Prezydent Bronisław Komorowski będzie w tym tygodniu zeznawał jako świadek w procesie dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego oraz byłego wysokiego funkcjonariusza kontrwywiadu PRL, płk. Aleksandra L. Obaj oskarżeni są o rzekomą płatną protekcję protekcję podczas weryfikacji żołnierzy WSI, prowadzonej przez komisję pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza. Rozprawa odbędzie się w czwartek w Pałacu Prezydenckim.
Przesłuchanie będzie otwarte dla publiczności i mediów, ale do niespełna 30 osób ograniczona została liczba obserwatorów. Dla chcących wziąć udział w rozprawie dziennikarzy i pozostałych osób Sąd Rejonowy dla Warszawy-Woli wprowadził specjalne przepustki.
Wesprzyj nas już teraz!
Taka forma przesłuchania w Kancelarii Prezydenta została wybrana w odpowiedzi na prośbę Komorowskiego, który powołał się w niej na „bezpieczeństwo i obowiązki służbowe”. – Pan prezydent ma czas do końca dnia – powiedział sędzia Stanisław Zdun, prosząc strony postępowania o przygotowanie „syntetycznych pytań” do głowy państwa jako świadka.
Proces Sumlińskiego i L. toczy się od 2011 r. Komorowski ma zeznawać na wniosek prokuratury, która dopisała go do listy świadków już w akcie oskarżenia, gdy był jeszcze marszałkiem Sejmu. Pierwotnie termin złożenia przez niego zeznań wyznaczony był na wrzesień br., ale wtedy Komorowski przebywał z wizytą w Niemczech.
W grudniu 2009 r. Sumliński (który w wypowiedziach dla mediów występuje pod pełnym nazwiskiem) i L. zostali oskarżeni przez warszawską prokuraturę apelacyjną o powoływanie się od grudnia 2006 do stycznia 2007 r. na wpływy w Komisji Weryfikacyjnej WSI i podjęcie się – w zamian za 200 tys. zł – załatwienia pozytywnej weryfikacji oficera WSI płk. Leszka T. Sumliński nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że była to prowokacja T. wymierzona m.in. w Komisję Weryfikacyjną kierowaną przez Antoniego Macierewicza.
Dziennikarz z niecierpliwością oczekuje na przesłuchanie Komorowskiego, którego rola w całej aferze jest wyjątkowo niejasna. Obecny prezydent był już przesłuchiwany w tej sprawie w prokuraturze i miał problem ze spójną narracją. – Bardzo się cieszę na możliwość zadania panu prezydentowi serii pytań – mówił Wojciech Sumliński w niedawnym wywiadzie jakiego udzielił portalowi wpolityce.pl. Zaznaczył w nim, że zależy mu na wiernym i precyzyjnym przekazie z rozprawy.
– Zależy mi na tym przesłuchaniu, bo to przecież od pana prezydenta, jeszcze jako Marszałka Sejmu, zaczęła się cała ta sprawa. Od jego spotkań z oficerami WSI. Nie wyobrażam sobie, jak ta sprawa mogłaby się domknąć bez jego zeznań – powiedział Sumliński. – Mam dla pana prezydenta wiele pytań, które mogą też bardzo zainteresować opinię publiczną. Odpowiedzi na nie – dodał. –Liczę też na to, że na pytania nie uchylone przez sąd prezydent powie coś więcej niż tylko „nie pamiętam” – pokreślił.
Sumliński przypomniał, że Komorowski był w tej sprawie przesłuchiwany już dwukrotnie i w jednym przesłuchaniu przeczył temu, co mówił w drugim. – Myliły mu się daty, czas rozmów. Na szczęście trafił na „ludzką” prokuraturę, która potraktowała te drugie zeznania jako „płynne rozwinięcie”. Gdyby jakikolwiek zwykły obywatel tak „płynnie rozwijał” to pewnie od razu miałby zarzuty składania fałszywych zeznań – zauważył dziennikarz.
Źródło: wpolityce.pl