W ciągu najbliższych dwóch lat ma zostać opracowana i przyjęta umowa, która pozbawi państwa członkowskie Organizacji Narodów Zjednoczonych oraz jej przybudówki – Światowej Organizacji Zdrowia, suwerenności w sprawach radzenia sobie z kryzysami zdrowotnymi. Polski rząd na razie popiera globalizację „walki z pandemiami”, ale klamka jeszcze nie zapadła.
Jak pamiętamy, na krótko przed rosyjskim najazdem na Ukrainę nastąpiło coś w rodzaju pandemicznego przesilenia. Wyhamowało tempo szczepień i wzrostu zakażeń, kolejne państwa jak na komendę odwoływały większość dotychczasowych restrykcji. Nasze zdumione uszy usłyszały z ust dyżurnych ekspertów, że jednak wariant Omikron, który miał wśród nas siać spustoszenie, wypełniać szpitale i kostnice, tak naprawdę przypomina zwyczajną grypę. Tuż potem drastyczne obrazki z brutalnego tłumienia protestów społecznych w Kanadzie czy Holandii ustąpiły miejsca krajobrazom stricte wojennym. Czy to oznacza, że mamy „z głowy” covid-19 oraz wiążące się z nim rozliczne restrykcje i udręki?
Wesprzyj nas już teraz!
Z odpowiedzią pospieszył nie byle kto, bo sam Bill Gates. Miliarder, jeden z głównych sponsorów WHO a przy tym wzięty wizjoner uczestniczył ostatnio w Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. W rozmowie ze stacją CNBC stwierdził przy tej okazji, że co prawda ryzyko ciężkich chorób wywołanych wirusem SARS-CoV-2 „dramatycznie spadło”, jednak możemy spodziewać się następnej pandemii. Jest ona wręcz, według Gatesa, „prawie pewna”, zaś jej powodem będzie inny patogen. Miliarder bez zażenowania przyznał także, iż to wirus Omikron, a nie zastrzyki z „cudownym” preparatem najbardziej przyczynił się do zbudowania odporności u ludzi w trakcie ostatniej fali koronawirusa.
Z trudem przebijając się w mediach społecznościowych przez zgiełk prawdziwych i spreparowanych doniesień z Ukrainy dociekliwi internauci próbują w tych dniach zwrócić uwagę na negocjowaną właśnie w gronie państw członkowskich Organizacji Narodów Zjednoczonych nową umowę o nieokreślonym jeszcze statusie. Wszystko wykuwa się w ciszy. A może nie, wręcz przeciwnie – ostatnio raczej pośród głośnych wojennych wystrzałów.
Jak napisał na Twitterze zajmujący się tzw. pandemią doktor Piotr Witczak, „procedowany jest międzynarodowy traktat antypandemiczny, który ma przekazać WHO jeszcze większą władzę nad koordynacją globalnych kwestii zdrowotnych”. Ekspert analizujący skrupulatnie od wielu miesięcy dane dotyczące covid-19 bynajmniej nie uważa, że to dobra wiadomość. Przypomniał bowiem, że Organizacja przez szereg miesięcy „deprecjonowała odporność naturalną, manipulowała opinią publiczną, propagandowo zmieniła definicje podstawowych pojęć”. Trudno więc przypisywać jej większą wiarygodność, bo kierowała się w swoich rekomendacjach interesem sponsorów, niejednokrotnie negując znaną od lat wiedzę medyczną. Dlaczego mielibyśmy oddawać w jej ręce władzę nad własnym zdrowiem i życiem?
„To jest niebezpieczne…” – przestrzega doktor Witczak z myślą o szykowanym porozumieniu.
Nowe otwarcie ONZ
Uzgadniany właśnie w stosunkowo wąskim gronie dyskretnych ludzi traktat ma swój szerszy kontekst. We wrześniu 2021 roku sekretarz generalny ONZ António Guterres opublikował raport zatytułowany „Nasz wspólny program” (Our common agenda). Zawiera on obszerny katalog różnego rodzaju katastrof, nieszczęść, które nieuchronnie spotkają ludzkość, o ile ta nie podda się w nieporównanie większym niż dotychczas stopniu ponadnarodowej władzy.
