28 grudnia 2024

W czyim interesie działają tzw. obrońcy praw zwierząt? Warzecha: chcą stworzyć nową, działającą w majestacie prawa mafię

„Tak zwany społeczny projekt zmian w Ustawie o ochronie zwierząt, znany jako ustawa Stop łańcuchom, powinien wylądować w koszu. Wszedłszy w życie, tworzyłby paramafijne struktury organizacji prozwierzęcych, które pasłyby się na cudzych pieniądzach, dostając jednocześnie do ręki instrument zniszczenia niemal każdego posiadacza zwierząt”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Łukasz Warzecha.

Publicysta zwraca uwagę, że projekt „Stop Łańcuchom” był prezentowany jako zmiana prawa polegająca wyłącznie na zakazie trzymania zwierząt domowych na uwięzi i prawdopodobnie dlatego zyskał on poparcie ponad 500 tys. osób, które się pod nim podpisały. W rzeczywistości projekt to – bez uzasadnienia – 43 strony, a sprawa zakazu trzymania psów na łańcuchu jest tylko jednym z wielu jego elementów. „Śmiało można powiedzieć, że jest to piątka dla zwierząt – mocno podkręcona i radykalna, idąca znacznie dalej niż jakikolwiek dotąd zaprezentowany projekt tego typu”, podkreśla.

„Na czym polega mafijny mechanizm, który chcą wprowadzić prozwierzęce organizacje? Ich pracownicy – którzy nie muszą mieć kierunkowego wykształcenia – mieliby prawo wejść na prywatny teren, powziąwszy informację, że jest tam zwierzę, którego życie lub dobrostan są zagrożone. Taka informacja mogłaby być w wielu przypadkach fikcyjna – nikt przecież tego nie będzie w stanie sprawdzić. Organizacja zawsze będzie mogła oświadczyć, że otrzymała anonimową wiadomość. Organizacje te mogą prowadzić schroniska dla bezdomnych zwierząt – dotyczy tego duża część ustawy – i to właśnie one zajmowałyby się odbieranymi zwierzętami. Opieka nad nimi oczywiście generuje koszty. Te koszty, szczególnie w porozumieniu z zaprzyjaźnionym weterynarzem, można bardzo podkręcić. Wystarczy pomyśleć, ile może kosztować opieka nad rasowym psem czy koniem. I tu pojawia się mafijny mechanizm ustawy: organizacja mogłaby domagać się zwrotu tych kosztów od samorządu, który miałby obowiązek te pieniądze jej przekazać, i to niezależnie od tego, czy dysponowałby odpowiednią rezerwą na ten cel. Następnie to samorząd na zasadzie roszczenia regresowego dokonywałby egzekucji od właściciela zwierząt. Wyobraźmy sobie teoretyczną sytuację, w której prozwierzęca organizacja chce zniszczyć aktywnego społecznie rolnika hodowcę. Jej członkowie wchodzą na teren hodowli i na podstawie własnej subiektywnej oceny odbierają nie jedną krowę, ale całe stado, bo skoro jedna jest w złym stanie, to przecież inne też są zagrożone. Rachunek za taką operację i następnie przetrzymywanie zwierząt może sięgnąć setek tysięcy złotych. Te pieniądze organizacja egzekwuje od samorządu, a ten z kolei wszczyna sprawę przeciwko rolnikowi. Hodowca nie ma już zatem zwierząt – choć formalnie jest niewinny do chwili, gdy zostanie skazany za znęcanie się nad nimi – ale ma nad głową groźbę egzekucji ogromnych pieniędzy. Jest zniszczony. Tak działa mafia”, wyjaśnia szczegółowo ekspert programu „Prawy Prosty PLUS” na antenie PCh24 TV.

Wesprzyj nas już teraz!

Co jeszcze zakłada „Stop łańcuchom”? Radykalne i absurdalne zarazem poszerzenie pojęcia znęcania się nad zwierzętami. „Przesłanki znęcania miałoby wypełniać m.in. straszenie lub drażnienie zwierząt. To pojęcia tak pojemne, że można pod nie podciągnąć nawet straszenie gołębi czy zabawę z własnym psem”, zaznacza Warzecha. Ponadto „obrońcy praw zwierząt” chcą obowiązkowego czipowania wszystkich kotów i psów w Polsce w ciągu dwóch miesięcy od wejścia w ich posiadanie oraz obowiązkowe wykastrowanie wszystkich psów i kotów w Polsce – poza hodowlami, czy też zakaz wykorzystywania zwierząt w jakichkolwiek pokazach.

„Wreszcie ustawa zmierza do zaorania polskiej produkcji fajerwerków, której obrót roczny to 700 mln zł i która mieści się w pierwszej światowej dziesiątce produkcji. (…) Z kolei branżę produkcji futer, w której Polska jest w tej chwili absolutnym światowym potentatem, zamierza zniszczyć projekt poselski, zawarty w druku sejmowym nr 703. (…) Trudno takie zapisy określić inaczej niż jako bolszewickie. (…) W czyim zatem interesie działają wnioskodawcy? Bo na pewno nie w polskim. Może w rosyjskim – bo w Rosji hodowle mają się dobrze i również nie ma tam żadnych ograniczeń. A może w niemieckim, bo to niemieckie firmy utylizacyjne zarobią duże pieniądze na usuwaniu odpadów hodowlanych, głównie od hodowców drobiu, które dotychczas zagospodarowywali hodowcy norek”, podsumowuje Łukasz Warzecha.

 

Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”

TG

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Po osiągnięciu celu na 2024 rok nie zwalniamy tempa! Zainwestuj w rozwój PCh24.pl w roku 2025!

mamy: 40 050 zł cel: 500 000 zł
8%
wybierz kwotę:
Wspieram