnymi problemami radzą sobie dwie inne wspólnoty religijne w Bośni i Hercegowinie?
– Kościół prawosławny na terytoriach Republiki Serbskiej budował świątynie z funduszy państwowych, natomiast wspólnota islamska na terytoriach Federacji otrzymywała fundusze z krajów arabskich, przede wszystkim z Arabii Saudyjskiej, która zbudowała w Federacji 156 nowych meczetów. Podaję dane, które zostały opublikowane w prasie i których nikt nigdy nie skorygował ani nie zdementował. Wielkie centra islamskie zbudowano dzięki donacjom krajów arabskich. Cała ta sytuacja wywołała wątpliwości i brak zaufania wśród katolików, którzy zadawali sobie pytanie: „Dlaczego oni tak łatwo dostają zezwolenia na budowę, a my musimy się poświęcać, żeby od czasu do czasu uzyskać zezwolenie na rekonstrukcję naszych świątyń?”. To jawny przykład dyskryminacji.
W jaki sposób rozdzielana jest pomoc gospodarcza wspólnoty międzynarodowej dla Bośni i Hercegowiny?
– Podam parę przykładów. Amerykanie sfinansowali infrastrukturę kilku dzielnic Sarajewa. W dzielnicy położonej w pobliżu rzeki Ljutina, gdzie mieszkają zarówno muzułmanie, jak i katolicy, doprowadzili energię elektryczną do wszystkich domów muzułmańskich, pomijając domy katolików. Zareagowałem natychmiast, jednak ta niesprawiedliwość została naprawiona dopiero dwa lata później. Nie możemy zapomnieć tego upokorzenia. Podobnych przykładów jest niestety bardzo wiele. Jeśli chodzi o energię elektryczną, przede wszystkim w wioskach, sytuacja wcale się nie poprawiła. Do zagubionej muzułmańskiej wioski doprowadzili prąd, a nie doprowadzili go do wszystkich katolickich wiosek, przez które biegły kable. Dlaczego? Wioski te są dyskryminowane, bo są katolickie. My, biskupi, dwukrotnie protestowaliśmy przeciwko niesprawiedliwości programu dla uchodźców, w którym świadomie zostały pominięte wioski, gdzie żyją katolicy. To realizacja planowego systemu, jak powiedział mi pewien ambasador: Wy, katolicy, albo się zasymilujecie, albo będziecie musieli przenieść się gdzie indziej. A ja mu odpowiedziałem: Proszę pana, pańskie słowa są straszne, z pewnością za to wam płacą, ja natomiast walczę o byt, to jest moje życie, i zobaczymy, kto ostatecznie zwycięży.
Jaka jest sytuacja w innych diecezjach Federacji?
– Istnieje wielki problem z równością praw. W czasie wojny bardzo walczyliśmy o to, aby żyć razem. Caritas jako jedna z pierwszych organizacji dostarczała żywność jednej i drugiej walczącej stronie, niezależnie od wyznania i narodowości. Mogą to poświadczyć także organizacje międzynarodowe, które pomagały nam w pozyskiwaniu żywności. Pomimo tego zaangażowania, wciąż nie mamy takich samych praw w Sarajewie. Oto przykład. Kiedy przychodzicie do okienka, aby uzyskać jakieś zezwolenie lub załatwić jakiś dokument, wasze nazwisko od razu mówi, czy jesteście katolikami, czy muzułmanami. Jeśli jesteście katolikami, procedury biurokratyczne będą bardzo długie i powolne. Oto konkretny przykład. Staram się o uzyskanie zezwolenia na budowę kościoła w parafii Grbavica, prowadzonej przez jezuitów: od 25 lat żyją oni w prowizorycznych, starych budynkach. Wcześniej komuniści nie chcieli wydawać zezwoleń, podczas wojny był zakaz budowania, a teraz od dziewięciu lat czekam na zezwolenie od obecnego rządu.
Zawsze jest jakiś problem, jeśli chodzi o katolików. Muzułmanie mogą budować meczety, gdzie chcą i kiedy chcą. Zastanawiam się, gdzie tu jest równość praw.
Jak wygląda sytuacja w diecezji Mostar? Jakie są stosunki pomiędzy katolikami i muzułmanami, przede wszystkim po głośnych polemikach na temat wysokości dzwonnicy i na temat umieszczenia krzyża na wzgórzu w pobliżu Mostaru?
– Organizacje międzynarodowe wykreowały casus Mostaru. Musimy zdać sobie sprawę, że tutaj była wojna i że pozostawiła ona wiele otwartych ran. Wspólnota międzynarodowa zignorowała te rany, ustalając konkretne warunki dla niektórych narodów, a dla innych nie.