W ramach świeżej, aktualnej agendy Narodów Zjednoczonych znajduje się zawarcie nowej umowy społecznej, mającej wydatnie wzmocnić kompetencje Organizacji. Pośród szeregu innych kluczowych zagadnień umieszczona została między innymi szeroko pojęta kwestia ochrony zdrowia. Pandemia koronawirusa stała się jednym z powodów, dla których lider ONZ włączył kategorię globalnego systemu medycznego do katalogu globalnych dóbr publicznych. W znacznej mierze mają one być wyjęte spod jurysdykcji poszczególnych państw członkowskich.
Niedługo potem, bo wraz z początkiem grudnia zeszłego roku Światowe Zgromadzenie Zdrowia zainicjowało negocjacje nad traktatem pandemicznym. Jak czytamy na oficjalnej stronie Rady Europejskiej, 194 członków Światowej Organizacji Zdrowia zgodnie zdecydowało o wszczęciu procesu redagowania i negocjowania „konwencji, umowy lub innego międzynarodowego instrumentu”. Oficjalnym celem jest poprawienie „profilaktyki, gotowości i reakcji” na epidemie.
W opublikowanym tydzień wcześniej Raporcie grupy roboczej państw członkowskich dotyczącym możliwości „wzmocnienia wiodącej i koordynującej roli” wspomnianej organizacji „jako organu kierującego i koordynującego zdrowie międzynarodowe” autorzy pisali o perspektywie „wspierania spójności i unikania rozdrobnienia zarówno na poziomie krajowym, jak i globalnym”. Autorzy opracowania powołali się na Konstytucję WHO, która „wyraźnie przewiduje” możliwość ustanowienia takiego instrumentu.
Uczestnicy powołali międzyrządowy organ negocjacyjny. Graniczny termin pierwszego posiedzenia wyznaczony został na 1 marca 2022 roku. Drugie spotkanie odbędzie się do 1 sierpnia dla omówienia „postępów redakcyjnych”. W trakcie przyszłorocznej 76. sesji Światowego Zgromadzenia Zdrowia przedstawione zostanie sprawozdanie z postępów prac nad instrumentem, którego przyjęcie planowane jest do 2024 roku.
„Pandemia Covid-19 to problem globalny. Żaden rząd ani żadna instytucja nie są w stanie samodzielnie stawić czoła przyszłym pandemiom” – przekonuje na swej oficjalnej stronie Rada Europejska. Jak wyjaśnia dalej, „konwencja, umowa lub inny międzynarodowy instrument byłby prawnie wiążącym aktem prawa międzynarodowego. Umowa o profilaktyce, gotowości i reakcji pandemicznej, przyjęta w ramach WHO, pozwoliłaby państwom na całym świecie wzmocnić zdolności krajowe, regionalne i globalne oraz zwiększyć odporność na przyszłe pandemie.
– Pandemia Covid-19 rzuciła światło na wiele wad globalnego systemu ochrony ludzi (…) Najbardziej bezbronni ludzie, którzy nie mają szczepionek; pracownicy służby zdrowia bez niezbędnego sprzętu do wykonywania pracy ratującej życie; oraz podejścia „najpierw ja”, które utrudniają globalną solidarność niezbędną do radzenia sobie z globalnym zagrożeniem – skomentował inicjatywę Tedros Ghebreyesus, dyrektor generalny WHO. Według niego, wprowadzenie w życie tej idei daje „niepowtarzalną okazję do wzmocnienia globalnej architektury zdrowia”.
„Globalna solidarność”, czyli genewskie KC
Jak poinformowało w piątek 25 lutego Stałe Przedstawicielstwo RP przy Narodach Zjednoczonych, minister Adam Niedzielski przemawiał tego dnia na forum Organizacji podczas nowojorskiej debaty zatytułowanej „Pobudzający impuls dla powszechnych szczepień”. Jak czytamy w twitterowym wpisie misji, szef resortu zdrowia „zapewnił, że polski rząd jest gotowy aby wnieść wkład w globalne wysiłki na rzecz walki z Covid-19”.
Minister powtórzył to, co od szeregu miesięcy słyszymy od Ghebreyesusa czy Gatesa: – Świat stoi przed największym wyzwaniem ostatnich dekad. Epidemia Covid-19 udowodniła, że w połączonym świecie lokalne epidemie mogą stanowić zagrożenie dla każdego kraju i każdej osoby. Wyzwanie na skalę światową wymaga ogólnoświatowej odpowiedzi. W walce z Covid-19 kluczowa jest współpraca międzynarodowa i solidarność, pozwalające nam powstrzymać rozprzestrzenianie się choroby. W przypadku braku skutecznych i kompleksowego leku przeciw wirusowi, profilaktyka jest wciąż najlepszym środkiem, jaki możemy przyjąć – przekonywał.
Minister ubolewał, że chociaż pierwsza szczepionka opracowana została ponad rok temu i odbyła się jedna z największych kampanii szczepień w dziejach, wciąż proces ten natrafia na trudności. Wśród nich wymienił nierównomierną dystrybucję, ograniczone krajowe możliwości rozprowadzania preparatów, wątpliwości wobec przyjmowania zastrzyków i nowe, niebezpieczne mutacje.
– Naukowy autorytet środowiska medycznego oraz kampanie informacyjne prowadzone przez WHO pomagają zwalczać infodemię i ruchy antyszczepionkowe. Solidarność międzynarodowa jest potrzebna bardziej niż kiedykolwiek, aby posunąć się do przodu w procesie szczepień. Nikt nie jest bezpieczny, dopóki nie każdy jest bezpieczny – stwierdził.
Podczas tej samej debaty wątek „wzmocnienia centralnego miejsca WHO w globalnej architekturze zdrowia” pojawiał się również w wystąpieniach przedstawicieli innych państw. Przykładowo, reprezentant Kostaryki zaprezentował takie właśnie wspólne stanowisko ponad 30 różnorodnych państw z kilku kontynentów, m.in. Bangladeszu, Kanady, Jordanii, Nowej Zelandii, Senegalu, RPA, Republiki Korei czy Hiszpanii.
„To nie my, to oni!”
„Wybuchowi pandemii Covid-19 towarzyszy (…) przenoszenie odpowiedzialności za decyzje związane z ochroną zdrowia i zdrowia publicznego z poziomu krajowego na poziom międzynarodowy. Ten trend odpowiada w wielu krajach klasie rządzącej, przyzwyczajonej do prowadzenia polityki narracyjnej za pomocą tematów zastępczych i zadowolonej z możliwości przerzucenia odpowiedzialności za trudne decyzje na międzynarodowe organizacje” – pisał na łamach styczniowo-lutowego magazynu „Polonia Christiana” mecenas Jerzy Kwaśniewski, prezes Ordo Iuris.
Opisanemu tu mechanizmowi „zawdzięczamy” żale polityków i nieprzejednanych zwolenników obozu rządzącego nad fatalną wręcz w skutkach (obecnych, a zwłaszcza przyszłych) unijną polityką klimatyczną. Zapłacimy krocie za prąd i gaz nie dlatego, bo zgodziły się na to rządy, Sejm i Senat, ale dlatego, że tak chciała UE.
Tak samo będzie w przypadku „traktatu pandemicznego”. Jeśli dopuścimy do podpisania go przez przedstawicieli Polski, restrykcje w ramach następnych odsłon reżimu sanitarnego ustanawiać dla nas będą za granicą.
Jak potwierdza współpracująca z instytutem Ordo Medicus radca prawny Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź, celem przyszłego porozumienia jest stworzenie jednolitego modelu dotyczącego środków, jakie państwa – sygnatariusze zostaną zobowiązane stosować w przypadku ogłoszenia przez WHO kolejnych pandemii. Światowa Organizacja Zdrowia będzie mieć nadrzędną i wiążącą rolę przy wdrażaniu konkretnych rozwiązań.
W związku z tym stracimy możliwość odwoływania się do sądów od wewnętrznych aktów prawnych, na przykład nieumocowanych odpowiednio w przepisach rozporządzeń ministra zdrowia. Jak wiemy, była to dotąd w wielu przypadkach skuteczna taktyka. Jednak po zatwierdzeniu traktatu czy umowy „bezkrytycznie i bez możliwości sprzeciwu Polska będzie musiała zastosować te uregulowania, które zostaną narzucone” – przestrzegała Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź w rozmowie z kanałem You Tube Tomasza Sommera. – Upatruję w tym traktacie ogromne niebezpieczeństwo dla naszego zdrowia, naszej suwerenności – podkreślała.