Warunki dla Mostaru nie były takie same jak dla Sarajewa czy dla Banja Luki, i właśnie na tym polega perfidia wspólnoty międzynarodowej. Żylibyśmy w pokoju, gdyby we wszystkich tych miastach przestrzegano takich samych warunków. Tymczasem najwyraźniej na niektórych terytoriach prowokowali ludność i wywierali na nią nacisk, w innych miejscach natomiast ignorowali nierówność. I właśnie to irytowało bośniackich katolików, a spór o wysokość dzwonnicy to tylko jedna z konsekwencji. Zaatakowali nas we wszystkich gazetach, twierdząc, że wciąż wznosimy dzwonnice i krzyże. Mieli pretensje do mnie osobiście, że buduję kościół, bo jest to prawdziwa prowokacja wobec Serbów i muzułmanów. Zdziwiło mnie to stwierdzenie. Nie możemy zaakceptować takiego dialogu. Poszukujemy dialogu na równych prawach.
Ta cicha wojna trwa do dziś. Co według księdza, jako ojca duchowego katolików w Bośni i Hercegowinie, powinno się zmienić w najbliższej przyszłości dla lepszego i sprawiedliwszego życia katolików?
– Po pierwsze oczekuję, że wspólnota międzynarodowa i nasi politycy stworzą prawnie sprawiedliwą strukturę, że ustanowione zostaną prawa, które będą obowiązywać wszystkich obywateli Bośni i Hercegowiny, uznawanych przez wspólnotę międzynarodową.
Po drugie, trzeba dać każdemu człowiekowi możliwość utrzymania się z własnej pracy, ponieważ godne jest zapewnienie bytu rodzinie dzięki uczciwej pracy. Upokarzające jest natomiast życie dzięki pomocy humanitarnej, lecz niestety jeszcze dziś nie możemy się bez niej obejść.
Pomimo mrocznych czasów staramy się zapalać nowe światła, poczynając od naszych szkół, w których chcemy uczyć dzieci, aby zapewnić im lepszą przyszłość, niezależnie od narodowości czy wyznania.
W Sarajewie zaczęliśmy budować przedszkole, ponieważ pragniemy świadczyć, że Kościół katolicki pracuje na rzecz zwykłych ludzi. Chcemy teraz realizować wszystko to, o czym mówiliśmy i co głosiliśmy w czasie wojny. Dzieci są przyszłością tej udręczonej ziemi. Budujemy także ośrodek zdrowia, aby pomóc przede wszystkim tym, którzy są zagrożeni społecznie. Odbudowujemy klasztor sióstr miłosierdzia, aby utworzyć w nim średnią szkołę medyczną: część budynków zostanie przeznaczona na ośrodek podstawowej i specjalistycznej opieki zdrowotnej, będzie tam również apteka, natomiast pozostałą część otrzymają siostry, które będą współpracować z ośrodkiem.
Dlaczego robimy to wszystko? Przede wszystkim po to, aby ludzie mogli się przekonać, czym są obywatelskie i społeczne gwarancje, aby pokazać im, że zawsze będą mogli liczyć na leczenie i na opiekę zdrowotną, i aby już nie musieli się bać, że nie będzie miał kto ich leczyć.
Co konkretnie spowodowało, wśród katolików, utratę zaufania do służby zdrowia? Możemy o tym mówić otwarcie?
– Nie tylko możemy, ale powinniśmy. W czasie wojny tu, w Bośni i Herzegowinie, bez powodu zwolniono z pracy bardzo wielu katolickich lekarzy i pielęgniarzy. Niektórzy uciekli, ponieważ im grożono. Kiedy nadszedł czas powrotu, nie było już dla nich miejsca; na ich stanowiska przyjęto obcokrajowców, głównie lekarzy z krajów arabskich, a więc muzułmanów.
Największy terror i niesprawiedliwość dotknęły nasze przyszłe mamy. Były zmuszane do dokonywania aborcji bez żadnego powodu, choć intencja byłajasna, chodziło o to, żeby rodziło się jak najmniej katolików. Bardzo trudno jest mi mówić o tych sprawach.
Oto przykład starego kapłana, już na emeryturze. W jego książeczce zdrowia napisali, że cierpi na bardzo poważną chorobę, w związku z czym musiał zażywać wiele leków, chcieli też, żeby się poddał operacji, choć nie było takiej konieczności. Jak można się nie bać i nie stracić zaufania do takiego systemu opieki zdrowotnej?
W związku z tą sytuacją chcę zbudować ośrodek zdrowia, do którego będzie można mieć zaufanie i w którym wszyscy będą mogli być leczeni przez naszych lekarzy. Apeluję do naszych lekarzy, aby nie uciekali z Sarajewa, ponieważ stworzymy tu dla nich realne perspektywy. Dzięki ich pomocy zapewnimy lepsze jutro naszym ludziom, którzy są ubodzy i nie mogą egzekwować swoich praw nawet w zakresie opieki zdrowotnej.
Tekst ukazał się w nr 1 dwumiesięcznika „Polonia Christiana”