Cały czas w narracji dotyczącej skutecznej walki z przyszłymi spodziewanymi pandemiami przewija się wątek zapobiegania i zwalczania rzekomych czy rzeczywistych „dezinformacji” dotyczących walki z Covid-19. Akcent ten wybrzmiał także w cytowanej powyżej przemowie ministra Niedzielskiego. Można żywić uzasadnione obawy, że wśród instrumentów będących w rękach Organizacji zaliczona będzie cenzura polegająca na blokowaniu „wszelkich treści niezgodnych z oficjalną narracją WHO za pośrednictwem mediów mainstreamowych”. Grozi nam również systemowe eliminowanie wszelkich alternatywnych metod leczenia chorób – innych niż narzucane na mocy przyszłego porozumienia. Namiastki takiej polityki doświadczamy od dwóch lat w przypadku deprecjonowanych ciągle leków przeciwwirusowych.
Jak długa droga dzieli nas od realizacji tego scenariusza? Zgodnie z artykułem 90. polskiej ustawy zasadniczej w niektórych okolicznościach nasze państwo może przekazać swoje uprawnienia organizacji międzynarodowej. Wymaga to zgody większości 2/3 głosów poselskich i senatorskich. „Wyrażenie zgody na ratyfikację takiej umowy może być uchwalone w referendum ogólnokrajowym zgodnie z przepisem art. 125 referendum ogólnokrajowe” – czytamy w Konstytucji. O trybie wyrażenia zgody na ratyfikację decyduje izba niższa.
Przeciwko światowemu ministerstwu zdrowia
Chcąc poznać oficjalne stanowisko polskich władz wobec prac nad traktatem zwróciliśmy się w miniony piątek do ministerstw: spraw zagranicznych oraz zdrowia. Spytaliśmy, jaki jest dopuszczalny – według Rządu RP – zakres kompetencji instytucji międzynarodowych w ramach przyszłego porozumienia. Czy nasze państwo zamierza zgodzić się na wspólną, kierowaną przez WHO czy też inne organizacje międzynarodowe, politykę w przypadkach epidemii?
Biuro prasowe MSZ poinformowało nas telefonicznie, że w związku z wojną na Ukrainie odpowiedzi na kwestie pozostające poza priorytetem urzędu możemy spodziewać się co najmniej z kilkudniowym opóźnieniem. Z kolei, gdy przypomnieliśmy się w poniedziałek resortowi zdrowia, otrzymaliśmy solenne zapewnienie o szybkim wyjaśnieniu interesujących nas zagadnień. I tą deklaracją, jak na razie, musimy się zadowolić.
„Polska będzie negocjować udział w traktacie, w którym rekomendacje będą powstawać zapewne nie bez udziału czynników politycznych. WHO udowodniło, że lockdowny, cNPI i cała pandemic response zakończyła się destabilizacją świata, bez wpływu na pandemię” – zauważył na Twitterze w kontekście całej sprawy lockdownowy sceptyk, doktor Paweł Basiukiewicz.
Zareagowała też poseł Anna Maria Siarkowska, komentując w poniedziałek wystąpienie ministra Niedzielskiego: „Trzeba powiedzieć wprost: na żadne globalne zarządzanie pandemią, uchylające decyzyjność państw narodowych, nie można się zgodzić. Konstytucja RP jest najwyższym prawem i dopóki obowiązuje, decyzje związane z ograniczaniem praw i wolności obywatelskich są wyłączną kompetencją Sejmu”.
Czy Polska przyłączy się do szalonego globalnego kontredansu? Nieliczni parlamentarzyści dotychczas przeciwni permanentnym restrykcjom nie wystarczą do skutecznego veta, to nietrudno przewidzieć. Z drugiej strony wiadomo także, choćby po ostatniej, szeroko zakrojonej, międzynarodowej akcji bojkotu rosyjskiego agresora – że presja ma sens. Jeszcze jest zatem czas by – mówiąc kolokwialnie – „zrobić FIFĘ” sanitarystom.
Roman Motoła